Chiny czy USA. Kto zostanie światowym hegemonem przyszłości? Jakie miejsce w układzie imperiów zajmie Rosja?

instytutsprawobywatelskich.pl 2 tygodni temu

Z Magdaleną Ziętek-Wielomską rozmawiamy o geopolitycznym trzęsieniu ziemi, polityce opartej na realiach, międzynarodowych sojuszach, polityce polskich elit, ideologizacji działań Zachodu i Ameryce jako produkcie.

Magdalena Ziętek-Wielomska

Prezes Fundacji Instytut Badawczy Pro vita bona, zastępca redaktora naczelnego czasopisma naukowego „Pro Fide Rege et Lege” i redaktor naczelny internetowego miesięcznika „Nowoczesna Myśl Narodowa”. Publicystka, autorka kilkudziesięciu publikacji naukowych, działaczka społeczna. Zajmuje się sterowaniem społecznym, cybernetyką i filozofią. Propaguje budowanie otoczenia przyjaznego myśleniu.

Małgorzata Jankowska: „Trump, Xi Jinping, Putin – co nas czeka po wyborach w USA?” to pierwsza z debat tegorocznego VI Forum Geopolitycznego (21-22.09) w Łodzi m.in. z Pani udziałem.
Zanim rozpocznie się Forum, porozmawiajmy o tych trzech imperiach: Stanach Zjednoczonych, Chinach i Rosji. Ich perspektywach geopolitycznych, wzajemnych interesach i działaniach.

Światowa szachownica geopolityczna, na której nieustannie coś się dzieje, jest bardzo dynamiczną przestrzenią. Jakie cechy i umiejętności są teraz potrzebne politykom, decydentom w państwie? Czego wymaga od nich ta sytuacja i czego oczekują ludzie?

Magdalena Ziętek-Wielomska: jeżeli chodzi o świat Zachodu, podstawową umiejętnością, którą powinni posiadać prawdziwi politycy, jest zdolność do odróżniania ideologii od rzeczywistości. Świętej pamięci polski socjocybernetyk docent Józef Kossecki odróżniał motywacje poznawcze od ideologicznych.

Moim zdaniem świat Zachodu jest w stanie głębokiego kryzysu. Źródłem jego klęski jest właśnie nieodróżnianie tego, co realne, rzeczywiste, od różnego rodzaju kalek ideologicznych czy wręcz propagandowych. W tej chwili najpilniejszą rzeczą, którą Zachód ma do odrobienia i wszyscy ci, którzy chcą zajmować się odpowiedzialnie polityką, jest zrozumienie, jak bardzo zideologizowane jest myślenie ludzi Zachodu i przez to, jak bardzo odklejone od rzeczywistości. Zrozumienie, jak często osoby, które w swoim subiektywnym mniemaniu chcą dobrze – bo na przykład walczą o demokrację, o prawa człowieka – są tylko i wyłącznie marionetkami w rękach tych, którzy tworzą ideologie, a za fasadą pięknych haseł kryją się bardzo, bardzo brutalne interesy.

W sferze publicznej świat zachodni oduczył się myślenia w kategoriach realnego układu sił, realnych interesów, tego co się naprawdę dzieje. Na wszystko nakładana jest kalka ideologiczna – demokracja, prawa człowieka – bez pytania, jak to rzeczywiście funkcjonuje.

Same idee są jak najbardziej szczytne i mają duży potencjał, żeby służyć ludziom. Tylko niestety one w dużej mierze pełnią rolę fasadową. Są tylko i wyłącznie narzędziem dla określonych grup interesów, żeby w taki ukryty sposób mogły realizować swoje cele.

W tej chwili najważniejsze jest, żeby przestać myśleć kalkami ideologicznymi i zacząć patrzeć, gdzie mamy problemy, jakimi możliwościami realnie dysponujemy, żeby je rozwiązywać i w jaki sposób, co jest do tego potrzebne. Na tym polega życie – na rozwiązywaniu określonych problemów w oparciu o zasoby, które posiadamy.

Podsumowując, trzeba przestać bujać w ideologicznych obłokach i stanąć mocno na ziemi. Przywrócić umiejętności, chociażby liczenia, sprawdzania, jakimi zasobami się dysponuje i po prostu patrzenia na to, co jest możliwe, z jakimi kosztami się wiąże.

Nigdy nie ma idealnego rozwiązania, zawsze jest to, czego uczyła cała filozofia klasyczna – ważenie argumentów, racji, interesów, szukanie optymalnego rozwiązania, ale optymalnego w kontekście tego, co jest realnie możliwe, a nie w idealnym świecie.

Czy może Pani podać chociaż jeden przykład, żeby Czytelnikom zobrazować tę myśl?

Najbardziej dosadną, a jednocześnie budzącą najwięcej kontrowersji, jest kwestia Ukrainy, co pokazuje, jak bardzo odrealniony jest świat Zachodu. Żeby wygrać wojnę trzeba mieć określone zasoby, ilości broni, możliwości produkcyjne tej broni, określoną liczbę rekrutów, zaplecze. To jest prosty rachunek, prawda?

Oczywiście nie można z góry powiedzieć, iż ten, kto ma więcej broni, musi automatycznie wygrać, bo znamy z historii przypadki dowódców, którzy braki materiałowe nadrabiali dobrą strategią, taktyką. Jednak zasadniczo jeden żołnierz nie pokona milionowej armii, to jest oczywisty rachunek sił.

Patrząc obiektywnie, z punktu widzenia Ukrainy rozmowy pokojowe byłyby najlepszym rozwiązaniem, ale prawdopodobnie odpowiedni moment został przegapiony i jest już na to za późno. Rosja była gotowa do rozmów na początku tego konfliktu zbrojnego, z każdym kolejnym miesiącem zainteresowanie Rosji takimi rozmowami spadało. Dysponujemy potwierdzonymi informacjami, iż także Ukraina do takich rozmów była gotowa, ale zostały one zablokowane przez państwa zachodnie.

Idź do oryginalnego materiału