
Rozpoznanie to najlepsza inwestycja, jaką możemy teraz zrobić, i jednocześnie najlepsze narzędzie odstraszania Rosji – to zdaniem emerytowanego generała broni Tomasza Piotrowskiego, dowódcy operacyjnego w latach 2018-23, jeden z ważniejszych wniosków z trzech lat inwazji Rosji na Ukrainę.
W poniedziałek (24 lutego) miną trzy lata, odkąd Rosja zaatakowała Ukrainę z trzech kierunków – od wschodu, gdzie jest wspólna granica, północy (od strony Białorusi) i południa (od nielegalnie anektowanego Krymu). Wojna rosyjsko-ukraińska trwa jednak dłużej, od 2014 roku, kiedy Rosja najpierw bez oporu zajęła Krym, a następnie rozpoczęła działania wojenne w Donbasie.
Ukraina, której populacja w 2022 roku była szacowana na około 40 milionów mieszkańców, choć otrzymuje dostawy uzbrojenia i amunicji z Zachodu, to samotnie stawia opór Rosji, liczącej około 140 milionów ludzi – zwrócił uwagę w rozmowie z PAP generał broni rezerwy Tomasz Piotrowski. W latach 2018-23 był w Wojsku Polskim dowódcą operacyjnym rodzajów sił zbrojnych, od roku jest poza służbą.
– Ukraina dawała sobie radę do tej pory, teraz braki w potencjale zaczynają jej dokuczać
– powiedział generał.
Podkreślił, iż w historii ludzkości nie ma takiego konfliktu, gdzie tak duża dysproporcja potencjałów, rozumianych przede wszystkim jako ludność danego kraju, zakończyłaby się wygraną słabszego.
– o ile zostawimy Ukrainę samą sobie, wysyłając jej wyłącznie amunicję, to tylko kwestią czasu jest, iż w pewnym momencie ilość po rosyjskiej stronie stanie się jakością. Rosjanie doskonale to wiedzą
– ocenił generał.
Jego zdaniem nie ma szans, żeby Ukraina przetrwała jako państwo, o ile tak, jak do tej pory sama będzie biła się z Rosją i będzie zasilana z Zachodu na zasadzie – jak to określił były prezydent USA Joe Biden – „tak długo, jak będzie trzeba”. jeżeli wcześniej można było uważać, iż jest inaczej, to od niepowodzenia długo przygotowywanej ukraińskiej kontrofensywy na południu kraju latem 2023 roku, powinno to być już jasne – uważa oficer.
Zdaniem generała Piotrowskiego do zniwelowania rosyjskiej przewagi ilościowej Polska i inne kraje regionu powinny inwestować w zdolności rozpoznawcze.
– Jako dowódca operacyjny utwierdziłem się w przekonaniu, iż najważniejsze jest rozpoznanie i analiza zebranych danych
– powiedział generał PAP tuż przed trzecią rocznicą rosyjskiej inwazji.
Przypomniał, iż Kijów w rozpoznaniu korzysta nie tylko z możliwości militarnych – zarówno własnych, jak i udostępnianych przez inne państwa, ale także kupuje usługi na rynku komercyjnym, np. dane zbierane przez prywatne satelity.
– Najważniejsze jest mądre skoordynowanie i przeanalizowanie informacji. Wielosensorowe rozpoznanie to jest najlepsza inwestycja, jaką możemy teraz zrobić, i jednocześnie najlepsze narzędzie odstraszania
– zaznaczył były dowódca operacyjny.
Przypomniał, iż w 1920 roku, gdy polski wywiad wiedział, co zamierzają bolszewicy, „różnica potencjałów na korzyść Rosji specjalnie nam nie przeszkadzała”.
Generał Piotrowski po trzech latach od inwazji Rosji na Ukrainę uważa, iż w Polsce „za dużo dyskutujemy, a za mało robimy”.
– W dalszym ciągu nie dostosowaliśmy do potrzeb łańcucha decyzyjnego i mechanizmów kierowania obroną państwa. Cały czas jesteśmy w fazie permanentnej dyskusji na temat zwiększenia produkcji amunicji artyleryjskiej
– wyliczał.
Sejm ani w tej, ani w poprzedniej kadencji nie rozpatrzył prezydenckiego projektu ustawy „o działaniach organów władzy państwowej na wypadek zewnętrznego zagrożenia bezpieczeństwa państwa”, mimo iż Andrzej Duda dwa razy wysyłał go do parlamentu. Najnowsza wersja tego dokumentu w lipcu została skierowana do podkomisji, która od tej pory nie zebrała się ani razu.
