Gwarancja

bezkamuflazu.pl 3 dni temu

Po dyplomatycznym maratonie z ostatnich dni na plan pierwszy wysuwa się kwestia gwarancji bezpieczeństwa dla Ukrainy. Bez tego, przy takim sąsiedzie jak rosja, nie da się zapewnić trwałego pokoju. Nie tylko zresztą Ukrainie, ale też reszcie Europy, o czym otwarcie mówił w poniedziałek w Waszyngtonie prezydent Francji Emmanuel Macron.

Koalicjanci głowią się teraz nad szczegółami takich gwarancji i mam wrażenie, iż są to rzeczywiste rozkminy, a nie pozorowane działania. Stany Zjednoczone – i nie tylko one – wykluczają możliwość przyjęcia Ukrainy do NATO, co z perspektywy Kijowa byłoby najwłaściwszym rozwiązaniem. O wysłaniu potężnych sił pokojowych też nie mam mowy – Amerykanie umywają ręce, a Europejczycy nie są organizacyjnie zdolni do takiego wysiłku. Wszelkie zaś mniej lub bardziej symboliczne działania w tym zakresie już dziś można uznać za niedostateczne; kilka-kilkanaście tysięcy żołnierzy NATO rosjan nie odstraszy.

Sytuacja bez wyjścia? Są tacy, którzy twierdzą, iż jedynym ratunkiem dla Ukrainy byłoby posiadanie własnej broni jądrowej. Nie będę podważał logiczności takiej argumentacji, gdyż się z nią zgadzam, ale realna ocena sytuacji każe mi uznać taki scenariusz za niemożliwy. Ukraina nie jest w stanie pozyskać takiej broni – nie ma ku temu odpowiednich środków i zasobów techniczno-intelektualnych, Kijów nie uzyska też wsparcia z zewnątrz.

Co zatem począć? Ano można wybrać półśrodek: uzbroić ukraińskie wojsko po zęby. Po kilkudziesięciu miesiącach pełnoskalowej wojny rosjanie dobrze wiedzą, iż ich broń w większości kategorii ustępuje zachodnim systemom. Mają świadomość, iż dziś ratuje ich stosunkowo niewielka ilość tej broni na wyposażeniu Ukraińców. Kilkanaście F-16 różnicy nie czyni, ale 200 maszyn wymiotłoby z ukraińskiego nieba rosyjskie lotnictwo. Tak samo jest i byłoby z czołgami, artylerią, bronią rakietową, zwłaszcza średniego i dalekiego zasięgu. Potęga technologiczno-finansowa Zachodu mogłaby również pomóc Ukraińcom w zbudowaniu przewag w broni WRE (walki radio-elektronicznej), w dalszej rozbudowie komponentu dronowego. Czy mając takiego przeciwnika rosja poszłaby na kolejną wojnę? Nie sposób tego wykluczyć, ale ryzyko z pewnością byłoby mniejsze.

No ale rosjanie wykazują w tej wojnie niezwykłą determinację – rozumianą jako nonszalancja wobec ponoszonych strat – dlaczego miałoby im zabraknąć jej w przyszłości? – mógłby zapytać ktoś, powątpiewając w odstraszającą moc zwesternizowanej armii ukraińskiej. „Próg bólu” moskali rzeczywiście znajduje się wysoko, jednak nie jest nieosiągalny. Przekonuje mnie interpretacja zaangażowania rosjan w oparciu o mechanizm znany w psychologii społecznej jako „pułapka utopionych kosztów”. To stan, gdy wpakowaliśmy w jakieś przedsięwzięcie czas, pieniądze, energię (jakiekolwiek inne zasoby) i trwamy przy inwestycji chociaż ona nam się już nie opłaca. „Spec-operacja” jest taką właśnie inwestycją – za dużo już „zżarła”, by teraz się z niej wycofać. Co innego, gdyby można było cofnąć czas…

Dozbrojenie ZSU oczywiście będzie kosztować – kilka mniej niż teraz, kiedy Zachód wykłada rokrocznie około 40 mld dolarów. Ale biorąc pod uwagę skumulowane budżety „koalicji chętnych” to nie byłoby jakieś wielkie obciążenie.

No i pozostało kwestia czasu. O ile adekwatną siłę komponentu lądowego armii ukraińskiej udałoby się uzyskać stosunkowo szybko, o tyle zbudowanie odpowiedniego potencjału odstraszania w powietrzu zajęłoby co najmniej kilka lat. Dwustu-trzystu wielozadaniowych maszyn nie da się skołować ot tak, a i szkolenie pilotów i personelu to nie jest wyzwanie na szybko. Potrzebny zatem byłby „pomost” – choćby kilkuletnia misja sił powietrznych NATO, z wydatnym udziałem Amerykanów. Coś jak operacja nad byłą Jugosławią w latach 90. Biorąc pod uwagę techniczną, taktyczną i organizacyjną miażdżącą przewagę zachodniego lotnictwa nad rosyjskim, wysoki wskaźnik gotowości bojowej takiego kontyngentu oraz jego możliwości dotkliwego uderzenia, byłby to mocny czynnik odstraszania. Solidna gwarancja.

—–

Szanowni, gdybyście chcieli wesprzeć mój ukraiński raport, polecam się poniżej.

Tych, którzy wybierają opcję wsparcia „sporadycznie/jednorazowo”, zachęcam do wykorzystywania mechanizmu buycoffee.to.

Osoby, które chciałyby czynić to regularnie, zapraszam na moje konto na Patronite:

To dzięki Wam powstają także moje książki! W sklepie Patronite możecie nabyć je w wersji z autografem i pozdrowieniami. Pełna oferta pod tym linkiem.

Nz. Amerykańskie F-35 nad polskim niebem/fot. Bartek Bera

Idź do oryginalnego materiału