80. rocznica wyzwolenia Stalagu 344 Lamsdorf zgromadziła przedstawicieli wielu krajów, których żołnierze byli jeńcami Stalagu. Między innymi Serbii, Włoch, Kanady, Wielkiej Brytanii, Ukrainy, Rumunii i Stanów Zjednoczonych. Obecny był konsul Niemiec w Opolu Peter Herr.
W obchodach brali też udział przedstawiciele władz samorządowych z wicemarszałkiem województwa Zbigniewem Kubalańcą i przewodniczącym sejmiku Rafałem Bartkiem na czele.
80. rocznica wyzwolenia Stalagu 344 Lamsdorf: tu było blisko 300 tysięcy jeńców
– Minęło 80 lat od wydarzeń, które co roku sprowadzają nas przed Pomnik Martyrologii Jeńców Wojennych – mówiła dr Violetta Rezler-Wasielewska, dyrektor CMJW.
– Przed dwa potężne betonowe znicze poświęcone wszystkim jeńcom przetrzymywanym tu w latach II wojny światowej. Pomnik wzniesiony na cmentarzu, gdzie pochowano w upodleniu – warstwami w nieoznaczonych mogiłach około 40 tysięcy jeńców. Żołnierzy Armii Czerwonej. Także Polaków przymusowo do niej wcielonych. (…) 17 i 18 marca 1945 roku zakończył tu swoje funkcjonowanie jeden z największych kompleksów obozowych Wehrmachtu w Europie, Stalag 344 Lamsdorf. W latach II wojny światowej było tu internowanych blisko 300 tysięcy żołnierzy prawie z całego świata.
Ζa zmarłych jeńców i ofiary wojny modlili się przedstawiciele Kościołów katolickiego (bp Andrzej Czaja), prawosławnego (bp Jerzy z Wrocławia, ewangelicko-augsburskiego (ks. ppłk Sławomir Fonfara) oraz społeczności żydowskiej i muzułmańskiej.
Odczytano apel poległych. Salwę ku czci jeńców oddała kompania honorowa wystawiona przez 91. Batalion Logistyczny w Komprachcicach.
Pod pomnikiem złożono kwiaty i wieńce. Zapalono znicze. Jako pierwsza hołd jeńcom Stalagu 344 Lamsdorf oddała pani Helena Kamerska z Opola. Była uczestniczką powstania warszawskiego. Za kilka dni skończy sto lat.
Mówił o ucieczkach, o obozie nie
Mira Perstalić mieszka w Opolu. Do Polski przyjechała 32 lata temu w czasie wojny bałkańskiej. Jej ojciec Joco Radišiciu był więźniem Auschwitz i jeńcem w Lamsdorf.
– O pobycie ojca tutaj dowiedziałam się przypadkowo po pół wieku. Nie umiem opisać tego, co tu przeżywam. To jest moje oddanie mu hołdu i wspomnienie – opowiada Mira Perstalić. – Jako dziecko nasłuchiwałam, co mówił o swoich wojennych losach. Wrócił chudy i wygłodzony. Podkreślał, iż nie dlatego, iż Niemcy, u których w gospodarstwach pracował, go głodzili. Oni sami kilka mieli.
Gabriela Kuchna jest bratanicą Jana Kuchny, polskiego zawodowego podoficera. We wrześniu 1939 został on jeńcem w Lamsdorf.
– Był także więźniem Stalagu w Trewirze – opowiada pani Gabriela. Z obu tych obozów uciekał. Z Trewiru skutecznie. Choć został postrzelony. Stryj był wspaniałym, dobrym, uczynnym człowiekiem. Rozpieszczał mnie kiedy byłam dzieckiem. Ale o pobycie w Stalagach nigdy nie opowiadał. O ucieczkach tak. Po ucieczce dotarł do Paryża. Stamtąd w 1946 wrócił do Polski na pokładzie statku SS Kraków. Osiadł niedaleko stąd, w Białej Prudnickiej. Ale do Łambinowic nigdy nie przyjechał. To było dla niego za trudne.
Jeńców zatrudniano w kopalniach
Wśród kilkorga krewnych jeńców przybyłych z Wielkiej Brytanii byli John West i jego siostra Suzanne. Ich ojciec Eric West był w Lamsdorf jeńcem. A wcześniej w wojsku artylerzystą.
– W Lamsdorf spędził w roku 1940 sześć miesięcy – mówi rodzeństwo Westów. – Ponieważ był sprawny fizycznie wysłano go do pracy w kopalniach węgla.
– Nie chciał o tym opowiadać po wojnie – dodaje pan John. – Zmarł w 1992 roku i do tego czasu o jenieckich przeżyciach powiedział ledwo kilka zdań. Jestem tu po raz pierwszy. Udało mi się ustalić, iż ojciec pracował przez pięć lat pod ziemią w kopalni, która potem nosiła nazwę „Szombierki” w Bytomiu. Po zakończeniu tej uroczystości planujemy się tam z siostrą udać.
Po zakończeniu wojny Eric West ukończył studia medyczne i został psychiatrą.


















































