Chersoń: poczekajmy z opiniami

zorard.wordpress.com 2 lat temu

Nieoczekiwane wycofanie się Rosji z Chersonia zakończone 11 listopada wywołało gniew a choćby rozpacz wśród Rosjan zaś euforia wśród Ukraińców oraz na Zachodzie, gdzie przedstawia się to jako zwycięztwo Ukrainy – fałszywie od strony wojskowej, ale prawdziwie od strony politycznej. Wydarzenie to wydaje bowiem potwierdzać to, co mówiła propaganda Zachodu od miesięcy – iż Rosja już, już przegrywa, iż Ukraina wygra tą wojnę wypierając Rosję poza swoje granice z 2013 roku.

Może tak być. Ale może też tak nie być.

Chcę przypomnieć o jednej ważnej rzeczy: nie wiemy co się naprawdę dzieje. Nikt z nas, cywili pozbawionych dostępu do informacji tajnych, analiz zwiadu satelitarnego, analizy nasłuchów i danych wywiadu agenturalnego, nie ma pojęcia ani co się adekwatnie dzieje na linii frontu ani – tym bardziej – dlaczego. Przede wszystkim zaś nie wiemy jaki jest rzeczywisty stan sił stron walczących – jakie poniosły straty w ludziach i sprzęcie, ile nowego sprzętu i ludzi otrzymały, jakie jest morale w oddziałach, co jest dostępne i przygotowywane na tyłach, jakie zakulisowe rozmowy się toczą itp. itd. Czyli informacje o zajęciu przez jedną ze stron takiej czy innej miejscowości podawana przez media najczęściej nie jest podważana przez drugą stronę, zatem można przyjąć, iż to prawdziwe informacje – i te są nam dostępne. Ale dane o stanie sił, planach, zakulisowych rokowaniach, są nam niedostępne – jeżeli cos choćby jest podawane oficjalnie na temat prawie na pewno jest nieprawdą, a w każdym razie nie mamy szans odróżnić jak dalekie od tej prawdy jest.

Warto tu zwrócić uwagę na analogie historyczne: w tej chwili wiemy tyle, ile przeciętny Anglik, Francuz czy Niemiec wiedział o tym co się dzieje w roku 1941 czy 1942 (o czym już pisałem). Informacje o zdobyciu takiej czy innej miejscowości miały znaczenie jeżeli miejscowość była niedaleko i znaczyło to, iż trzeba rzucić się do ucieczki. Jednak dla oceny sytuacji ogólnej nie miało to większego znaczenia bo – tu się powtórzę – choć jako cywile mamy czasem jedną część informacji (jak się przesunęła linia frontu) to nie mamy w ogóle tej drugiej, ważniejszej, a więc jaki jest stan sił walczących i ich zamiary. Owszem, z czasem wychodzą duże trendy bo tych ukryć się sposób, póki jednak wojsko ukraińskie lub rosyjskie nie pokona naprawdę znaczącego dystansu – lub nie zostanie ogłoszone zawieszenie broni i rozpoczęcie rozmów pokojowych względnie kapitulacja którejś ze stron – nam, cywilom bardzo ciężko jest rzetelnie ocenić sytuację. I to niezależnie od wykształcenia czy statusu „eksperta” w mediach – po prostu nie mamy prawdziwego obrazu sytuacji.

Dodajmy, iż jak sądzę tego obrazu nie mają również najważniejsze oficjalnie osoby w państwie – czy raczej tej atrapie, która nam za państwo służy – ani prawdopodobnie także tak zwane „służby”. Nie posiadając własnego zwiadu satelitarnego ani własnych siatek wywiadowczych na terenie walk muszą polegać na informacjach przekazywanych przez „sojuszników” czyli służby wywiadowcze i dyplomatyczne USA, a te przekazują to, co jest im wygodne – dezinformowanie wasali nie jest ani niczym nowym ani niczym niezwykłym.

Z tego powodu proponuję wstrzymać się z ocenami dopóki nie upłynie nieco czasu i sprawy się nie wyjaśnią. Miejmy przy tym świadomość, iż pełne rozjaśnienie może nastąpić dopiero kilka dekad po zakończeniu wojny (znowu analogia historyczna: o złamaniu niemieckiej Enigmy i znaczeniu tego dla przebiegu wojny historycy i ogólnie zainteresowani cywile dowiedzieli się dopiero na początku lat 70-tych a więc ponad ćwierć wieku po zakończeniu działań wojennych, nim dotarło to do powszechnej świadomości i podręczników historii minęła kolejna dekada).

Zwycięstwo Ukrainy nie pozostało przesądzone podobnie jak porażka Rosji. Możliwe są wciąż i inne opcje, łącznie z tą, iż wojna ma charakter do pewnego stopnia teatralny a Putin i koledzy grają tak naprawdę w tej samej drużynie co kontrolerzy Bidena i pomagają zagnać nas do cyfrowego więzienia Wielkiego Resetu.

Idź do oryginalnego materiału