Z niecierpliwością czekamy na zwycięstwo, gdy nasi mieszkańcy wrócą do domu i odbudują miasto [rozmowa]

krytykapolityczna.pl 5 miesięcy temu

Miasteczko Kurachowe leży w obwodzie donieckim, jakieś 10 kilometrów od linii frontu, za którą położone są tereny okupowane przez Rosję. Spośród 28 osad położonych na terenie gminy (ukr. hromady) – dwóch miast Kurachowe i Hirnyk oraz 26 wsi – niektóre stały się strefą bezpośrednich działań zbrojnych. Mimo to w Kurachowe wciąż mieszkają ludzie i działa lokalna administracja. Zastępczyni burmistrza Natalia Pużajło opowiada o życiu w społeczności na linii frontu.

Kateryna Pryshchepa: W szpitalu miejskim powiedziano mi, iż personel stanowi jedną piątą liczby sprzed lutego 2022 roku.

Natalia Pużajło: Takie są realia. Linia frontu jest teraz bardzo blisko nas, to zaledwie 10 kilometrów. A my, jako administracja, jesteśmy odpowiedzialni za ewakuację ludzi z naszej hromady. w tej chwili pozostała tu około jedna piąta populacji w porównaniu z początkiem 2022 roku. Mieliśmy 42 tysiące stałych mieszkańców i około 16 tysięcy przesiedleńców wewnętrznych, głównie z Doniecka, Mariinki, Krasnohoriwki, które były ostrzeliwane także przed 2022 rokiem. Teraz w hromadzie pozostało około 13 tysięcy osób.

Na jakiej podstawie prowadzicie te statystyki, żeby ocenić, ilu mieszkańców pozostało?

Istnieje kilka źródeł informacji. Po pierwsze, mieszkańcy rejestrują się na ewakuację. Co siedem dni administracja regionalna organizuje bezpłatny pociąg ewakuacyjny do innych regionów Ukrainy. Ponadto przy wsparciu organizacji humanitarnych zawarliśmy umowę z lokalną firmą, która zapewnia społeczności transport autobusowy. Na niego także ludzie rejestrują się z wyprzedzeniem.

Dokąd ewakuują się ludzie?

Nas ewakuowano do obwodu kirowohradzkiego. Ale gdzie ludzie nie wyjeżdżają! Pociągi ewakuacyjne jeżdżą do obwodu kirowohradzkiego, równieńskiego i wołyńskiego.

Słuchaj podcastu „Blok Wschodni”:

Spreaker
Apple Podcasts

Oprócz pociągów jest też autobus ewakuacyjny, prawda?

Autobus dowozi ludzi do Dniepru. Odjeżdża z miasta codziennie o 6 rano. Obowiązuje wcześniejsza rejestracja. Niektórzy ludzie jadą tylko do Pokrowska i tam wsiadają do pociągu, inni jadą do Dniepru i dalej jadą sami.

Mówiła pani, iż są różne sposoby na oszacowanie liczby pozostających w hromadzie mieszkańców.

Tak, bierzemy pod uwagę także dane, które zdobywamy dzięki dystrybucji paczek żywnościowych z pomocą humanitarną, bo również w tym przypadku prowadzimy rejestr. Kiedy ludzie przychodzą po paczki, to wiemy na pewno, iż przez cały czas tu są. Analizujemy wszystkie te dane i dokonujemy pewnych szacunków. Rozumiemy, iż statystyki mogą zawierać błędy. Zwłaszcza iż ludzie, którzy wyjechali, często po jakimś czasie wracają.

Dlaczego wracają tu, pod ostrzał?

Opowiadają, iż tam, gdzie trafili, musieli wynająć mieszkanie, a nie mieli na to pieniędzy. Często nie mogą znaleźć pracy, która by im pozwoliła się utrzymać, a tutaj pracę mieli. Ale przede wszystkim tutaj mają własne mieszkanie, więc ten największy koszt utrzymania odpada. Zdarzało się także, iż ludzie wyjeżdżali i dostawali darmowe mieszkania komunalne we wsiach, ale dla ludzi stąd, wychowanych w zurbanizowanym, przemysłowym środowisku życie na wsi okazywało się zbyt trudne, nie mogli się do niego przyzwyczaić. Mówią: „Pracowałem w fabryce, więc jak pojadę na wieś, to co będę tam robił?”. A jeżeli nie trafiłeś na wieś i nie masz wystarczająco dużo pieniędzy, żeby wynajmować mieszkanie w mieście, to twój wybór jest bardzo ograniczony. To zakwaterowanie w obiektach komunalnych, np. przedszkolach, szkołach czy ośrodkach zdrowia, gdzie warunki także nie przypominają tych domowych.

A poza tym wszyscy, którzy wyjechali, ciągle rozmawiają przez telefon z tymi, którzy zostali. Jak tylko zrobiło się tu ciszej, nie było ostrzału przez tydzień lub dwa, wiele osób od razu chciało wrócić.

Natalia Pużajło

Jak w tej chwili wygląda sytuacja z ostrzałem w mieście? Czy naprawdę zrobiło się ciszej?

