Czego nas uczy bitwa warszawska 1920 roku? Pokazuje, jak można powstrzymać Rosję

opolska360.pl 4 godzin temu

– 105 lat po „cudzie nad Wisłą”, bitwa warszawska 1920 roku zaliczana jest do kilkunastu największych i najważniejszych w historii. Część historyków uważa, iż to przesada, skoro walczyło w niej „tylko” około 200 tysięcy żołnierzy. A bolszewicy, wbrew hucznym zapowiedziom, nie daliby rady przenieść rewolucji do Niemiec.

– Bitwa warszawska była bardzo ważna. Zwłaszcza, gdy popatrzymy na nią nie tylko z perspektywy liczby żołnierzy, ale też społeczeństw. Zdecydowana większość polskiego społeczeństwa angażowała się w to, by obronić odzyskaną zaledwie dwa lata wcześniej niepodległość. Trzeba też mieć – po 105 latach – świadomość tego, co się od bitwy warszawskiej zdarzyło w polsko-radzieckich i polsko-rosyjskich relacjach. Naznaczyła je m.in. II wojna światowa i oderwanie części państwa polskiego oraz ponowna utrata niepodległości, zbrodnia katyńska, która wiele lat czekała na wyjaśnienie i zależność od Związku Sowieckiego aż do 1989 r.

Do tej perspektywy trzeba dodać także to, iż polscy historycy mieli dostęp do dokumentów w Rosji praktycznie tylko przez pierwszą dekadę po 1989. No i trwającą w wyniku rosyjskiej agresji wojnę w Ukrainie. Wojna 1920 uświadamia nam, iż zagrożenie ze wschodu było i jest realne. Że jeżeli rosyjski ekspansjonizm nie zostanie powstrzymany, możemy mieć powtórkę z tej historii.

Bitwa warszawska. Piłsudski, Rozwadowski i spory o zasługi

– Przez lata toczył się spór o autorstwo genialnego manewru, który pozwolił odepchnąć bolszewików od Warszawy. Rozwadowski współpracował z marszałkiem Piłsudskim, ale potem konflikt o zasługi podzielił ich samych i historyków w Polsce. Taki już mamy charakterek narodowy?

– Bez wątpienia też. Ale proszę pamiętać, iż kiedy jest wspólny wróg, społeczeństwo się jednoczy. Podziały schodzą na plan dalszy. W sierpniu 1920 roku najważniejsza była obrona niepodległości. Spory nabrzmiewały po wojnie. Generał Rozwadowski miał znaczące zasługi w bitwie warszzawskiej i wniósł istotny wkład w ocalenie Warszawy i pokonanie bolszewików, ale to Piłsudski był „słońcem” polskiej polityki, które miało świecić najbardziej jasnym światłem. Dla konkurentów nie było miejsca. Na to nałożyły się także wcześniejsze polityczne podziały z przełomu XIX i XX wieku. One eksplodowały po zakończeniu I wojny światowej. Już w 1922 roku mieliśmy w Polsce poważny kryzys polityczny, gdy Piłsudski zablokował objęcie urzędu premiera przez Korfantego. Do tego ciągu konfliktów należą też wybory prezydenckie i tragiczna śmierć Gabriela Narutowicza. Nie sympatyzuję ani z Piłsudskim, ani z Rozwadowskim, ale uznaję, iż wodzem naczelnym był marszałek. Gdyby wojna została przegrana, to byłaby jego wina. Więc i polski sukces, w tym sukces naszego radiowywiadu i determinację broniących swej ziemi polskich chłopów również on firmował. To jest pewna całość.

