Końcówka roku dla Roberta Fico była niezwykle intensywna. Podczas gdy Słowacy przygotowywali się do świąt Bożego Narodzenia i Nowego Roku, ich premier zajęty był mnóstwem rozmów dyplomatycznych — tak z Brukselą, jak i z Moskwą. Wszystko po to, by spróbować utrzymać przepływ rosyjskiego gazu do kraju. Starania poszły jednak na darmo.
Z końcem 2024 r. wstrzymane zostały dostawy rosyjskiego gazu do Europy, a histeryczne ostrzeżenia słowackiego premiera o kryzysie energetycznym nadciągającym nad Europę Środkową wydają się dziś niczym więcej jak czczą gadaniną.
Robert Fico przekonywał, iż wygaśnięcie umowy, która pozwalała Gazpromowi na tranzyt rosyjskiego gazu przez Ukrainę, będzie miało „drastyczny wpływ na wszystkich w Unii Europejskiej”. Słowacki przywódca zagroził nawet, iż w odwecie za decyzję Kijowa o nieprzedłużeniu umowy odetnie mu eksport energii elektrycznej.
Minęło jednak kilka dni od tego, jak rosyjski gaz przestał płynąć do UE i prognozy Fico okazały się błędne — nie zaobserwowano w UE niedoborów gazu, jego ceny nie poszybowały też w górę.
Według statystyk Gas Infrastructure Europe rezerwy gazowe Słowacji są zapełnione w ponad trzech czwartych, a więc powyżej średniej sezonowej. Na Węgrzech wynoszą one ok. 68 proc. Inne kraje członkowskie Unii Europejskiej, które wcześniej były zależne od rosyjskiego gazu rurociągowego, a mianowicie Austria i Czechy, również mają wystarczające jego zapas w magazynach.
— Nie ma oczywiście żadnego kryzysu — mówi Laurent Ruseckas, ekspert ds. rynków gazu i dyrektor wykonawczy w firmie S&P Global zajmującej się analizą rynku surowców. — Nie ma problemu z dostawami gazu dla Słowacji lub pobliskich krajów, takich jak Austria i Czechy. Ich pojemność magazynowa jest stosunkowo wysoka w porównaniu do popytu, więc choćby gdyby nie było innych źródeł, nie miałyby problemu z gazem. A tych źródeł jest mnóstwo.
Michal Kocurek, ekspert ds. energii w czeskiej firmie konsultingowej EGU, uważa zaś, iż wpływ decyzji o wstrzymaniu dostaw rosyjskiego gazu na UE będzie marginalny. — Odważyłbym się choćby powiedzieć, iż jedno ryzyko — z którym handlowcy mieli stale do czynienia i które było stale manipulowane i napędzało wzrost cen — w końcu zniknęło. niedługo okaże się, iż Słowacja jest dobrze zaopatrzona i nie ma żadnych problemów, a ceny na rynku UE spadają — mówi.
Koniec lukratywnego biznesu
Niektórzy specjaliści zastanawiają się, czy Fico w ogóle wierzył w swoje słowa o kryzysie.
Według ekonomisty GLOBSEC Władimira Vańo Słowacja była dobrze przygotowana na zakończenie przez Ukrainę umowy z Gazpromem, mało tego — od dawna się tego spodziewała i nie było to dla niej zaskoczeniem. — Słowacja przygotowywała się na tę sytuację od początku inwazji — mówi specjalista.
Ruseckas uważa, iż chociaż rachunki za gaz mogą nieznacznie wzrosnąć, handlowcy już „wycenili” koniec umowy tranzytowej, a decyzja niemieckiego rządu o zniesieniu opłat za tranzyt gazu w dostawach do Europy Środkowej pomoże uniknąć gwałtownego wzrostu kosztów.
Robert Fico z Władimirem Putinem, 22 grudnia 2024 r.
Fico straci jednak dochody, które miał z przesyłu rosyjskiego gazu do swoich sąsiadów, a państwowa firma energetyczna SPP — dziesiątki milionów euro na opłatach tranzytowych. — Słowacja nie będzie już przesyłać gazu do innych krajów, więc ten dochód dla spółek państwowych zniknie — dodaje analityk S&P. Ukraina twierdzi, iż Słowacja zarabiała choćby pół miliarda euro rocznie na handlu rosyjskim gazem.
Katarina Roth Nevedalova, posłanka do Parlamentu Europejskiego z rządzącej partii Smer, po powrocie Fico z Moskway powiedziała, iż prawdą jest, iż „źródła energii Słowacji pochodzą z Rosji, więc bardzo ważne jest dla niej zabezpieczenie dostaw gazu i ropy z Rosji”. Jednocześnie przyznała, iż kwestia umowy gazowej z Ukrainą była niezwykle ważna dla rządu. — Jesteśmy krajem tranzytowym, więc opłaty tranzytowe stanowią dużą część budżetu państwa. Nie chcemy, aby to się skończyło — stwierdziła.
Desperackie groźby Fico
Desperackie wysiłki Fico, by utrzymać ten dochodowy interes, wbiły kolejny klin między niego a innych przywódców UE. Jego niespodziewana wizyta w Moskwie 22 grudnia w celu przeprowadzenia bezpośrednich rozmów z prezydentem Władimirem Putinem spotkała się z ostrą krytyką unijnych polityków. Czeski minister spraw zagranicznych Jan Lipavsky powiedział, iż jego kraj zapewnił sobie niezależność od rosyjskich dostaw energii — „abyśmy nie musieli czołgać się przed masowym mordercą”.
Ostatnimi działaniami Roberto Fico spalił sobie wszelkie mosty z Ukrainą. Rozmawiając z POLITICO na początku tego tygodnia, ukraiński minister energetyki Herman Hałuszczenko nazwał groźby Fico „blefem” . Dodał, iż jest mało prawdopodobne, aby był w stanie odciąć KIjowowi dostawy energii, ponieważ byłoby to „absolutnie sprzeczne” z zasadami UE.
W odpowiedzi na to słowacki premier zagroził w czwartek „znacznym zmniejszeniem wsparcia” dla Ukraińców zamieszkałych na Słowacji.