Znów Miedinski, znów Stambuł. "Rosjanie chcą odgrzać rozmowy sprzed dwóch lat"

wiadomosci.gazeta.pl 1 tydzień temu
Rosja oficjalnie ogłosiła skład delegacji, która 15 maja weźmie udział w potencjalnych negocjacjach z Ukrainą w Stambule. Na jej czele znów stanął Władimir Miedinski - kremlowski ideolog i uczestnik rozmów z 2022 roku. - To nie jest zespół, który ma prawo do podejmowania decyzji. To test dla Kijowa i dla Zachodu - komentuje dla Gazeta.pl ukraiński politolog Jewhen Mahda.
Rosja ogłosiła skład swojej delegacji na rozmowy pokojowe z Ukrainą, które mają się odbyć 15 maja w Stambule. Na jej czele ponownie stanie Władimir Miedinski, doradca prezydenta Władimira Putina, który pełnił tę samą funkcję podczas negocjacji w 2022 roku. W skład zespołu wchodzą też wiceminister spraw zagranicznych Michaił Galuzin, wysoki rangą wojskowy Igor Kostiukow oraz zastępca ministra obrony Aleksandr Fomin.


REKLAMA


Spotkanie w Turcji, według wcześniejszych zapowiedzi, miało odbyć się z udziałem przywódców Rosji i Ukrainy. Propozycję prezydenta Wołodymyra Zełenskiego o osobistym spotkaniu Putin jednak odrzucił, ograniczając się do wysłania delegacji. W rozmowach mogą też uczestniczyć amerykańscy przedstawiciele: sekretarz stanu Marco Rubio oraz wysłannicy Donalda Trumpa - Steve Witkoff i Keith Kellogg, którzy planują przyjazd dzień później, niż sugerowała Moskwa. Co wiemy o rosyjskiej delegacji i kim są jej członkowie?


Zobacz wideo Efekty rozmowy Trump-Putin, czyli Putin rozgrywa Trumpa


Twarz propagandy i lojalny wykonawca. Kim jest Władimir Miedinski?
Na czele rosyjskiej delegacji, która ma wziąć udział w rozmowach pokojowych z Ukrainą 15 maja w Stambule, ponownie stanął Władimir Miedinski - doradca prezydenta Rosji i jeden z kluczowych propagandystów Kremla. To właśnie on kierował rosyjską delegacją podczas rozmów z Kijowem w 2022 roku. Wówczas, podobnie jak dziś, jego rola miała przede wszystkim charakter symboliczny - władzy decyzyjnej nie miał, ale był wyrazistym nośnikiem narracji Moskwy.
Miedinski urodził się w 1970 roku w ukraińskim mieście Smiła. Studiował dziennikarstwo w Moskwie, później pracował w rosyjskiej ambasadzie w USA, był deputowanym Dumy, ministrem kultury i wreszcie - bliskim współpracownikiem Putina. Z wykształcenia i tytułu jest doktorem nauk historycznych, jednak jego prace naukowe były wielokrotnie krytykowane jako propagandowe, pozbawione rzetelności i oparte na manipulacjach.
Od lat forsuje nacjonalistyczne i szowinistyczne narracje historyczne, usprawiedliwiające agresję Rosji wobec sąsiadów. Twierdził m.in., iż Rosja została zmuszona do ataku na Ukrainę, bo Kijów "szykował ofensywę przeciw Donbasowi". Oskarżał władze w Kijowie o działania wymierzone w "rosyjskość", a rosyjskich żołnierzy nazywał "wybawcami", którzy mają "uratować Ukrainę dla przyszłości, dla dzieci".


W swoich publicznych wypowiedziach - w tym na kanale w serwisie Telegram - Miedinski wielokrotnie negował rosyjskie zbrodnie wojenne. Twierdził, iż masakra w Buczy została "sfabrykowana przez Kijów" i iż rosyjscy żołnierze są "genetycznie niezdolni do takich czynów". Chwalił się też, iż chciałby po wojnie nakręcić film zatytułowany "Wyzwolenie" mający gloryfikować wojnę.
Mimo ukraińskiego pochodzenia Miedinski znany jest z wrogości wobec Ukrainy i jej niepodległości. Jest współautorem nowego podręcznika historii dla rosyjskich licealistów - szeroko krytykowanego za podżeganie do nienawiści i fałszowanie historii. Znajdziemy tam obraźliwe określenia pod adresem Ukraińców i ostrą krytykę Zachodu jako "wroga wartości rosyjskich".
Miedinski publicznie zapowiadał, iż Rosja nie zgodzi się na żaden pokój bez spełnienia żądań o "demilitaryzację i denazyfikację Ukrainy", a także uznania aneksji Krymu i okupacji Donbasu. Dziś ponownie reprezentuje Kreml w negocjacjach.


