Dwa lata po inwazji

ekskursje.pl 8 miesięcy temu

Z żalem piszę blogonotkę z okazji smutnej drugiej rocznicy wojny. Ukraińska kontrofensywa ugrzęzła w błocie, front znów przesuwa się w złym kierunku. Nadzieje na „Crimea Summer Beach Party” odsuwają się w nieokreśloną przyszłość.

Obwiniam o to przede wszystkim Zachód. Wciąż nie chce dostarczyć Ukrainie tego, czego ta najbardziej potrzebuje – a Himarsy i Patrioty pojawiły się za późno, w za małych ilościach. To i tak cud, iż Ukraińcom mimo wszystko udało się tak wiele zdziałać.

Pociechy szukam teraz głównie w przeglądaniu mediów rosyjskojęzycznych. Wbrew oczekiwaniom, zdobycie ruin Avdiivki wcale nie wywołało u nich euforii.

Jeden z „milblogerów”, Andriej Morozow pseudonim „Murz”, popełnił samobójstwo, bo jego oficer prowadzący, w pożegnalnym wpisie nazywany „towarzyszem pułkownikiem”, zmuszał go do wykasowania wpisu o tym, iż w walkach o Avdiivkę Rosjanie stracili 16 tysięcy żołnierzy i 300 pojazdów, podczas gdy Ukraińcy wycofali się w zorganizowany sposób, ze znacznie mniejszymi stratami.

„Towarzysz pułkownik” miał grozić Murzowi, iż za szkalowanie ministerstwa obrony ukarany będzie nie bloger, ale jednostka wojskowa, z którą ten był związany. W bardzo patetycznym pożegnalnym wpisie Murz powoływał się na bushido i „Terminatora” wyjaśniając, iż nie pozostaje mu nic poza samobójstwem.

Murz wspomniał tam o „politycznych prostytutkach z Sołowiowem na czele”, które wymuszają jednolity ton propagandy. Dodajmy jednak, iż u Sołowiowa też nie widać euforii.

Nie ma już śladu po buńczucznym triumfalizmie sprzed 2 lat, gdy Rosjanie oczekiwali łatwego zwycięstwa. Sołowiow w swoich wystąpieniach chwilami jest bliski płaczu, niczym Hitler w „Upadku”. Biadoli, iż cały świat się sprzysiągł przeciw Rosji i iż agenci Zachodu spenetrowali jego kraj – w ostatniej wersji okazało się, iż to oni zabili Nawalnego, bo ta śmierć przecież tylko Zachodowi przynosi korzyści.

My straciliśmy nadzieję na Summer Beach Party, ale oni już dawno stracili nadzieję na powrót do Hostomela i Buczy. choćby ich najwięksi optymiści (te „prostytutki od Sołowiowa”) nadzieje wiążą już tylko z tym, iż może Trump wygra, i może cofnie pomoc dla Ukrainy, i może wtedy uda się wreszcie zlikwidować przyczółek w Krynkach, którego likwidację ogłaszają codziennie od tak dawna, iż już chyba nikt w to u nich nie wierzy.

Źródłem nadziei dla nas – a paniki u nich – są wysokie straty lotnictwa. Na drugą rocznicę inwazji stracili kolejny samolot rozpoznania i dowodzenia Beriev A-50. Zostały im podobno już tylko dwa.

Wygląda na to, iż Rosjanie wciąż nie wiedzą, co się dzieje. Ich oficjalna wersja jest taka jak przy poprzednim A-50, iż to pomyłka własnej obrony przeciwlotniczej. Nieliczni milblogerzy, którzy jeszcze zachowują jakąś niezależność od głównej linii propagandy, nie chcą w to uwierzyć – reszta milczy.

Dużo wściekłości po rosyjskiej stronie budzi też decyzja Armenii o zamrożeniu wojskowej współpracy z Rosją w ramach postsowieckiego traktatu CSTO – i zwrócenie się do współpracy z Francją. Zatem Francja będzie teraz śledzić nasze niebo z radarów w Armenii? – wścieka(ją?) się Dva Majors.

Niestety, coraz mniej mam euforii z ich śledzenia. Ten siedzi, tamten nie żyje, siamtego zastraszono i już tylko powtarza oficjalne komunikaty. Jak tak dalej pójdzie, zostanie mi już tylko euforia z płaczliwości Sołowiewa.

Ale faktycznie, póki co cieszyć się nie ma z czego. Ukraina na froncie traci swoich najlepszych ludzi a Rosja skazańców. Póki co rzeczywiście wygląda niestety na to, iż są w stanie zapchać dziurę po tych 16 tysiącach poległych następnymi desperatami, którzy wybiorą piekło frontu od piekła łagru. Trudno im się dziwić.

Zakończę więc swoim tradycyjnym apelem do uogólnionej Cywilizacji Zachodu. Skoro chowamy się za plecami Ukraińców, którzy nas bronią przed moskiewską barbarią – to chociaż dajmy im wszystko, czego potrzebują do walki. Nie na jutro, tylko na wczoraj.

Idź do oryginalnego materiału