Kiedy bitwa warszawska się toczyła, współpracowano. Po jakimś czasie, z dystansu, zaczęło się dzielenie włosa na czworo. Z dzisiejszej perspektywy już wiemy, iż najważniejszy był końcowy efekt. Także historycy sympatyzujący z Piłsudskim przyznają, iż on sam by bitwy warszawskiej ani tej wojny nie wygrał. Powinniśmy po latach docenić przede wszystkim ogromny wysiłek polskiego społeczeństwa. Walki o granice pokazały determinację ogółu społeczeństwa. Sprzyjający bolszewikom komuniści cieszyli się minimalnym poparciem.

– Bitwa warszawska, pojęcie „cudu nad Wisłą” przypomina, iż tamto polskie społeczeństwo było bardziej niż dziś religijne i gotowe przypisać pokonanie bolszewickiej Rosji wsparciu Matki Boskiej. Ale warto przypomnieć, iż do języka polskiej historii wprowadził je Stanisław Stroński, który pisał o „cudzie nad Marną”. Zaskakującym powstrzymaniu prących na Paryż w 1914 roku Niemców…

– Niewątpliwie dla polskiego społeczeństwa przed ponad stu laty religijność była czymś niezwykle istotnym. Była też świadomość, jak gwałtownie bolszewicka nawała przetacza się przez tereny wschodnie i parła do centralnej Polski. Kościoły w Warszawie i w Polsce były pełne wiernych modlących się o ocalenie ojczyzny. To był jeden z elementów polskiej determinacji i wzajemnego wsparcia. To, jak ważna jest determinacja w obronie własnego państwa, pokazują dzisiaj Ukraińcy. Bez niej już by Ukrainy nie było.

Ale historykowi trudno jest mówić o takich kategoriach jak opatrzność Boża. Natomiast Stanisław Stroński był autorem kilku bon motów, które się przyjęły w języku polskim. To on w kontekście śmierci Gabriela Narutowicza pisał: „Ciszej nad tą trumną”. Stroński Piłsudskiego nie cenił i przez wprowadzenie do świadomości Polaków pojęcia „cud nad Wisłą” starał się jego zasługi w bitwie warszawskiej pomniejszyć.

Rosyjska propaganda historyczna

– Nie ma wątpliwości, iż wojna 1920 roku była bardzo okrutna. Jak w ogóle tamte czasy. Historycy rosyjscy chętnie przywołują liczby swoich poległych. A także jeńców, którzy zmarli w polskich obozach. Chętnie ich przeciwstawiają naszym ofiarom z Katynia i innych miejsc kaźni polskich oficerów.

– To jest rosyjska propaganda. Choć szacuje się, iż kilkanaście tysięcy jeńców radzieckich, przede wszystkim w wyniku odniesionych ran i chorób, zmarło w obozach jenieckich. Rosyjscy historycy podają ich liczbę, zawyżając ją trzy lub cztery razy, dochodząc do 60 tysięcy ofiar. Nic takiego nie miało miejsca. Kiedy Rosjanie zdecydowali się ujawnić prawdę o zbrodni katyńskiej i o swojej za nią odpowiedzialności, Michaił Gorbaczow nakazał szukać takiego wydarzenia w polsko-rosyjskich relacjach, które będzie można pokazać jako symetryczne polskie zbrodnie. Chodziło o to, by ten Katyń mniej rosyjskiemu społeczeństwu ciążył.

– Wygląda na to, iż ten manewr, a wręcz podstęp nieźle się powiódł…

– Pamiętam taki film – zrealizowany kilkanaście lat temu – pod tytułem „Co mogą martwi jeńcy”. Wypowiadają się w nim rosyjscy historycy. Mówią jedno, a ich mowa ciała, ich oczy pokazują coś dokładnie przeciwnego. W czasach Putina ten mechanizm jeszcze się wzmocnił.

– Rosjanie nie przyznają się do niczego złego?

