Uchodźcy, którzy mieszkają w hostelu przy ul. Warszawskiej, za trzy tygodnie muszą opuścić ten obiekt. Wojewoda zamyka ośrodek zbiorowego zakwaterowania. W czwartek uchodźcy chcieli porozmawiać z wojewodą i przekazać mu list z prośbą nie zamykać hostelu.
O decyzji wojewody i o pierwszym proteście przeciwko zamknięciu hostelu pisaliśmy kilkanaście dni temu. W wyniku nieprzedłużenia umowy na finansowanie pobytu obywateli Ukrainy w obiekcie przy ulicy Warszawskiej, blisko 500 osób ma opuścić budynek do końca lipca. Mieszkańcy proszą wojewodę o możliwość pozostania w hostelu. W tym celu wysłali list do wojewody, ale nie dostali odpowiedzi. Później wyszli na protest. W czwartek przyszli do Urzędu Wojewódzkiego z nowym listem. Komentują w nim zaproponowane miejsca do przeprowadzki oraz proszą o pozostanie w obiekcie przy ul. Warszawskiej.
„Dajcie możliwość spokojnie doczekać się końca wojny”
Uchodźcy nie są zadowoleni z lokalizacji, które zaproponował UW, ponieważ uważają je za zdecydowanie gorsze.
Maryna przyjechała z czwórką dzieci wprost z frontu. Mieszkali w mieście Kramatorsk, obwodu donieckiego. Uciekając przed wojną, znaleźli się w hotelu Ikar. Warunki życia w Ikarze rodzinie się podobały, ponieważ mieli wyżywienie i swój pokój. Po zamknięciu tego ośrodka, Marynie z dziećmi zaproponowano przenieść się do obiektu Country Park w Tarnowo Podgórnym. Od tego miejsca do szkoły dzieci musiały chodzić pieszo, ponieważ nie miały zapewnionego dojazdu. Przez to rzadko uczęszczały one na zajęcia. Maryna mówi, iż jak tylko dostali miejsce na Warszawskiej, to poczuli ulgę.
– Warunki na Warszawskiej są dobre: mamy zapełnione wyżywienie, własne pokoje, gorącą wodę. Tu nam się podoba, ponieważ znaleźliśmy pracę i szkoły dla dzieci. Ale mój syn, na przykład, ma zaczynać rok od nowa, ponieważ przez trzy miesięcy nie chodził do szkoły, ponieważ ciągle byliśmy przerzucani z miejsca na miejsce. Tak samo mam z pracą: jedną pracę musiałam rzucić, bo się przeprowadziliśmy. Teraz niby mam stabilność, ale znowu musimy się przeprowadzać – opowiada kobieta.
Maryna opowiada, iż miejsca zaproponowane przez wojewodę znajdują się poza Poznaniem i w części z nich nie ma miejsc do pracy lub szkoły dla dzieci. Właśnie z tego powodu chcą pozostać w stolicy Wielkopolski.
– Myślałam choćby nad wynajmem mieszkania, ale z takimi cenami po prostu nie stać mnie. Dlatego przyślijmy tu prosić o niezamykanie hostelu. Dajcie możliwość spokojnie doczekać się końca wojny – dodaje Maryna.
„Przyjechaliśmy nie zarabiać – ukrywamy się przed wojną”
Pani Iryna z trójką dzieci uciekała z Charkowa w marcu zeszłego roku. Najpierw za darmo mieszkała w prywatnym mieszkaniu na Winogradach. Później jednak właściciel postanowił sprzedać mieszkanie i Iryna z dziećmi musiała szukać innego miejsca. Tak znalazła się w hostelu przy ul. Warszawskiej, w którym mieszka już od czterech miesięcy.
– Moje dzieci chodzą do przedszkola i do szkoły. Dobrze się asymilują, uczą się języka, mają nowych przyjaciół. jeżeli zgodzę się na miejsca, które nam zaproponowano, to będę musiała szukać nowych możliwość dojazdu, a to – dziesiątki kilometrów. Lub będę musiała szukać innego przedszkola i szkoły, a to nowy stres dla dzieci. Czyli jak się przeprowadzimy, to będę musiała znowu układać życie na nowo. Przyjechaliśmy nie zarabiać – ukrywamy się przed wojną – opowiada Iryna.
Uchodźcy chcieli porozmawiać bezpośrednio z wojewodą, wyszedł do nich jednak zastępca dyrektora Wydziału Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego Waldemar Paternoga. Przekazał on informacje, iż wojewoda jest w Warszawie, a list do niego należy złożyć w punkcie podawczym. Mieszkańcy hostelu mówią jednak, iż poprzedni list był składany miesiąc temu w taki sam sposób i odpowiedzi nie dostali.
„Ja tej wojny nie wywołałem”
Mieszkańcy w rozmowie z pracownikami UW skarżyli się na to, iż kolejna przeprowadzka będzie przede wszystkim stresem dla dzieci. Waldemar Paternoga powiedział, iż to „nie ma znaczenia”, ponieważ w ramach pomocy humanitarnej zaproponowano listę miejsc, do których mogą się przeprowadzić uchodźcy. Między pracownikami urzędu i uchodźcami doszło do sprzeczki słownej.
– Ja tej wojny nie wywołałem, proszę pani – odpowiedział Paternoga.
Uchodźcy stają przy swoim i chcą zostać w ośrodku przy ul. Warszawskiej.
– Wojewoda wielkopolski będzie refinansował pobyt obywateli Ukrainy w obiekcie o nazwie Akademik Warszawska do końca trwania umowy, tj. do 31 lipca br. Oznacza to, iż od 1 sierpnia br. pobyt obywateli w tym obiekcie nie będzie refinansowany przez wojewodę. jeżeli ktoś wyrazi chęć pozostania w obiekcie, wówczas taka osoba będzie ponosić opłaty samodzielnie na warunkach ustalonych z właścicielem obiektu – podaje Nina Swarcewicz, Zastępca Rzecznika Prasowego.
Obywatelom Ukrainy, którzy korzystali do tej pory z zakwaterowania w obiekcie przy ul. Warszawskiej, zaproponowano dotychczas następujące lokalizacje:
- obiekt przy ul. Zaniemyskiej w Poznaniu,
- hotel Dorian w Poznaniu,
- Ośrodek w Skorzęcinie,
- Rogoźno,
- Żerków,
- Sokolniki Wielkie.
Czytaj także: Ponad 15 mln zł. kary dla poznańskiej firmy. Decyzja Prezesa UOKiK.