Były dowódca operacyjny zwrócił też uwagę, iż dyskusja na temat obronności w Europie za bardzo koncentruje się na budżetach, liczonych zwykle jako odsetek produktu krajowego brutto danego państwa.
– Nie powinno chodzić o procenty. Z wojskowego punktu widzenia chodzi o budowanie zdolności, których nam brakuje
– ocenił rozmówca PAP.
Zauważył też, iż mimo wojny w sąsiednim kraju, dotąd w Polsce nie ogłoszono, iż któraś fabryka zbrojeniowa przeszła na pracę zmianową. Na uwagę, iż przedstawiciele przemysłu dopominają się długoletnich kontraktów, żeby zainwestować w zwiększenie mocy produkcyjnych, Piotrowski odpowiedział, iż takie stanowisko w Polsce prezentują przede wszystkim zakłady państwowe.
– Firmy prywatne podejmują ryzyko inwestowania i okazuje się, iż można. Powinniśmy okazać więcej zaufania przemysłowi prywatnemu i uwierzyć, iż potrafi zbudować coś dobrego dla Polski, niekoniecznie od razu czołg, ale niszowe zdolności na pewno, szczególnie we współpracy z państwami naszego regionu
– mówił oficer.
Zdaniem generała ważnym doświadczeniem było przekazywanie Ukrainie uzbrojenia, sprzętu i amunicji z zasobów Wojska Polskiego.
– W ramach ćwiczeń nigdy byśmy tego nie sprawdzili. Pojawiły się całe obszary dylematów, które były niemożliwe do przewidzenia przed wojną
– wspominał Piotrowski.
Wyjaśniał, iż trzeba było ocenić, jakie konsekwencje międzynarodowe wywoła taka pomoc. Chodziło nie tylko o reakcję Rosji, która mogła na przykład uznać, iż pomagając Ukrainie, Polska włącza się w konflikt. Rozważyć należało również, jak dany ruch ocenią sojusznicy.
– Na przykład Rosja mogła użyć naszej pomocy Ukrainie jako pretekstu do ataku na Polskę, a sojusznicy mogli ocenić, iż dostaliśmy na swoje własne życzenie. W żadnych rozmowach z sojusznikami takie stwierdzenie nigdy się nie pojawiło, ale trzeba było ocenić, jakie jest prawdopodobieństwo takiego scenariusza
– opisał te dylematy były dowódca operacyjny.
Powiedział też, iż w pierwszych miesiącach wojny, prócz potencjalnych konsekwencji międzynarodowych, największą przeszkodą były emocje po stronie polskich decydentów.
– Najbardziej burzliwa rozmowa była, gdy rozważaliśmy przekazanie myśliwców MiG-29. Tutaj też było wiele uzgodnień z wiodącymi partnerami jak Amerykanie i Niemcy
– przyznał emerytowany generał.
Według podsumowania opublikowanego w listopadzie 2024 roku przez Kancelarię Prezydenta polskie wsparcie dla Ukrainy było największe na świecie, jeżeli liczyć w stosunku do PKB pomagającego kraju. Polska pomoc obejmowała m.in. ponad 350 czołgów, w większości posowieckiej konstrukcji, 14 myśliwców MiG-29, 12 śmigłowców szturmowych i setki innych systemów uzbrojenia.
Za donacjami na rzecz Ukrainy poszły przyspieszone zakupy uzbrojenia dla Wojska Polskiego, przede wszystkim w Stanach Zjednoczonych i Korei Południowej. Przykładowo, w wojskach pancernych, w miejsce skonstruowanych w ZSRR czołgów T-72 i ich polskiej modernizacji PT-91, zakupione czołgi Abrams z USA i K2 z Korei Południowej.
W rozmowie z PAP gen. Piotrowski przyznał, iż wymiana uzbrojenia i wynikająca z niej konieczność wyszkolenia żołnierzy oznacza tymczasowe obniżenie potencjału Wojska Polskiego. Podkreślił jednak, iż nowocześniejsza broń daje szansę na jakościową zmianę.
– Zupełnie inne było morale batalionu czołgów T-72 niż K2. To jak przesiadka z trabanta na mercedesa
– podsumował gen. Piotrowski.