Na facebookowym profilu "Wyżywienie w wojsku" publikowane są nadsyłane anonimowo zdjęcia posiłków i racji żywieniowych, które otrzymują polscy członkowie służb mundurowych. Wiele z nich wygląda zupełnie normalnie. Kasza, kotlet, szpinak i zupa pomidorowa; grochówka, kluski śląskie z mięsnym sosem i spory kawałek drożdżówki z cynamonem; kasza gryczana, klopsiki w sosie, surówka i zupa warzywna... To kilka przykładów zdjęć, które pojawiły się w ostatnich dniach. Wśród zwyczajnych posiłków pojawiają się jednak i te niecodzienne, a do takich należy "zupa parówkowa".
REKLAMA
Zobacz wideo Przesolona zupa to nie sytuacja bez wyjścia. Oto sposoby, by ją uratować!
Co jedzą żołnierze w wojsku? Zupa nie podbiła serc internautów
Fotografia opublikowana została 5 marca 2025 roku i ma przedstawiać zaserwowane wojskowym oddziałom gospodarczym pod koniec lutego danie. Wystarczyło kilka dni, by zebrał ponad 3,5 tysięcy reakcji i ponad 960 komentarzy. Zawartość wojskowego bemara raczej nie zrobiła wrażenia na internautach.
Komentujący zwracali uwagę, iż "Franek Dolas by lepiej gotował", a zupa "wygląda jak pomyje". Niektórzy dopytywali nawet, jak wyglądała "przed pierwszym spożyciem" i wspominali kolonie z dzieciństwa, gdy na śniadanie, obiad i kolację serwowano parówkowe rarytasy w różnych wariacjach.
Rozumiem, iż to nie będzie żarcie Gesslerowej, tylko jak w szpitalu, dużo dla dużej ilości osób, będzie papierowe, to nie restauracja... Ale są pewne granice, przecież to wygląda tak obrzydliwie, iż idzie bełta walnąć na sam widok...
Szefa kuchni do kotła.
O święta makrelo...
Ooo, same delikatne podniebienia. Na froncie takich rarytasów prawdopodobnie nie będzie
- zwrócił uwagę jeden z internautów. Nie był to głos odosobniony, bo wśród wielu żartobliwych i oburzonych komentarzy zdarzały się i takie, których autorzy podkreślali, iż to przecież wojsko, a narzekanie to przesada, bo prawdopodobnie nie było to jedyne danie do wyboru.
Dietetyczka komentuje "zupę parówkową". "Przypomina mi lata 90."
Danie nie przypadło do gustu nie tylko internautom. - Zupa parówkowa? To żart? choćby nie słyszałam o takim "wynalazku", ale przypomina mi lata 90. - oceniła w rozmowie z "Faktem" dietetyczka Teresa Mieszczańska i tłumaczyła, iż taka "zawiesina" na wywarze z warzyw do najzdrowszych raczej nie należy. Szczególnie gdy zaczniemy się zastanawiać, jaka adekwatnie jest zawartość mięsa w zaserwowanych w ten sposób parówkach i czy nie jest to najtańsze mięso oddzielone mechanicznie.
Przypomniało jej to danie z "gorszych czasów", gdy do wody wrzucano kiełbasę, doprawiało, zagęszczało mąką z wodą i śmietaną, a na koniec dodawano ugotowane ziemniaki. - Można było się najeść do syta, a w ciężkich czasach to było przecież priorytetem - podsumowała i dodała, iż raczej "większość Polaków nie jada tak we własnych domach".
Skusisz się na zupę parówkową? Zapraszamy do udziału w sondzie oraz do komentowania.
Dziękujemy za przeczytanie naszego artykułu.
Zachęcamy do zaobserwowania nas w Wiadomościach Google.