Najnowsze zdjęcia z amerykańskiej bazy w Portoryko pokazują, jak dużo się w niej dzieje. Na terenie Roosevelt Roads Naval Station (największej amerykańskiej bazy na Karaibach, choć zamkniętej od lat 90.) Amerykanie stworzyli punkt koncentracji lotnictwa w pobliżu Wenezueli. Jeszcze w sierpniu było to ciche lokalne lotnisko cywilne. Aktualnie jest tam kilkadziesiąt samolotów i śmigłowców wojskowych, a do będącego częścią bazy portu regularnie przybijają wojskowe statki transportowe.
REKLAMA
Zobacz wideo
Więcej i więcej sił
Na zdjęciach widać, iż stacjonuje tam około 20 maszyn wielozadaniowych F-35. Pierwszy przyleciał jeszcze we wrześniu dywizjon Korpusu Piechoty Morskiej na maszynach w wersji B (mają skrócony start i pionowe lądowanie), teraz dodatkowo dywizjon Gwardii Narodowej stanu Wermont na wersji A (klasyczne lądowe). Dwa tygodnie temu w bazie zjawiło się też 6 specjalistycznych maszyn walki elektronicznej EA-18G Growler, należących do floty. Obok nich jest również kilka starszych maszyn uderzeniowych piechoty morskiej, czyli AV-8 Harrier.
Można tam zauważyć także zmiennopłaty MV-22 Osprey, ciężkie śmigłowce CH-53 Super Stallion i szturmowe AH-1 Cobra. Pełen przegląd lotnictwa marines, choć dostępne zdjęcia nie pozwalają dokładniej ustalić liczby maszyn. Jest ich jednak kilkadziesiąt. Do tego pojedyncze wyspecjalizowane wersje samolotów i śmigłowców do prowadzenia akcji ratunkowych i tankowania w powietrzu. Wszystkie te siły zaopatrują regularnie pojawiające się ciężkie samoloty transportowe C-5 Galaxy, C-130 Hercules i statki transportowe.
Dodatkowo na nieodległej Dominikanie, na głównym lotnisku międzynarodowym kraju, nieopodal stolicy Santo Domingo, zjawiły się na początku grudnia latające cysterny KC-135. Na zdjęciach satelitarnych naliczono ich 6. Amerykańskie maszyny zjawiają się też nieregularnie w Trynidadzie i Tobago, którego rząd udostępnił swoje terytorium na potrzeby "operacji logistycznych" wojska USA.
Jednocześnie Amerykanie utrzymują znaczne siły floty w pobliżu Wenezueli. Nie zmieniły się one istotnie na przestrzeni ostatniego miesiąca. Ich filarem pozostaje nowy lotniskowiec atomowy USS Gerald R. Ford wraz z eskortującym go zespołem 4 niszczycieli i prawdopodobnie atomowego okrętu podwodnego. Dodatkowo w rejonie jest zespół desantowy, mający na pokładzie około 2000 tysięcy marines wraz z uzbrojeniem. Razem kilkanaście dużych i silnie uzbrojonych okrętów.
Elementem stałym są już też duże samoloty lotnictwa, zjawiające się w pobliżu Wenezueli po starcie z baz w USA. Okazyjnie w sposób demonstracyjny przelatują bombowce strategiczne, ale zwykle są to samoloty zwiadu elektronicznego RC-135, latające radary E-3 Sentry, morskie samoloty patrolowe P-8 Poseidon lub duże drony rozpoznawcze MQ-4. Pełna gama sprzętu umożliwiającego Amerykanom obserwowanie znacznego obszaru Morza Karaibskiego i wybrzeża Wenezueli.
Wybiórcza blokada morska
Te wszystkie siły byłyby już wystarczające do rozpoczęcia ograniczonej wojny z Wenezuelą. Te zdolności miały już w listopadzie. Mimo to Amerykanie powoli przez cały czas je powiększają. Można więc założyć, iż decyzji o wojnie ciągle nie ma, choć są różne groźby i presja ustna z Waszyngtonu. Tak jak deklaracja Donalda Trumpa z końca listopada, który zapowiadał, iż wojsko USA "niedługo" rozpocznie uderzenia na cele lądowe w Wenezueli, związane z "przemytem narkotyków". Do dzisiaj nic takiego się nie stało.
Amerykanie zdecydowali się za to zwiększyć presję przy pomocy uderzenia w jedno z najważniejszych źródeł dochodu wenezuelskiego reżimu, czyli eksport ropy i produktów ropopochodnych. Formalnie kraj jest objęty sankcjami w tym zakresie. Jednak podobnie jak czynią to Rosjanie, Wenezuelczycy omijają je, korzystając z usług statków o niejasnym statusie, albo należących do państw, które nic sobie z owych sankcji nie robią. Wobec powyższego, na przestrzeni ostatniego tygodnia, wojsko i straż wybrzeża USA zaczęły dokonywać abordażu i przejmować jednostki, które jednostronnie uznają za łamiące sankcje. Zrobili to już z dwiema, a w nocy z niedzieli na poniedziałek mieli "podjąć pościg" za trzecią, która odmówiła zatrzymania się i inspekcji."
Równocześnie od końca sierpnia realizowane są ataki z powietrza na niewielkie łodzie motorowe na Morzu Karaibskim i Pacyfiku, które Amerykanie uznają za "przemycające narkotyki". Liczba zabitych w trakcie tych akcji sięgnęła już ponad 100 osób. Biały Dom i Pentagon niezmiennie twierdzą, iż byli to przemytnicy narkotyków i zabijanie ich oraz niszczenie ich łodzi jest uzasadnione jako obrona USA. Nigdy jednak nie pokazali dowodów ich przestępstw. Nie dopełniono też wymagań prawa morza - nie próbowano zatrzymywać i przeszukiwać łodzi, które nie są uzbrojone, więc nie można ich traktować jako wrogich okrętów wojennych. Amerykanie od razu strzelali.
Kiedy skończą się pomysły
Kampania presji na razie nie osiąga swojego głównego celu. Dyktator Wenezueli Nicolas Maduro nie ustąpił i ciągle kieruje państwem. Amerykanie ewidentnie starają się go przekonać, iż powinien odejść, bo inaczej spotka się z interwencją zbrojną, za którą idzie ryzyko śmierci. Pewne jest, iż wenezuelskie wojsko go nie obroni, bo po ponad dekadzie zapaści gospodarczej, jest w kiepskim stanie. Zresztą choćby bez zapaści rozmiarami daleko mu do sił, które mogłyby odeprzeć amerykańską interwencję. Może zadać Amerykanom jakieś straty, ale nie powstrzymać. Pentagon ewidentnie ma już przygotowane siły do kampanii nalotów, którą mógłby podjąć po uprzednim wyeliminowaniu wenezuelskiego lotnictwa oraz obrony przeciwlotniczej. Takie przygotowanie do następnej fazy w postaci ograniczonych desantów z powietrza i morza.
Maduro na razie wytrzymuje presję, a Biały Dom - można przypuszczać - nie jest szczególnie skory do wszczynania wojny. W końcu przez ostatnie lata Trump budował wizerunek prezydenta, który nie dopuści do wikłania USA w kolejne spory, tylko będzie kończył istniejące. Z drugiej strony pragnienie obalenia reżimu w Wenezueli jest silne. Maduro najwyraźniej zakłada, iż przeważy to pierwsze i skończy się na potrząsaniu szabelką, a Trump nie odważy się pociągnąć za spust. Gdyby chciał to zrobić, od dawna mógłby. Na razie wykorzystuje inne rozwiązania, ale powoli one się kończą.