– choćby złapani za rękę albo mówią: To nie jest nasza ręka, albo bronią się argumentami typu: W waszej historii też znajdziemy czarne karty. Chcę podkreślić, iż polscy historycy bardzo dokładnie zbadali kwestię funkcjonowania obozów dla żołnierzy bolszewickiej Rosji w Polsce. Między innymi w Strzałkowie niedaleko Słupcy, w Wielkopolsce. Część jeńców radzieckich została po wojnie w Polsce. Niektórzy z nich założyli rodziny. Podczas drugiej wojny światowej dotknęła ich tragedia. Bardzo często byli wyłapywani przez NKWD jako zdrajcy. Niestety, Rosja nie jest krajem, który chce się rozliczać ze swojej trudnej przeszłości. Ma wiele wielkich kart. Ale ma też takie, za które należałoby przeprosić, pozwolić wszystko przebadać. Nic takiego nie ma miejsca.

W czasie tej rozmowy jestem w Augustowie. Tu niespełna miesiąc temu otwarto Dom Pamięci Ofiar Obławy Augustowskiej. Miejsce pochówku 592 osób – spośród 7000 uprowadzonych i aresztowanych w lipcu 1945 roku – do dzisiaj pozostaje nieznane. Takie miejsca prawdopodobnie znajdują się na Białorusi, ale zrobić z tym niczego nie można. Jak długo pewnych rzeczy nie pozwala się historykom uczciwie przebadać, prawda staje się nie do ustalenia. Tymczasem na polecenie Putina powstały w Rosji nowe podstawy programowe do nauczania historii. Miały budować obraz wielkiej imperialnej Rosji, pokazywać takie postaci jak Iwan IV Groźny i Piotr I Wielki, rehabilitować Stalina. Rosjanie walczący dziś na Ukrainie byli uczniami, gdy taki program był w Rosji wdrażany. Mają wyprane mózgi. Dlatego dla nich Ukraina to nie jest państwo, a Ukraińcy nie są narodem. My też jesteśmy dla nich strefą buforową, którą chcieliby kontrolować.

Bitwa warszawska. Pamięć i tożsamość

– 15 sierpnia, w rocznicę bitwy warszawskiej, przypada także Święto Wojska Polskiego. Nawiązuje ono do ustanowionego 4 sierpnia 1923 roku Święta Żołnierza. W rozkazie generała Szeptyckiego o ustanowieniu tego święta czytamy wprost, iż czci ono nie tylko zwycięzców wojny polsko-bolszewickiej, ale i pamięć poległych. To święto przypominało, iż losem żołnierza bywa nie tylko walka, ale i śmierć.

– Mamy doświadczenie pokoju po II wojnie światowej. Polacy żyli wtedy w trudnych warunkach. W sytuacji niepełnej swobody i niezależności. Ale to były warunki o wiele lepsze niż w czasie wojny, gdy czasem trzeba było opuścić dom w ciągu kilkudziesięciu minut, a spadająca bomba mogła zabić cała rodzinę. 80 lat, jakie minęły po wojnie, pozwoliło nam zapomnieć, jak wielkim dramatem wojna jest. Jak wiele ofiar za sobą pociąga. Niestety, realny konflikt zbliża się do nas.

Jeszcze 20 lat temu nie uwierzylibyśmy, iż będziemy 5 procent PKB wydawać na zbrojenia i importować broń z całego świata. Już starożytni mówili: Chcesz pokoju, gotuj się do wojny. Ale realna jest obawa, iż uniknąć wojny będzie bardzo trudno. Wewnętrzne problemy społeczne, jakie ma dziś Rosja, sprzyjają temu, by ona wojnę prowadziła nadal. Przy czym o ile w 1920 roku bitwa warszawska, wojna z bolszewikami, była przede wszystkim sprawą żołnierzy, to po ponad stu latach pod bombami i od ataków dronów giną masowo cywile.

***

Odważne komentarze, unikalna publicystyka, pasjonujące reportaże i rozmowy – czytaj w najnowszym numerze tygodnika „O!Polska”. Do kupienia w punktach sprzedaży prasy w regionie oraz w formie e-wydania

Idź do oryginalnego materiału