Często podczas różnych dyskusji na temat prowadzenia polityki zagranicznej przez państwo polskie jako przykład lepszego jej kreowania podaje się Węgry. Ich umiejętność twardego stawiania warunków, czy gry a wielu fortepianach. Jednak ile w tym jest prawdy i czy u nas by taki model zadziałał?
Teoretycznie taką analizę porównawczą powinno się rozłożyć na czynniki wewnętrzne i zewnętrzne, ale chodzi tu jednak przede wszystkim o zarysowanie najważniejszych różnic, a nie stworzenie warsztatu naukowego.
Pierwszym, co się z pewnością rzuca w oczy to położenie geograficzne. W tym wypadku prawidła geopolityczne są aż nad wyraz widoczne. Polska położona na nizinie, która jest od zachodu odcięta przez Odrę, od południa przez Karpaty i z północy przez Bałtyk.
Jest wręcz determinowana przez kierunek wschodni, który przez wieki był dla nas najbardziej wrażliwy. Ten obszar stanowił i stanowi przez cały czas główną bramę ze wschodu na zachód i z zachodu na wschód w Europie. Wiedzieli to zarówno Niemcy jak i Rosjanie, stąd nasze balansowanie było i musi być zdecydowanie bardziej wyważone, niż Węgier.
Węgier, które są geograficznie odcięte od tego typu dylematów. Potencjalne zagrożenie ze wschodu nie jest tak odczuwalne jak w Polsce. Po pierwsze przez odległość i brak zrządzenia losu w postaci bycia sąsiadem Rosji. Po drugie oddziela ich naturalna przeszkoda w postaci Karpat. To sprawia, iż odbiór sytuacji na wschodzie jest nieporównywalny do naszego położenia.
Uwarunkowania historyczne
Również element niezwykle charakterystyczny i przenikający się z uwarunkowaniami geograficznymi. Polska, położona pomiędzy wschodem a zachodem, była przez lata skazana na bycie pod ciągłym napływem interesów Berlina i Moskwy. Dlatego też u nas zawsze ścierały się trzy opcje, o których pisał w międzywojniu Studnicki: z Niemcami przeciw Rosji, z Rosją przeciw Niemcom lub Rosja i Niemcy przeciw nam. Ten ostani często się pojawiał, gdy państwo polskie starało się wybić na niezależność. Dopiero w późniejszym czasie można mówić o kierunku amerykańskim, który częściowo niweluje ten nasz dylemat.
Węgry znów mają zdecydowanie inną historię, która kształtowała ich sposób myślenia o polityce. Wiele lat pod panowaniem tureckim, później wspólna monarchia z Austrią.
Najbardziej bolesne dla nich były jednak doświadczenia po I wojnie światowej i dramat układu z Trianon, który pozbawił Węgrów ponad 70% ich państwa. Do dziś widoczny jest sentyment za „Wielkimi Węgrami”. Natomiast w tej chwili w swoim sąsiedztwie Budapeszt nie jest, jak Polska, pod wpływami kilkukrotnie silniejszego sąsiada. Można wręcz powiedzieć, iż sąsiedztwo to ma w miarę wyważone. Być może też to właśnie Unia jest przez Orbana traktowana i jako wróg, i jako miejsce do robienia interesów politycznych.
Różnica cywilizacyjna
To również cecha, która na pierwszy rzut oka jest kompletnie niewidoczna. W końcu oba państwa mają niezwykle długą historię, oba są przesiąknięte kulturą europejską, ale jednak jest to co ich dzieli. Polska cywilizacyjnie należy do Słowian Zachodnich i nie jest to raczej zaskoczenie. Natomiast jak scharakteryzować Węgrów? Pod względem językowym są wręcz całkowicie wyizolowani na mapie Europy. Pochodzenie ich zaś jest bliższe ludom zamieszkującym niegdyś dzisiejsze stepy Azji Środkowej.
To sprawiło, iż już w XX wieku Węgrzy zaczęli poszukiwać w sobie pochodzenia od cywilizacji turańskiej. Zdaje się również, iż i dziś ten trend jest mniej lub bardziej żywy.
Niemożność przełożenia polityki na polskie warunki
Tylko te kilka z wielu rzeczy sprawia, iż Węgry mogą sobie pozwolić na prowadzenie zupełnie innej, przez niektórych postrzeganej jako niezależnej, polityki. Jednak dlaczego nie jest ona w rzeczywistości niezależna, to o tym w drugiej części.