„Fronty Wojny”. Pierwszy taki wywiad generała po odejściu ze służby. Ujawnia zaskakujące kulisy

news.5v.pl 2 godzin temu

Gen. Jarosław Gromadziński to uczestnik misji w Iraku i w Syrii, dowódca 15. Brygady Zmechanizowanej, twórca i dowódca 18. Dywizji Zmechanizowanej nazywanej „Żelazną Dywizją”. Jego żołnierze po inwazji Rosji na Ukrainę wspierali amerykańską 82. Dywizję Powietrznodesantową, a na lotnisku w Jesionce pod Rzeszowem rozwinęli wysunięte stanowisko dowodzenia.

W 2022 r. gen. Gromadziński został zastępcą dowódcy Międzynarodowego Zespołu do Spraw Pomocy Ukrainie, a rok później, jako pierwszy Polak, dowódcą Eurokorpusu, czyli struktury wojskowej, która dowodzi siłami szybkiego reagowania działającymi na rzecz Unii Europejskiej i NATO.

Radek Pietruszka / PAP

Gen. Jarosław Gromadziński

— Kiedy zostałem dowódcą Eurokorpusu, miał on wejść w gotowość bojową NATO. Musiał więc przejść certyfikację, taką jak pozostałe dziesięć korpusów w Europie. To bardzo skomplikowane ćwiczenie, ale się udało. Daje mi to satysfakcję osobistą, bo miałem tylko pół roku na to, żeby to przygotować, przeprowadzić i zakończyć z sukcesem certyfikację w norweskim Stavanger — przyznaje gen. Gromadziński w podcaście Onetu „Fronty Wojny”.

— Sukces gonił sukces, ale ta dobra passa skończyła się 27 marca 2024 r., kiedy Służba Kontrwywiadu Wojskowego wszczęła wobec pana postępowanie sprawdzające. Dlaczego tak się stało? — zapytał Marcin Wyrwał.

Gen. Jarosław Gromadziński ujawnia zaskakujące kulisy. „Tak mnie potraktowano w siedzibie SKW”

— Byłem tym szczęściarzem, iż jako jedyny generał w Polsce przeszedłem całą ścieżkę dowódczą od dowódcy plutonu, brygady, dywizji, do dowódcy korpusu. Na każdym etapie byłem sprawdzany. Jednostki, którymi dowodziłem, były poddawane certyfikacji. jeżeli mnie pan pyta, co się stało w marcu ubiegłego roku, to przyznam, iż choćby dziś trudno mi odpowiedzieć na to pytanie — odpowiada były dowódca „Żelaznej Dywizji”.

Jak dodaje, o działaniach SKW dowiedział się od swoich podwładnych w Eurokorpusie. Polska służba wysłała wówczas jawne pismo do Strasburga, gdzie mieści się Eurokorpus, z informacją, iż wszczyna postępowanie kontrolne wobec gen. Gromadzińskiego. Jego samego nie było wówczas na miejscu. Przebywał na urlopie w Polsce.

W podcaście „Fronty Wojny” generał wskazuje, iż właśnie od tamtego momentu lawina wydarzeń potoczyła się już błyskawicznie, ponieważ o działaniach SKW wobec niego dowiedziały się media.

— Zanim opowiem, co się wówczas działo, musimy uporządkować pewne fakty. Każdy polski żołnierz, który jest wysyłany za granicę na trzyletni kontrakt, jest sprawdzany przez służby. Przed wyjazdem dostaje poświadczanie, iż może wyjechać. Nie ma więc możliwości wszczęcia postępowania kontrolnego wobec żołnierza, który jest za granicą. Dlatego już na początku procedura zastosowana wobec mnie została złamana. Dla mnie to, co się działo, było szokiem. Nie wiedziałem, dlaczego służby rozpoczęły działania wobec mnie, do dziś tego nie wiem — mówi gen. Gromadziński.

Generał zwraca też uwagę, iż wydarzenia, które się wówczas rozgrywały w Polsce, były uważnie obserwowane i analizowane na świecie.

— Byłem dowódcą międzynarodowej struktury wojskowej. Dlatego działania SKW odczytuję jako wielki blamaż nie tylko dla służb, ale też dla kraju. Nikt na świecie w ten sposób nie zdejmuje swoich oficerów. Uczestniczyłem w spotkaniach dowódców korpusów organizowanych przez NATO. W Sojuszu byłem widziany, byłem rozpoznawany, zwolnienie mnie ze stanowiska w atmosferze skandalu to był strzał w kolano dla wiarygodności państwa na arenie międzynarodowej — uważa gen. Gromadziński.

Wojskowy opowiada też, w jaki sposób został potraktowany, gdy stawił się w siedzibie SKW przy ul. Oczki w Warszawie. — W przedsionku w korytarzu przywitała mnie jakaś pani. Chyba najmłodszy cywil w służbie. Wręczyła papiery i kazała szybciutko je podpisać. Tak mnie potraktowano — mówi generał i podkreśla, iż po wyjściu z siedziby SKW o sprawie pisały już praktycznie wszystkie media.

Zobacz cały wywiad z gen. Jarosławem Gromadzińskim:

Dalszy ciąg materiału pod wideo

— Choć sam nigdy nie poznałem powodów działania SKW wobec mnie, to w mediach społecznościowych ruszyła lawina spekulacji. Wylał się wtedy na mnie straszliwy hejt — mówi gen. Gromadziński. Przypomina, iż bloger Jarosław Wolski na platformie X zasugerował, iż jego sprawa ma związek z fałszowaniem stanów gotowości w 18. Dywizji Zmechanizowanej.

