Dzień dobry
Tragedii wojny i okupacji nie odda książka, artykuł w gazecie czy film.
Brak poszanowania dla ofiar to też "tragedia". Bezpośredni
uczestnicy walk nie piszą pamiętników a choćby niechętnie o tym
rozmawiają.
Widziałem p. płk. który jako uczestnik bitwy pod Lenino w XX jej
rocznicę rozpłakał się przed zgromadzonymi w sali kinowej żołnierzami
i nie kontynuował swego wystąpienia. Mój teść uczestnik walk o
Kołobrzeg opowiadał bardzo wyraźnie z podaniem nazwisk i sytuacji swoje
przeżycia na trasie "Kiwerce - Kołobrzeg" przez zniszczoną
Warszawę na "łożu śmierci" gdy nie miał już kontaktu z
otoczeniem. Podobny stan obserwowałem u mojej mamy, bo nt wojny i
"żołnierzy wyklętych" mówiła w stanie agonalnym tylko do
siebie.
Sąsiadka nasza pielęgniarka w szpitalach powstania warszawskiego 1944r,
odcięła się całkowicie od tego tematu, bo dla niej wszystkie informacje
publiczne były nieprawdziwe.
Dla wspomnianych osób były to bardzo tragiczne przeżycia zapisane
głęboko w pamięci, których nie chciały zabierać na "druga
stronę".
Dlatego "śmierć osoby" wynikająca ze stanu wojny zasługuje
na szczególny szacunek niezależnie od wszelkich różnic między ludźmi.
Walka z pomnikami do wyraz "zdziczenia" i oddziaływanie na
"instynkt" a na intelekt. Takie mamy czasy. Ktoś za to zapłaci.
Z poważaniem Zb. Milewski
W załączniku dokumenty (do wykorzystania) z przygotowań rządu do wojny
przed 1939r. interesujące czy podobne dokumenty są w tej chwili również
przygotowane?
Post Ginęli tysiącami. List od czytelnika pojawił się poraz pierwszy w Przegląd.