Golpe Prigozhinese

ekskursje.pl 1 rok temu


Dyskusję o wojnie wolałbym przesunąć na Substacka, ale z doświadczenia wiem, iż nie da się tym zarządzać. Zaryzykuję więc formułę hybrydową – co myślę o puczu Prigożyna, napisałem tam, ale tutaj to wyrażę w skrócie.

Przede wszystkim – nie wierzę w ustawki i maskirowki. Prorosyjski Zachód jest pełen nadziei na to, iż to był wszystko teatr służący potajemnemu przegrupowaniu Wagnera na Białoruś, skąd zaraz zajmą Kijów w trzy dni.

Jak piszę na substacku, nie ma takich głupot w internecie rosyjsko-rosyjskim. Tam jest rozpacz, gniew, żałoba po zestrzelonych lotnikach.

Że ten pucz był dziwny, w tym nie ma niczego nadzwyczajnego. Takie są pucze.

Do historii przechodzą te udane, więc choćby ktoś, kto się nie historią, wie co to idy marcowe, a co to wystrzał z Aurory. Ale te spiski nie były jakoś lepiej przygotowane od tych nieudanych, po prostu miały więcej szczęścia.

Te nieudane fascynują mnie od dawna, bo po pierwsze, z oczywistych przyczyn w ogóle historia porażek jest mi jakoś tak osobiście bliższa. A po drugie, otwierają fantastyczne alternatywne historie!

Weźmy mój ulubiony: golpe Borghese. Próba przeprowadzenia we Włoszech faszystowskiego zamachu stanu w 1970.

To było jeszcze bardziej idiotyczne od puczu Prigożyna. Do tego stopnia, iż – o ile mi wiadomo – włoska popkultura zareagowała na to tylko komedią.

Mi to rozpala wyobraźnię w kierunku dystopijno-thrillerowym (bo mi się tak wszystko kojarzy). A gdyby się udało?

Nad morzem śródziemnym zostałoby tylko jedno państwo demokratyczne: Francja. Portugalia, Hiszpania i Grecja w 1970 były rządzone przez faszystów.

Ich reżimy niedługo poupadały, to prawda, ale może gdyby Włochy doszły do tego klubu, poszłoby to wszystko w odwrotną stronę? We Francji wygrałby Front Narodowy i mielibyśmy jedną wielką faszystowską plażę, od Gibraltaru po Dodekanez? Gdzie ja bym wtedy sierotka na wakacje jeździł…

Skrótowo odniosę się też do kontrofensywy. Za wcześnie na prognozy, ale mam silne deja vu z wyzwalaniem Chersonia.

Tam też zaczęli od zajmowania „nieistotnych wiosek”. Zapamiętałem nazwę Mylove, bo jak ją wpisywałem do Twittera, wyskakiwały mi obrazki Not Safe For Pokój Nauczycielski.

Źródła prorosyjskie najpierw to bagatelizowały. Potem się wycofywali z większych miasteczek. A potem wycofali się z Chersonia (do końca oczywiście powtarzając, iż wszystko zgodnie z planem, to nie są ukraińskie zwycięstwa, tylko rosyjskie udane przegrupowanie).

Jesteśmy już w fazie B. Tydzień temu – „bezsensowne ataki na nieistotne Blahodatne”. A dzisiaj – dobrowolne wycofanie się z Rivnopila, co oznacza już wyzwolenie areału większego niż Bachmut i przybliżenie się do linii kolejowej do Melitopolu…

…którego zaopatrywanie robi się trudne, no bo – znów deja vu – dziury w moście, o których źródła prorosyjskie piszą iż drobiazg, zaraz się załata, a w ogóle już jest pontonowy. To samo pisali wtedy o moście Antonowskim.

Co najważniejsze: rok temu Putin był w stanie kontrolować narrację. Gdy mówił, iż „wszystko idzie zgodnie z planem”, większość społeczeństwa przyjmowała to na dobrą wiarę.

Rosyjskie media próbowały odgadnać ten plan. Uwielbiałem czytać w „Pravdzie” prognozy niejakiej Lyubov Stepushovej. Tuż przed wyzwoleniem Chersonia pisała, iż nie będzie wycofania z Cheronia, tylko zaskakujący szturm na Mikołajów i Odesę.

Nie wiem, kiedy ona ostatni raz miała jakiś optymistyczny tekst. Może to był choćby ten Oficjalni propagandyści formalnie przez cały czas wierzą w zwycięstwo, w powrót do Chersonia, w zajęcie Kijowa itd., ale już choćby nie próbują snuć pomysłów, jakim cudem to by się miało teraz udać.

„Zgodnie z planem”, „gest dobrej woli”, „skuteczne przegrupowanie”, to już dzisiaj złośliwe żarty w runecie. Rok temu choćby Girkin nie krytykował Putina, dzisiaj każdy komentator ma jakieś wąty pod adresem tych lub innych „elit”. Nastrój jedności narodowej bezpowrotnie zniknął.

Dyktator może wszystko, ale nie może okazywać słabości. Putin ją okazuje regularnie i choćby jego wyznawcom coraz trudniej to sobie tłumaczyć per „to wina Szojgu / Ławrowa / oligarchów”.

Wydaje mi się, iż umiem wskazać punkt zwrotny – bo śledzę runet codziennie. To było przy „dealu zbożowym”, o którym w polskich mediach jest akurat mało.

Rosja ogłosiła 29 października, iż się wycofuje, bo ją oszukano. Turcja odpowiedziała, iż ma to gdzieś. 2 listopada Rosja wróciła z podkulonym ogonem.

W grach Paradoxu za takie błędy płaci się obniżaniem stabilności. choćby dyktator zaczynający od 100% nie może w nieskończoność ogłaszać bezzębnych ultimatów – sprowadzi sobie stabilność do poziomu republiki bananowej.

Putin zmierza tą drogą. I bardzo dobrze, i kopa w dupę na rozpęd. Na tym jednym puczu się przecież nie skończy.

Idź do oryginalnego materiału