Policja w Gruzji użyła armatek wodnych, żeby odepchnąć demonstrantów od pałacu prezydenckiego w stolicy kraju. Według agencji AFP w protestach w Tbilisi wzięło udział kilkadziesiąt tysięcy osób.
Część protestujących próbowała dostać się do budynku prezydenckiego, ale została zatrzymana przez oddziały policji prewencyjnej. Siły porządkowe skutecznie zablokowały dostęp do pałacu, używając środków przymusu bezpośredniego.
Zaostrzenie polityczne
Premier Gruzji Irakli Kobachidze wcześniej zagroził zdecydowaną reakcją policji w przypadku wybuchu zamieszek. Zapowiedział także surowe konsekwencje dla uczestników ewentualnych starć z funkcjonariuszami.
Protesty związane są z bojkotem wyborów lokalnych przez kilka partii opozycyjnych. Zjednoczony Ruch Narodowy byłego prezydenta Micheila Saakaszwilego wezwał swoich zwolenników do wyjścia na ulice.
Relacje z Rosją i UE
Rządzącemu od 2012 roku Gruzińskiemu Marzeniu zarzuca się dążenie do zbliżenia z Moskwą od początku rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Krytyka dotyczy zwłaszcza przyjęcia kontrowersyjnej ustawy o "agentach zagranicznych", która spotkała się ze sprzeciwem Unii Europejskiej.
Władze kraju zawiesiły również proces integracji z UE. Ta decyzja dodatkowo pogłębiła napięcia między rządem a opozycją, która domaga się kontynuacji kursu prozachodniego.
Źródła wykorzystane: "PAP" Uwaga: Ten artykuł został zredagowany z pomocą Sztucznej Inteligencji.