— To był absurdalny zarzut. Ten człowiek choćby nie wie, jak pisze się meldunki o gotowości bojowej w dywizji. Ale od tego się zaczęło. Potem, przez kolejne miesiące pojawiały się inne zarzuty. One cały czas się zmieniały, ewoluowały. Rosyjskie media pisały, iż odpowiadam za straty na ukraińskim froncie, niemieckie, iż za szpiegostwo. Szef SKW Jarosław Stróżyk w jednym z wywiadów powiedział, iż nie daję gwarancji zachowania rękojmi tajemnicy w środowisku międzynarodowym. To jest ważne. W tym czasie trwało już postępowanie, które jest tajne. Nikt nie powinien się wypowiadać. A tymczasem głos zabiera sam szef służby — opowiada generał.

„Pismo ministerstwa obrony mnie po prostu rozbawiło”

Darek Delmanowicz / PAP

Władysław Kosiniak-Kamysz, szef Ministerstwa Obrony Narodowej

W trakcie rozmowy nawiązuje też do momentu, kiedy minister obrony narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz odwołał go ze stanowiska dowódcy Eurokorpusu. Początkowo, jak mówi gen. Gromadziński, pojawiał się komunikat prasowy, iż odwołanie ma związek z procedurą rozpoczętą przez SKW. Jednak kiedy on sam dostał formalne pismo z resortu obrony, okazało się, iż minister podjął taką decyzję z uwagi na potrzeby sił zbrojnych.

— Pismo ministerstwa obrony mnie po prostu rozbawiło. Zostało tam napisane, iż ze względu na wojnę hybrydową na granicy z Białorusią oraz na wojnę na Ukrainie moja wiedza i doświadczenie jest niezbędne w kraju, gdzie mam wykonywać bardzo ważne obowiązki służbowe. Czekałem na nie przez dziesięć miesięcy, ale nikt mi ich nie postawił — ujawnia gen. Gromadziński.

Prowadzący podcast poprosili, by generał odniósł się też do informacji Radia Zet z 15 stycznia, które poinformowało, iż w Prokuraturze Okręgowej w Krakowie prowadzone jest tajne śledztwo. Dotyczy ono podejrzenia ukrycia informacji przez byłych pułkowników SKW. Chodzić ma o sprawy, w których pojawiają się wątki obyczajowe związane z byłym dowódcą Eurokorpusu.

— Najpierw było w mediach o fałszowaniu dokumentów, szpiegostwo, później, iż nie daję rękojmi zachowania tajemnicy za granicą, na koniec pojawiają się jakieś insynuacje o charakterze obyczajowym, tylko znowu nikt nie wie, o co chodzi. W mojej ocenie chodzi po prostu o obrzucenie mnie błotem. Możesz się otrzepać z błota, ale plamy zostają — mówi generał.

„Jestem głęboko przekonany, iż tych dwóch panów miało wpływ na sposób, w jaki mnie potraktowano”

Gen. Gromadziński przyznaje też, iż za poprzedniej władzy bardzo dokładnie został prześwietlony przez służby i przeszedł badanie na wykrywaczu kłamstw.

— Byłem na wariografie, ponieważ kiedy formowałem 18 dywizję, było dużo donosów. Dotyczyły różnych spraw. Wtedy ówczesny szef SKW zadzwonił do mnie i powiedział, iż musi to, co do nich wpłynęło zweryfikować. Odparłem, iż jestem otwarty. Przez miesiąc mnie maglowali. Na koniec stwierdzili, iż nie mają do mnie zastrzeżeń, ale zasugerowali, iż dobrze byłoby widziane, gdybym się poddał badaniu na wariografie. Zgodziłem się i przeszedłem tę procedurę, bo nie miałem nic do ukrycia — dodał.

Zdaniem gen. Gromadzińskiego, działania służb podyktowane były prywatną niechęcią, jaką wobec niego żywi obecny szef SKW gen. Jarosław Stróżyk.

Tomasz Gzell / PAP

Szef Służby Kontrwywiadu Wojskowego gen. Jarosław Stróżyk

— Zanim został szefem służby, był aktywny w mediach społecznościowych. Wielokrotnie odgrażał się tam, iż kiedy władza się zmieni, przyjdzie czas rozliczeń. Podobne sugestie padały ze strony gen. Mirosława Różańskiego, dziś senatora. Jestem głęboko przekonany, iż tych dwóch panów miało wpływ na sposób, w jaki mnie potraktowano. Nie mam pretensji, iż nowa władza dobiera własne kadry. Można jednak było mnie odwołać w innym stylu. Wystarczyło zaprosić mnie do kraju i powiedzieć: „panie generale, ze względu na dobro kraju proponujemy rozwiązanie. Pan się podaje do dymisji ze względów zdrowotnych, rodzinnych czy innych”. Tylko iż to nie wystarczało. Szef SKW chciał mnie upodlić i każde jego działanie do tego się sprowadza — twierdzi gen. Gromadziński.

Od pierwszego lutego jest on już cywilem, zaś finał jego sprawy rozstrzygnie się w sądzie.

CZYTAJ WIĘCEJ: Co się dzieje na szczytach armii? Odsłaniamy kulisy. „Dostał dyskretną misję pilnowania gen. Kukuły”

Idź do oryginalnego materiału