Blinken przekazał sensacyjne informacje dotyczące Chin i Putina. "Mamy podstawy, by wierzyć"

wiadomosci.gazeta.pl 2 dni temu
Zdjęcie: Fot. REUTERS/Andrew Caballero-Reynolds


Pomimo sojuszu Moskwy z Pekinem to właśnie Chiny w trakcie wojny w Ukrainie mogły odwieść Władimira Putina od planu rozmieszczenia broni nuklearnej - oświadczył w rozmowie z "Financial Times" ustępujący sekretarz stanu USA Antony Blinken.
Co się dzieje: Ustępujący sekretarz stanu USA Antony Blinken udzielił obszernego wywiadu "Financial Times", w którym poruszył m.in. kwestię wojny w Ukrainie. Jak podkreślił amerykański urzędnik, Putin zdawał się rozważać rozmieszczenie nuklearnej broni w związku z konfliktem. - choćby jeżeli prawdopodobieństwo wzrosło z 5 do 15 procent, jeżeli chodzi o broń jądrową, nic nie jest poważniejsze - oświadczył. Przyznał jednak, iż w tej kwestii pomoc mogła nieoczekiwanie nadejść z Chin.


REKLAMA


Co powiedział Blinken: Od czasu pełnoskalowej inwazji Rosji na Ukrainę w 2022 roku Pekin stał się głównym sojusznikiem Moskwy, mimo iż Chiny oficjalnie zaprzeczają oskarżeniom o wspieranie wysiłków militarnych armii Putina. Blinken oświadczył, iż to właśnie Pekin mógł wywrzeć wpływ na przywódcę Rosji w kwestii prób szantażu nuklearnego. - Mamy podstawy, by wierzyć, iż Chiny zwróciły się do Rosji i powiedziały: "Nie róbcie tego" - oświadczył.


Zobacz wideo Jak najskuteczniej bronić się przed Rosją?


"Putin poniósł strategiczną porażkę": Taki właśnie wniosek wysnuł amerykański urzędnik. Jak podkreślił, przywódca Rosji pchnął Zachód do działania, w efekcie czego NATO jest większe i dysponuje większymi zasobami niż kiedykolwiek wcześniej. Odniósł się także do krytyki Trumpa względem państw członkowskich. Jego zdaniem sojusznicy, którzy zapewnili 150 miliardów dolarów (oprócz 100 miliardów dolarów z Waszyngtonu), zrobili wszystko, co mogli. - Nie sądzę, by ktokolwiek mógł narzekać, iż nie zrobili tego, co do nich należy - podsumował Blinken.
Przeczytaj także: "To już oficjalnie. Blokował pomoc dla Ukrainy. Został trzecią osobą najpotężniejszą w państwie".Źródło: Financial Times
Idź do oryginalnego materiału