Nie, wręcz przeciwnie. Wcześniej funkcjonował choćby niepisany „harmonogram” ostrzałów. Na przykład wiadomo było, iż ostrzał zaczyna się o 23 i trwa do północy. Teraz ostrzał trwa do północy, po północy i rano. A ciało jest do tego przyzwyczajone, jest ciągle w pogotowiu i nie może spać, ponieważ jest spięte. Ostrzał trwa również w ciągu dnia. Na przykład wczoraj [wywiad przeprowadzono na przełomie maja i czerwca – red.] rynek został ostrzelany około godziny 20. Dom, w którym mieszkam, został ostrzelany już cztery razy, kiedy w pobliżu spadły rakiety. Dwa razy – dość mocno. Okna i drzwi zostały wyrzucone przez falę uderzeniową.

Na terenie hromady mieszkają osoby starsze i samotne. Czy ktoś się nimi zajmuje?

Mamy ośrodek pomocy społecznej i on działa. Pracownicy socjalni obsługują osoby, które takiej pomocy potrzebują. Niestety nie zawsze możemy wszystkich odwiedzić. Z powodu częstych ostrzałów mieliśmy już kilku rannych i jedną osobę zabitą wśród naszych pracowników socjalnych.

Czy stało się to na terytorium hromady?

Tak, w Hirnyku w środku dnia był ostrzał. W trakcie swojego dnia roboczego zginęła dziewczyna, pracownica socjalna. Teraz oficjalnie mamy 116 osób, które wymagają wsparcia i opieki, ale w rzeczywistości jest ich trochę więcej. Zdarzały się sytuacje, gdy dzieci wyjeżdżały, ale starsi krewni odmawiali wyjazdu i zostawali. Dzieci prosiły sąsiadów o pomoc, choćby w zakupach. Staramy się zidentyfikować wszystkie takie osoby. Potrzebują pomocy, więc im pomagamy. Z terytorium hromady ewakuowano wiele instytucji społecznych, na przykład rodzinny dom dziecka. Był też tzw. dom stałego pobytu, który był placówką dla osób starszych. On również został ewakuowany. Mieszkańcy zostali przesiedleni do trzech różnych instytucji w innych regionach Ukrainy.

Widziałam w mieście sporo dzieci. Jak wygląda ich życie?

Uczą się online. w tej chwili w hromadzie jest jeden obręb wyznaczony jako teren obowiązkowej ewakuacji dzieci. Reszty hromady to jeszcze nie dotyczy. Ale choćby w miejscach wyznaczonych do obowiązkowej ewakuacji dzieci, ich rodzice niekiedy odmawiają. Ponadto służby socjalne przez cały czas opiekują się rodzinami wielodzietnymi. W społeczności przez cały czas są kobiety w ciąży. Ostatnio było ich dziewięć, dwie z nich urodziły dzieci. Pozostało siedem.

Czy można przymusowo ewakuować dzieci w sytuacji, kiedy rodzice odmawiają?

Nie mamy takich uprawnień i nie możemy odbierać dzieci rodzicom. Po prostu staramy się ich przekonać. Wszyscy powtarzają, iż jeżeli będzie gorzej, niż jest teraz, to wyjadą.

Spotykałam uchodźców wewnętrznych z obwodu donieckiego w innych regionach Ukrainy. Niektórzy z nich wyjeżdżali, żeby urodzić dzieci, ale potem wracali. Ludziom trudno jest opuścić swoje domy.

To prawda, ale nie rozumiem takiej postawy. Wierzymy, iż oni [Rosjanie – red.] tu nie przyjdą, ale regularnie są ostrzały i musimy pamiętać, iż psychika dzieci cierpi w takich warunkach. Mój wnuk został ewakuowany.

Jest w Ukrainie czy za granicą?

Wyjechali z córką prosto za granicę, zostali tam przez około cztery miesiące, a następnie wrócili do Ukrainy. Teraz są w Kijowie, wynajmują mieszkanie, za które pomagam im płacić. Moja córka pracuje zdalnie, a wnuk uczy się online. Mój wnuk ciągle prosi, żeby go tu przywieźć. A ja mu cierpliwie tłumaczę, dlaczego nie jest to możliwe.

To nie pierwszy raz, kiedy odwiedzam Kurachowe w tym roku i jestem świadkiem ostrzału. Biorąc pod uwagę ich częstotliwość, nie należałoby już teraz objąć dzieci obowiązkową ewakuacją?

My składamy wniosek, ale taką decyzję podejmuje administracja regionalna. W tej chwili teren obowiązkowej ewakuacji dzieci w naszej hromadzie to Uspenivka i starostwo Uspenivka, ale planujemy złożyć wniosek o włączenie kilku kolejnych wiosek. w tej chwili jedna wieś w gminie – Hostre – jest w rzeczywistości strefą działań wojennych, ale na szczęście nie ma tam już dzieci, zostały ewakuowane na czas.

**
Kateryna Pryshchepa jest dziennikarką i badaczką społeczną. Współredaguje magazyn „New Eastern Europe”. Pisze o ukraińskim społeczeństwie i polityce oraz o stosunkach polsko-ukraińskich. Absolwentka Akademii Kijowsko-Mohylańskiej i Kolegium Europejskiego.

Z ukraińskiego przetłumaczyła Paulina Siegień.

Idź do oryginalnego materiału