Jemeńscy rebelianci Huti przyznali się do rakietowego ataku na holenderski statek towarowy Minervagracht na Morzu Czerwonym. Ostrzał spowodował pożar na pokładzie jednostki, zmuszając 19-osobową międzynarodową załogę do ewakuacji.
Dwóch marynarzy odniosło obrażenia podczas ataku, przy czym jeden z nich był poważnie ranny. Statek pozostawiono w dryfie w Zatoce Adeńskiej po ewakuacji załogi przez służby ratunkowe.
Związek z konfliktem w Gazie
Rzecznik Huti Sari oskarżył właścicieli statku, firmę Spliethoff z Amsterdamu, o złamanie "zakazu zawijania do portów okupowanej Palestyny". Finansowani przez Iran jemeńscy rebelianci przeprowadzili dotychczas ataki rakietowe i dronowe na ponad 100 statków oraz na terytorium Izraela w odpowiedzi na wojnę w Strefie Gazy.
Huti argumentują, iż działają w imię solidarności z Palestyńczykami. Jednak zaatakowane wcześniej jednostki miały niewielki lub żaden związek z Izraelem, co potwierdza się również w przypadku Minervagracht.
Brak powiązań z Izraelem
Wspólne Centrum Informacji Morskiej, nadzorowane przez marynarkę wojenną Stanów Zjednoczonych, oznajmiło w komunikacie, iż Minervagracht "nie miał powiązań z Izraelem". To kolejny przykład atakowania przez rebeliantów statków niepowiązanych z konfliktem.
Destabilizacja żeglugi międzynarodowej
Ataki Huti zdestabilizowały żeglugę na Morzu Czerwonym, przez które przed wojną w Strefie Gazy przepływały towary o wartości około 1 bln dolarów rocznie. Działania rebeliantów doprowadziły do śmierci co najmniej ośmiu marynarzy i zatopienia czterech statków.
Wiosną prezydent Egiptu Abdel Fattah al-Sisi stwierdził, iż Kair traci miesięcznie około 800 mln dolarów z powodu zaburzenia transportu przez Zatokę Adeńską, Morze Czerwone i Kanał Sueski.
Źródła wykorzystane: "PAP" Uwaga: Ten artykuł został zredagowany z pomocą Sztucznej Inteligencji.