Zampolit i wojenkom

ekskursje.pl 2 lat temu


Z komcionautycznej publicystyki Awala wyniosłem użyteczne pojęcie opozycji „Rosji modernizacyjnej” i „Rosji memogennej”. Podobno jesteśmy za bardzo zafiksowani na tej drugiej i żarty z przepitych oblechów i ruskiego bardaku przesłąniają nam tę pierwszą, na swój sposób groźniejszą, technokratyczną i pragmatyczną.

Tylko czy ona w ogóle istnieje? Nie będę raczej nigdy pisać o tej książki, więc wielkodusznie się choćby mogę zgodzić, iż korzenie „Rosji modernizacyjnej” możemy cofnąć do Piotra Wielkiego, Katarzyny i Potiomkina. Tylko iż „Rosję memogenną” cofamy do Iwana Groźnego, jeżeli nie do Mongołów.

Fanatycznie proputinowska propagandystka Margarita Simonian mimo woli podsumowała jej istotę, wspominając jakiegoś ponurego „zampolita” (oficera polityczno-wychowawczego), który zalazł jej kiedyś za skórę. Zwykł mawiać „Putin daleko, a ja blisko”, co ona pamięta do dziś.

Simonian zilustrowała tak postawę „złych wojenkomów”, którzy ignorują wytyczne Naczalnika i mobilizują jak leci, inwalidów, 50-latków, studentów. Na szczęście ona i Sołowiow ratują każdego kto się do nich dodzwoni (kwestia „a co z tymi, którzy nie mają numeru do tak ważnej persony”, oczywiście nie pada).

Jak pisałem w felietonie z zeszłego tygodnia, pierwszym literackim portretem tego zjawiska w rosyjskiej literaturze jest „Rewizor” Gogola. Przynajmniej ja nie znam wcześniejszych (bardzo serdecznie zapraszam PT rusycystów).

Pomysł jest podobny: dobry car jest daleko, horodniczy blisko. Car zniósł kary cielesne, ale w swoim miasteczku horodniczy może wychłostać kogo chce.

Gogol był kochał cara (a car Gogola), więc tak jak Simonian nie widział lub nie chciał widzieć tego, iż w samodzierżawiu taki horodniczy, zampolit czy wojenkom nie jest incydentalnym odchyleniem od normy. Jest normą.

Dyktatura każdego Naczalnika bazuje na kaskadzie wicenaczelników i wicewicenaczelników. Tak jak ten najważniejszy może wszystko w skali kraju, tak ci poniżej mogą wszystko w skali regionu, miasta, a choćby i komisji rekrutacyjnej.

Pod tym względem mamy spójny ciąg rosyjskich dzieł kultury od Gogola po „Durnia” Jurija Bykowa, „Lewiatana” Andrieja Zwagincewa czy przede wszystkim „Gruz 200” Aleksieja Bałabanowa. Hej, możecie mnie oskarżać o rusofobię, ale nie o nieznajomość rosyjskiej kultury.

Pokazuje ona od dwóch stuleci mechanizm, w którym „Rosja memogenna” zabija „Rosję modernizacyjną”. Ta druga nie może zaistnieć, gdy ta pierwsza w każdej chwili może ustami jakiegoś Horodniczego powiedzieć każdemu modernizatorowi: podoba mi się to co stworzyłeś, zabieram ci to, a ty wypiżdżaj zanim wsadzę do więzienia ciebie i twoich prawników.

Wszyscy znamy realne przykłady takich „transakcji” w putinowskiej Rosji. To dlatego ten kraj mimo swoich ogromnych rezerw i możliwości importuje choćby jabłka i gwoździe, a eksportuje tylko surowce.
Prorosyjski serwis Rybar opisuje liczne przykłady konkretnych rosyjskich przedsiębiorstw, w których zmobilizowano z dnia na dzień całą załogę – na przykład stocznię „Zvezda” opodal Władywostoku. To w wielu przypadkach oznacza przerwanie produkcji, którą ciężko będzie wznowić.

Jakim cudem Rosja w tych warunkach miałaby wdrażać nowe technologie? Skąd ma wziąć frajerów gotowych przyjechać do kraju, w którym każdego można nagle ogłosić „obywatelem” i wysłać go na front?

Komcionauta Awal się chyba obraził (?), więc nie wiem, czy przez cały czas wierzy, iż Rosja otrząśnie się z tych przejściowych problemów, Zachód wszystko puści w niepamięć, gaz popłynie obydwoma nordstreamami i wróci Business As Usual. Na pewno przez cały czas tak obiecują akcjonariuszom zarządy różnych spółek z mieszanym kapitałem, ale coraz trudniej mi to sobie wyobrazić.

W Festung Breslau pewnie też do końca działały spółki akcyjne. I te spółki miały różne plany na 1945…

Ja wiem jedno. W kraju, który ma zwyczajne ministerstwo ds nadzwyczajnych, business must be unusual.

Idź do oryginalnego materiału