Jego odkrycie było sensacją, o której pisano nie tylko w Polsce. w tej chwili bunkier w bielskim Lipniku wydaje się kompletnie zapomniany.
Pisaliśmy o ciekawym, a mało znanym relikcie drugowojennych zmagań, jaki można zobaczyć nad Białą w Czechowicach-Dziedzicach, tuż przy granicy z Bielskiem-Białą. To tak zwane „zęby smoka”, czyli fragment zapory przeciwczołgowej stanowiącej element pasa umocnień linii obronnej b2-Stellung, utworzonej przez Niemców w drugiej połowie 1944 roku w celu powstrzymania spodziewanej ofensywy Armii Czerwonej w głąb Rzeszy. Publikacja spotkała się z dużym zainteresowaniem czytelników, więc przypominamy o jeszcze jednej pozostałości po umocnieniach opisywanego pasa umocnień w naszym regionie. Mowa o unikatowym schronie bojowym typu Bauform 251, który można zobaczyć w Lipniku.
Trudne do zniszczenia
Schrony typu Bauform 251 były wykonane z żelbetonu, wkopane głęboko, a na ich stropie montowano wieżę z czołgu. Załoga schronu mogła nią obracać o 360 stopni i prowadzić dookolny ogień, niszcząc wszystko, co znajdowało się w zasięgu. Te umocnione pancerne stanowiska ogniowe składały się z dwóch pomieszczeń: tak zwanej izby bojowej, nad którą zamontowana była wieża oraz pomieszczenia amunicyjnego, gdzie przechowywano zapasy, w tym pociski do działa. Taki układ ma również obiekt, który można zobaczyć w Lipniku.
Fortyfikacje tego typu okazały się bardzo skuteczne i trudne do zniszczenia. Największą zaletą była ich niewielka wysokość, która w połączeniu z dodatkowym maskowaniem czyniła je niewidocznymi dla atakujących. Pancerna wieża wystawała tylko nieco ponad poziom gruntu. Nacierające na takie stanowisko czołgi nie zawsze mogły choćby tak obniżyć kąt ustawienia lufy, aby wycelować w strzelające do nich z poziomu ziemi działo. Tymczasem załoga bunkra mogła skutecznie eliminować zarówno pojazdy pancerne wroga, jak również nacierających żołnierzy. Jedynym sposobem wyeliminowania takiego ziejącego ogniem bunkra był w praktyce ciężki ostrzał artyleryjski.
Niemcy (choć pierwsi na ten pomysł wpadli Włosi) chętnie sięgali po to rozwiązanie, instalując pancerne schrony bojowe w kluczowych punktach swoich linii oporu. Początkowo umieszczano na nich standardowe wieże czołgowe, wymontowane z uszkodzonych czy niesprawnych maszyn. Później zaczęto produkować specjalnie przystosowane dla nich wieżyczki, pozbawione osprzętu i wyposażenia potrzebnego w czołgu. Wielkość i typ schronu zależały od rodzaju wieży, jaka miała się na nim znaleźć.
Schron w Lipniku jest jednym z największych tego typu. Co ciekawe, był przystosowany do wieży ze zdobycznego sowieckiego czołgu KW-1. Czołg ten zaprojektowano jeszcze przed wojną. Miał mnóstwo wad, ale i zalety: był bardzo mocno opancerzony i posiadał potężne działo kalibru 76,2 mm (do tego 2 karabiny maszynowe), pozwalające zniszczyć każdy wrogi czołg i pojazd pancerny. Lipnicki Bauform 251 odegrał z pewnością istotną rolę podczas obrony Bielska przez Wehrmacht w lutym 1945 roku – znajdował się bowiem na głównym kierunku natarcia na Bielsko.
