Podczas gdy Unia Europejska dopracowuje ramy budżetowe i toczy jałowe spory o reformy proceduralne, inne mocarstwa gwałtownie zagospodarowują geopolityczne luki na kontynencie. Czy to bierność, brak strategii, czy świadoma rezygnacja z wpływów w regionie kluczowym dla bezpieczeństwa Europy?
Niepowodzenie UE w dopasowaniu retoryki rozszerzenia do konkretnych działań sprawiło, iż Bałkany Zachodnie otworzyły drzwi graczom takim jak Chiny czy – w niektórych przypadkach – Turcja. Państwa te chętnie inwestują, zbroją i wzmacniają swoją pozycję, również w najbardziej wrażliwych sektorach, jak obrona.
Od czasu pełnoskalowej inwazji Rosji na Ukrainę państwa regionu wykazują determinację i odpowiedzialność. Macedonia Północna przekazała Kijowowi czołgi, śmigłowce i ogromne ilości amunicji, stając się jednym z najhojniejszych darczyńców NATO w przeliczeniu na mieszkańca.
Albania i Czarnogóra również wsparły Ukrainę pomocą wojskową, finansową i humanitarną. choćby Serbia – oficjalnie neutralna i odmawiająca przyłączenia się do sankcji UE – po cichu umożliwiła transfer amunicji własnej produkcji o wartości ponad 800 mln euro.
Choć Bałkany Zachodnie rzadko trafiają na pierwsze strony gazet, ich działania dorównują, a nierzadko przewyższają wysiłki części państw członkowskich UE. Oddziały z regionu biorą udział w misjach UE w Mali, Somalii i Republice Środkowoafrykańskiej.
Zaangażowani w misje pokojowe
Albania i Macedonia Północna regularnie uczestniczą w misji EUFOR Althea w Bośni i Hercegowinie. Serbia zapewnia zespoły medyczne i żandarmerię wojskową w misjach ONZ – od Libanu po Kongo – i jest jednym z największych dostawców personelu dla ONZ w Europie. Choć siły te są liczebnie niewielkie, wyróżniają się specjalizacją: to lekarze, logistycy, instruktorzy – niezwykle cenni w działaniach pokojowych.
Potencjał Bałkanów Zachodnich nie ogranicza się jednak do żołnierzy. Ich przemysł obronny, zakorzeniony w samowystarczalnym modelu Jugosławii, wciąż pozostaje atutem, którego Europa nie wykorzystuje. Bośnia i Hercegowina może produkować do 500 tys. pocisków artyleryjskich rocznie. Serbski sektor zbrojeniowy dostarcza amunicję zgodną ze standardami NATO, pojazdy opancerzone, systemy artyleryjskie i drony eksportowane do ponad 50 krajów.
Produkty te są kompatybilne z systemami ukraińskimi i europejskimi, tańsze i bliższe geograficznie niż dostawy z innych części świata. W wojnie na wyniszczenie – gdzie liczy się szybkość, ilość i cena – to przewaga, której Europa desperacko potrzebuje.
UE marnuje potencjał państw Bałkanów Zachodnich
Unia jednak nie wykorzystała tej szansy. Znużenie procesem rozszerzenia, biurokracja i polityczna ostrożność od lat blokują integrację Bałkanów Zachodnich. Tymczasem staje się coraz bardziej oczywiste, iż ich akcesja nie jest tylko projektem politycznym – to kwestia bezpieczeństwa, zdolności obronnych i stabilności w spornej przestrzeni geopolitycznej.
Rozszerzenie nie jest już wyrazem dobrej woli. To strategiczna konieczność.
Jeśli Europa chce być traktowana poważnie jako globalny gracz, musi przestać mówić, a zacząć działać. To oznacza przyspieszenie procesu akcesji dla państw, które od dawna zachowują się jak członkowie, wspierają jak sojusznicy i angażują się jak partnerzy.
Czas na pełne włączenie Bałkanów Zachodnich do UE nie jest w odległej przyszłości. Jest teraz. Bo w zakresie obrony, solidarności i odstraszania te kraje już dołączyły. To Unia musi nadrobić zaległości.