Dyplomata, szpieg i generał - kto jeszcze przyjeżdża do Stambułu?
Drugą postacią rosyjskiej delegacji w Stambule jest Michaił Galuzin - od 2018 roku wiceminister spraw zagranicznych Rosji. Urodzony w 1964 roku, od lat związany z dyplomacją - służył m.in. w ambasadach w Bułgarii, Serbii i Czarnogórze. w tej chwili odpowiada za proces tzw. integracji okupowanych terytoriów Ukrainy - czyli de facto za ich podporządkowanie rosyjskiemu aparatowi administracyjnemu i propagandowemu.


W rosyjskich mediach Galuzin przedstawiany jest jako ekspert od polityki zagranicznej. W rzeczywistości jego wypowiedzi wpisują się w oficjalną, konfrontacyjną linię Kremla. Regularnie podważa suwerenność Ukrainy, obwiniając Zachód o "kontrolowanie" Kijowa. W środowiskach opozycyjnych i na forach analitycznych bywa określany mianem szarej eminencji rosyjskiej dyplomacji - związanego z FSB i wykonującego polityczne zlecenia Kremla wobec terenów okupowanych.
W składzie delegacji znalazł się też Igor Kostiukow - admirał i szef Głównego Zarządu Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych Rosji. Od 2018 roku stoi na czele wojskowego wywiadu, a jego nazwisko pojawia się przy wielu tajnych operacjach Moskwy za granicą - od zamachów i sabotaż, po działania w Syrii, Afryce i w Ukrainie. Choć w przestrzeni publicznej występuje rzadko, jego wypowiedzi oczywiście są twardo antyzachodnie.
Kostiukow to jedna z najbardziej wpływowych i jednocześnie najmniej widocznych postaci rosyjskiego aparatu władzy. Określany jako "cień Putina", jest objęty sankcjami m.in. przez USA, Unię Europejską, Kanadę, Australię, Japonię, Nową Zelandię i Ukrainę.
Ostatnim członkiem rosyjskiego zespołu negocjacyjnego jest generał-pułkownik Aleksandr Fomin - od 2017 roku wiceminister obrony. Urodzony w 1959 roku wojskowy inżynier odpowiada za międzynarodowe kontakty wojskowe i eksport rosyjskiego uzbrojenia. Brał udział w negocjacjach z krajami Bliskiego Wschodu i Afryki, m.in. próbując sprzedać systemy rakietowe S-400 Turcji.


Fomin w strukturach władzy uchodzi za figurę techniczną - bez realnej wagi politycznej. W niektórych analizach wskazuje się jednak na jego związki z nieformalnymi układami biznesowo-wojskowymi i korupcją w przemyśle zbrojeniowym.
"To nie są ludzie od podejmowania decyzji". Ukraiński politolog o składzie rosyjskiej delegacji
- Skład rosyjskiej delegacji świadczy o kilku istotnych rzeczach. Przede wszystkim jej liderem ponownie został Władimir Miedinski - urodzony w Ukrainie propagandysta, znany z fałszowania historii. To jasny sygnał, iż Rosja chce wznowić narrację z negocjacji w Stambule z wiosny 2022 roku. Będzie próbowała wracać do tamtych ustaleń, mimo iż nigdy nie miały one mocy realnego dokumentu - mówi w rozmowie z Gazeta.pl Jewhen Mahda, politolog i dyrektor Instytutu Polityki Światowej w Kijowie.
Zdaniem eksperta obecność szefa rosyjskiego wywiadu wojskowego oraz osób odpowiedzialnych w Moskwie za kwestie techniczne oznacza, iż nie warto oczekiwać konkretnych ustaleń. - To delegacja, która z definicji nie ma żadnych uprawnień do podejmowania decyzji. To test. Sprawdzenie, czy Kijów będzie gotów w ogóle z nimi rozmawiać - i czy strona amerykańska będzie próbowała do tych rozmów Ukrainę nakłonić.
Mahda podkreśla, iż sytuacja jest trudna, także komunikacyjnie. - W Ukrainie nie zawsze rozumiemy, iż kraj toczący wojnę już ponad dekadę nie może automatycznie odrzucać każdej propozycji rozpoczęcia rozmów. Zachodni świat patrzy na to inaczej. Dla wielu państw liczy się przede wszystkim to, by wojna się skończyła. Putin doskonale to rozumie - i wpływa nie tylko na Donalda Trumpa, ale i na cały Zachód - ocenia ukraiński politolog.
Idź do oryginalnego materiału