Paryż i Warszawa zamierzają do końca czerwca podpisać „traktat premium”, pierwszą tak wysokiej rangi umowę o przyjaźni między Francją a krajem, który z nią nie graniczy – powiedział PAP ambasador Francji Etienne de Poncins. Dodał, iż za rządów Donalda Tuska relacje polsko-francuskie przeszły „z ciemności do jasności”.
„W zawodzie dyplomaty trzeba mieć trochę szczęścia. Ja miałem to szczęście, iż przyjechałem do Warszawy w momencie dość radykalnych zmian, zwłaszcza w podejściu Polski do Europy, a także do Francji” – zauważył w wywiadzie dla PAP de Poncins, który objął funkcję ambasadora w Polsce we wrześniu 2023 roku po czterech latach kierowania placówką w Kijowie.
„Objęcie władzy przez rząd Tuska zostało bardzo dobrze przyjęte we Francji i pozwoliło na znaczący postęp w stosunkach polsko-francuskich” – zaznaczył dyplomata.
Zdaniem de Poncins obie strony rozumieją się teraz lepiej: podczas gdy Francja uznała polską słuszność w sprawie rosyjskiego zagrożenia, Warszawa zdała sobie sprawę, iż rację miał też Paryż, który od lat postulował większą autonomię Europy w dziedzinie obronności i energetyki dzięki energii jądrowej. Dodatkowo – jak stwierdził ambasador – sukces gospodarczy Polski i sprawne wydatkowanie przez nią funduszy unijnych pokazały, iż Warszawa jest bardzo ważnym aktorem w UE, którego „należy słuchać”.
„Obecnie Paryż i Warszawa odkrywają się na nowo, a we Francji mówi się o polskim momencie w Europie. Teraz trzeba to przełożyć na konkretne dokumenty, a mianowicie na projekt traktatu z Nancy” – uznał de Poncins.
Nawiązał w ten sposób do zapowiadanego od paru miesięcy nowego traktatu o przyjaźni polsko-francuskiej. Jak zaznaczył ambasador, pomysł zawarcia takiej umowy pojawił się już po wyborach parlamentarnych w 2023 roku, które przyniosły zwycięstwo Koalicji Obywatelskiej. w tej chwili prace nad dokumentem są w fazie konsultacji między polskim a francuskim resortem spraw zagranicznych.
Do podpisania traktatu ma dojść przed końcem czerwca w Nancy – miejscu symbolicznym dla relacji polsko-francuskich, bo to tu po wygnaniu z kraju osiadł jako książę Lotaryngii polski król Stanisław Leszczyński, teść króla Francji Ludwika XV.
De Poncins podkreślił, iż obecna umowa regulująca stosunki polsko-francuskie, zawarta w 1991 r., jest przestarzała i nie przystaje do rzeczywistości, w której Polska jest kluczowym partnerem w UE. „Dla przykładu, poprzedni traktat wskazywał na to, iż Francja powinna wykonać wszystkie możliwe wysiłki, aby umożliwić wstąpienie Polski do UE, a przecież od rozszerzenia Wspólnoty o Polskę minęło już ponad 20 lat” – zauważył.
„Teraz musimy wznieść francusko-polskie relacje na ten sam poziom, na jakim utrzymujemy je z naszymi głównymi partnerami w UE: Włochami, Hiszpanią i Niemcami” – oświadczył.
Polska ma być pierwszym krajem, który nie sąsiaduje z Francją, a z którym Paryż zawrze tak wysokiej rangi umowę, czy – jak ją nazwał dyplomata – „traktat premium”. „To znak odbudowy zaufania między Francją a Polską” – podkreślił.
O ile traktat będzie miał charakter wszechstronny i obejmował wszystkie obszary współpracy, od gospodarki po kulturę, o tyle po stronie francuskiej akcent ma zostać położony na współpracę obronną. „Chodzi o wzmocnienie europejskiego filaru obronnościowego w NATO i budowanie prawdziwej suwerenności Unii Europejskiej w zakresie bezpieczeństwa” – sprecyzował ambasador. „Kwestia energetyki jest dla nas także ważna. Polska i Francja należą do europejskiego sojuszu na rzecz energetyki jądrowej” – dodał dyplomata.
Między Warszawą a Paryżem istnieją jednak pewne różnice w wizjach tego, jak dozbrajać Europę, a jednym z głównych obszarów tarć jest kwestia zakupów od państw pozaeuropejskich. Podczas gdy Polska w ostatnich latach złożyła ogromne zamówienia zbrojeniowe w USA i Korei Południowej, to Francji, posiadającej najsilniejszy przemysł obronny na Starym Kontynencie, zależy na tym, aby kraje UE kupowały broń europejską.
Prezydent Francji Emmanuel Macron, który w UE promuje ideę „Buy European”, zapowiedział niedawno, iż Francja będzie zabiegać o kontrakty zbrojeniowe z europejskimi krajami, które teraz zaopatrują się w USA. Stwierdził też, iż kraje członkowskie powinny dokonać pod tym kątem ponownej oceny aktualnych zamówień.
„Parę lat temu słyszeliśmy od Polski argument, iż produkcja broni w Europie nie jest wystarczająca i dlatego musi ona kupować ją +z półki+ od państw spoza UE” – powiedział ambasador.
„Jednak o ile ten argument był uzasadniony dwa czy trzy lata temu, o tyle teraz nie jest już aktualny, bo Europejczycy – i to nie tylko Francuzi – pokazują zdecydowanie zdolność do przyspieszenia produkcji” – podkreślił dyplomata, podając przykład armatohaubic Caesar, flagowego produktu francuskiego przemysłu obronnego, którego produkcję od początku wojny Rosji z Ukrainą zwiększono kilkakrotnie.
Dyplomata przekonywał, iż Polska, decydując się na współpracę z francuską zbrojeniówką, wzmocniłaby własny przemysł, bo realizacja potencjalnych kontraktów odbyłaby się w „duchu partnerstwa”.
Jako przykład podał francuską ofertę w ramach programu „Orka”, który zakłada zakup trzech okrętów podwodnych dla polskiej marynarki wojennej.
Jednym z oferentów jest francuski gigant stoczniowy Naval Group, który proponuje Polsce okręty typu Scorpene. O zamówienia z Polski konkuruje m.in. z Niemcami, Szwedami i Włochami, a także z Koreą Południową.
„Gdybyśmy my dostali zamówienie, byłoby ono realizowane w ramach partnerstwa z Polską, a duża część produkcji odbywałaby się w polskich stoczniach” – powiedział de Poncins.
„Zupełnie nie przeszkadza nam wymóg Warszawy, aby 50 proc. kupowanego przez nią sprzętu bojowego było produkowane w zakładach na terytorium Polski” – stwierdził, odnosząc się do wyznaczonego przez rząd w Warszawie celu, aby połowa tego, co Polska wydaje na sprzęt wojskowy, zostało w rodzimym przemyśle obronnym.
„Chcemy nawiązywać partnerstwa, a nie tylko sprzedawać broń” – zaznaczył. „Ale to trochę jak z kurą i jajkiem. o ile nie będzie zamówień europejskich, to nigdy nie będzie też europejskiej produkcji” – skwitował francuski ambasador. (PAP)