Desperacja, czyli eskalacyjna gra Sikorskiego

dorzeczy.pl 3 godzin temu
Zdjęcie: Minister spraw zagranicznych RP Radosław Sikorski (C) i minister spraw zagranicznych Ukrainy Andrij Sybiha (L) Źródło: PAP / Viktor Kovalchuk


Rosjanie ostrzegli, iż pomoc w atakach Ukrainy na jej terytorium potraktują jak udział w wojnie. USA zrozumiały. A Polska?


Nie ma jednomyślności ze strony państw zachodnich wspierających Ukrainę w kwestii zezwolenia na uderzanie dostarczaną przez nich bronią precyzyjnego rażenia w głąb terytorium Federacji Rosyjskiej. Wyraźnej rozbieżności stanowisk towarzyszy wyważanie, czy podobny krok może wywołać dramatyczne konsekwencje, przekraczając tzw. czerwone linie Kremla.


Tymczasem lekceważąc zagrożenia, wbrew choćby dotychczasowemu oficjalnemu stanowisku Stanów Zjednoczonych, polski minister spraw zagranicznych odgrywa pierwszorzędną rolę w nawoływaniu do śmiałych działań zbrojnych Ukrainy wewnątrz granic Rosji przy domyślnym wsparciu państw NATO.


Dla postronnego obserwatora nie może być wątpliwości, iż Radosław Sikorski, w tej chwili główny polski herold uderzeń na Rosję, wykracza poza przypadłą mu rolę reprezentowania interesów Rzeczypospolitej, narażając ją na tragiczne wplątanie w wojnę rosyjsko-ukraińską. Jego działania mają miejsce przy zaskakującym cichym przyzwoleniu premiera Donalda Tuska i wicepremiera oraz ministra obrony narodowej Władysława Kosiniaka-Kamysza, którzy nie ukracając tej niebezpiecznej retoryki, przynajmniej ją otwarcie tolerują, jeżeli nie wręcz akceptują.

Obsesyjny powód

Sedno sprawy, choć wypowiedzi Radosława Sikorskiego mają znaczenie szerszy zakres, dotyczy w tej chwili możliwości użycia rakiet dalekiego zasięgu, dostarczanych tylko przez kilka państw zachodnich (jest to wymagająca i kosztowna technologia, w zasięgu nielicznych), do precyzyjnych uderzeń w głąb Federacji Rosyjskiej, w takie cele jak wojskowe centra dowodzenia, lotniska i samoloty wojskowe, rafinerie, składy, fabryki itp.
Idź do oryginalnego materiału