Nie jestem pewien, czy uczynienie bohaterem mojego kolejnego historycznego felietonu rosyjskiego urzędnika tropiciele „agentów” Putina nie nazwą prowokacją i nie sprawdzą, czy aby nie przyodziewam się czasami w „ruskie onuce”. I żadnym dla mnie usprawiedliwieniem nie będzie fakt, iż był to urzędnik jeszcze carski, iż jego losy i kariera zawodowa – generalnie postrzegana przecież pozytywnie – była związana z Kaliszem. No, trudno… Na swoje usprawiedliwienie mam fakt, iż jako przewodnik turystyczny miałem okazję uczestniczyć ostatnio w kilku imprezach i happeningach, które miały miejsce w budynku kaliskiego Starostwa i opowiadając o historii tego obiektu nie sposób było nie wspomnieć o pewnym gentelmanie, którego – jak się okazało – część przybyłych niemal nie znała.
Michał Piotrowicz Daragan, bo o nim będzie oczywiście mowa, był niewątpliwie najbardziej zasłużonym – dla nas,