Filip Obara: Tusk prowadzi nas do zagłady. W trumnie się nie obudzimy…

pch24.pl 4 godzin temu

Od kilku lat jesteśmy (z wzmożeniem) okłamywani przez władze, które podejmują zgubne decyzje zgubne, po czym wmawiają nam, iż to wina a to wirusa, a to Putina. A o ile „kolonialnym namiestnikom” nie wystarczają już ruina ekonomiczna i zgony nadmiarowe – i chcą sięgnąć bezpośrednio po nasze życie…?

Mimo uszu Donalda Tuska przeszły słowa premiera Victora Orbana, który wypomniał „polskiemu” premierowi igranie z życiem milionów Europejczyków i ostrzegł, iż o ile dalej tak pójdzie, to „prędzej czy później do naszych domów zaczną wracać trumny z naszymi poległymi”. My nie powinniśmy ich ignorować.

Wojna. Jaka wojna? – tak mówiliśmy, zanim doszło do zwiększenia skali konfliktu na Ukrainie. A już niedługo odczuwaliśmy skutki „putinflacji”. Czy nie podobnie było na początku „pandemii”? Nie chcieliśmy wierzyć, iż można zamknąć cały kraj, rujnować biznesy i doprowadzać do śmierci dziesiątki tysięcy Polaków w imię zarazy, której istnienia nikt choćby nie próbował udowodnić.

I podobnie dziś nikt z kręgów rządowych nie zadaje sobie trudu, by dowieść, dlaczego adekwatnie wojna na Ukrainie miałaby być „naszą” wojną i w imię czego mielibyśmy oddawać życie, o ile władza zechciałaby wprowadzić nas w konflikt zbrojny.

Gdy doliczymy do tego dezinformację rządową na temat dronów i rakiet, uświadamiamy sobie, iż wobec potencjalnego niebezpieczeństwa jesteśmy zdani na domysły. Towarzyszy im też dylemat moralny: Walczyć czy nie walczyć? Zostać czy próbować wyjazdu?

Umierać za… Ukrainę?

Większość Polaków nie chce walczyć. prawdopodobnie nie tylko ze względu na ogólny kryzys męstwa czy patriotyzmu – ale dlatego, iż nie mamy przekonania, czy w ogóle żyjemy we własnym państwie.

Na skutek postępującej od kilku lat radykalizacji nastrojów mamy chyba większy niż kiedykolwiek rozdźwięk pomiędzy rządową propagandą a tym, z jaką prześmiewczą pogardą część z nas odnosi się do „państwo polskiego”. Władze poniżyły nasz kraj tak bardzo, iż śmiejemy się już z tego, jak prominenci klękają przed obcymi, a nam dokręcają śrubę w coraz absurdalniejsze sposoby.

Łyknęliśmy Covid (bo, nie czarujmy się, żadnego poważnego oporu nie było), łyknęliśmy wojnę na Ukrainie (to, o czym otwarcie mówi Victor Orban w imieniu swojego narodu, u nas jest podziemiem „ruskich onuc”) i obawiam się, iż łykniemy wojnę z udziałem Polski. Bo czy możemy cokolwiek zrobić?

Czy środowiska niepodległościowe, które nie chcą wojny w imię cudzych interesów mają jakiekolwiek realne przełożenie na decyzje władzy? Czy władza przejmie się ich protestami, gdy otrzyma z góry wytyczne do wejścia w wojnę? To pytania retoryczne.

Wszystko wskazuje na to, iż nie jest to władza polska, bo władza polska (choćby w śladowym tylko stopniu suwerenna) siłą rzeczy przejmowałaby się dobrem Polaków i przetrwaniem tkanki społecznej. Ale władza namiestnicza ma na celu zabezpieczenie interesów kolonialistów, a iż ucierpią na tym jacyś tam tubylcy, to i cóż? Collateral damage, jak mówią Amerykanie.

Czy Polacy, którzy nie odbudowali się społecznie i państwowo po tragedii rozbiorów i komuny, mają siły przerobowe do tego, by wysłać znów na śmierć ludzi, którzy powinni rozwijać nasz kraj? W imię czego? Kolonialnych interesów? Sporu USA-Rosja o hegemonię? A może w imię naszej „bratniej” Ukrainy?

Ugrać coś na kryzysie?

Wojna może być kryzysem, za pomocą którego pojawia się możliwość sięgnięcia po niepodległość, ale żeby to zrobić, trzeba mieć elity – intelektualne, polityczne, wojskowe. Połączone wspólną ideą niepodległości, zdolne do skutecznego przejęcia władzy po kolonialnych namiestnikach.

Dojrzewanie do własnej państwowości jest procesem organicznym, wymagającym trudu, ale ograniczeniem dla tego trudu są czas i „zasoby ludzkie”. Pytanie, czy wpakowanie nas w wojnę nie urwie znów tej ledwie odbudowującej się nitki ciągłości z polską myślą niepodległościową? Nie wspominając już o demografii.

W takim położeniu czas uświadomić sobie przynajmniej to, iż skrajnie antypolska władza, jaką sprawuje Donald Tusk, może stać się przyczyną kolejnej narodowej tragedii. Z tą różnicą, iż teraz nie mamy narodu, bo nie zdążyliśmy go odbudować.

Jesteśmy okłamywani i zastraszani. Politycy i media sieją psychozę wojenną, a kiedy – nie daj, Boże – wprowadzą nas do wojny, będą tłumaczyli, iż „przecież nie było wyjścia”. A my – okładani pałką z napisem „ruska onuca” – łykniemy to, tak jak łyknęliśmy wszystko inne. Chyba iż się obudzimy?

Filip Obara

Orban do Tuska: igrasz z życiem milionów Europejczyków

Idź do oryginalnego materiału