Ciężkie walki o miasto
Przypomnijmy. Pod koniec stycznia 1945 roku posuwające się na zachód czołowe oddziały sowieckiej 38. Armii zajęły Kozy, a także pobliskie Wróblowice i stanęły na przedpolach Bielska, naprzeciw chroniącej miasto linii obronnej b2-Stellung. 1 lutego radziecka 121. Dywizja Piechoty przypuściła frontalne natarcie na Lipnik. Mimo przygotowania artyleryjskiego i zaciętych walk, czerwonoarmistom nie udało się przełamać pasa umocnień. Co więcej Niemcy kontratakowali z użyciem jednostek pancernych, zadając nacierającym duże straty. Walki prowadzono w tym czasie głównie na terenie Górnego Lipnika.
Po trzech dniach intensywnych starć dowództwo radzieckie postanowiło zaprzestać frontalnych ataków na pas lipnickich umocnień i spróbować oskrzydlić z obu stron najważniejsze niemieckie pozycje obronne. Przez cztery kolejne dni na linii frontu panował względny spokój, a obie strony prowadziły głównie wzajemny ostrzał artyleryjski.
Sytuacja zmieniła się 7 lutego. Niemcy spróbowali przeprowadzić silny kontratak w kierunku Kóz i odepchnąć Sowietów na wschód. Natarcie nie przyniosło jednak spodziewanego efektu, a niepowodzenie Niemców wykorzystali Rosjanie. Następnego dnia, siłami 271. Dywizji Piechoty, zaatakowali Straconkę i Leszczyny, okrążając tym samym Lipnik od południa. Tego samego dnia wieczorem przełamana została główna linia obrony w Lipniku. W efekcie 12 lutego wojska radzieckie opanowały całe miasto.
Sensacyjne odkrycie
Trudno powiedzieć czy, a jeżeli tak – to w jakim stopniu, w czasie tych walk ucierpiał lipnicki bunkier. Po wojnie nikt specjalnie nie zawracał sobie głowy poniemieckimi fortyfikacjami. Wszelkie ślady po dawnym bunkrze gwałtownie uległy zatarciu. Dziś nikt by o nim nie wiedział, gdyby nie ogromna inwestycja drogowa związana z budową wschodniej obwodnicy Bielska-Białej. To wtedy buldożery przygotowujące teren pod przyszłą dwupasmówkę natrafiły na ukryty pod ziemią betonowy bunkier. Był 2009 rok.
Schron nie posiadał wieży, która najprawdopodobniej zaraz po wojnie została zdemontowana i oddana na złom. Taki los spotykał bowiem zwykle zniszczony i porzucony gdzieś w polach sprzęt pancerny. Natomiast sama betonowa konstrukcja została najpewniej specjalnie przykryta ziemią, aby nie przeszkadzała w uprawie roli.
Odkrycie Bauform 251 odbiło się szerokim echem w całym kraju i nie tylko. Zwłaszcza w kręgu miłośników historii i militariów. Znalezisko uznano za jedyny tego typu obiekt na świecie, jaki zachował się do naszych czasów.
Początkowo nie było wiadomo, jaki los spotka dawny bunkier, stojący na środku powstającej drogi. Ostatecznie, dzięki staraniom miłośników dawnych fortyfikacji oraz zaangażowaniu Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków, Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad postanowiła zachować ten unikatowy obiekt. Trzeba go było przesunąć w bok, aby umożliwić budowę szosy. Wykorzystano do tego potężny dźwig, który przestawił betonowy bunkier na skarpę położoną po zachodniej stronie ekspresówki.
Stoi tam do dzisiaj, ale pomimo zachwytów sprzed lat, znowu popadł w zapomnienie. Mało kto wie o jego istnieniu, a jeszcze mniej osób wie, jak do niego trafić. Choć stoi kilka metrów od ruchliwej arterii, dotarcie do niego nie jest łatwe. Ani sam schron, ani dojście do niego, nie jest w żaden sposób oznaczone w terenie. Sam bunkier też nie prezentuje się najlepiej. Częściowo jest zalany wodą, widać, iż od dawna służy za wysypisko śmieci. Mimo to warto go zobaczyć. To nie lada gratka dla osób interesujących się historią II wojny światowej, a zwłaszcza pochodzącymi z tego okresu fortyfikacjami. Do schronu prowadzi – równoległa do przebiegu obwodnicy – polna droga, boczna od ulicy Krakowskiej.