Igrzyska zgrzytów i dosłowności

nno.pl 2 miesięcy temu

Zakończone przed tygodniem igrzyska olimpijskie w Paryżu rozgrywane były pod hasłem “Igrzyska szeroko otwarte” (tak, co 4 lata są osobne slogany). Otwartość, kojarzona najczęściej z tolerancją, zrozumieniem i życzliwością, w przypadku paryskiej imprezy okazała się areną licznych zatargów.

Od podstawówki do Pekinu

Kiedy rozpoczynałem podstawówkę, kolega z mojej klasy (pamiętam choćby jego imię – Łukasz), przychodził do szkoły w super dresie z pięcioma kołami i napisem Seul 1988. To było moje pierwsze zetknięcie z tematyką olimpijską. Bardzo ciekawiło mnie, co znaczą te okręgi i czym jest Seul. Cztery lata później przeżywałem już świadomie igrzyska w Barcelonie, na czele z Dream Teamem – koszykówkę od zawsze kocham miłością pierwszą. Atlanta była już wsiąknięciem na całego w historię olimpizmu, było to w końcu 100-lecie nowożytnych igrzysk. I tak toczyło się moje przeżywanie tej rywalizacji wyłącznie w sportowej atmosferze. Aż do Pekinu w 2008 r. Zniesmaczony przyznaniem Chinom organizacji zawodów oddałem (w geście mikro protestu) kartę kredytową jednemu ze sponsorów igrzysk. Od tego czasu zacząłem dostrzegać w tej przestrzeni więcej niż tylko współzawodnictwo sportowe.

Wielka polityka

Tegoroczne igrzyska nie są w tym sensie wyjątkiem. Zanim w Paryżu pojawili się pierwsi atleci i atletki, już zrobiło się gorąco. Wszystko za sprawą zakazu uczestnictwa w imprezie, jaki pod adresem Rosji i Białorusi, wystosował Międzynarodowy Komitet Olimpijski. Zawodniczki i zawodnicy z tych państw mogli wystąpić na igrzyskach, ale pod szyldem tzw. indywidualnych sportowców neutralnych. Kadra ta liczyła 32 osoby, wyłącznie z Rosji i Białorusi, więc i tak wszyscy wiedzieli, o jakie narodowości chodzi. Czyli dyskwalifikujemy flagi, ale nie jednostki. Powód? Mogłoby się wydawać, iż naruszenie ekecheirii, czyli bożego pokoju, wywodzącego się ze starożytności obyczaju zawieszania wojen na czas igrzysk. Ale nie, to byłoby nie do obrony w kontekście np. Izraela. Oficjalne uzasadnienie MKOl mówiło o włączeniu przez Rosyjski Komitet Olimpijski pod swoją kontrolę terenów należących do Ukrainy. Innych państw ten zarzut nie dotyczył.

Złoto dla niezrozumienia

Kolejnym – jakże spektakularnym – przykładem “pozasportowego ducha” była ceremonia otwarcia, która rozsierdziła miliony ludzi i setki organizacji. Chodzi oczywiście o sceny, które uznane zostały za nawiązanie do „Ostatniej Wieczerzy”. Poprzez odwołanie do dzieła Leonarda da Vinci zranione miały zostać uczucia religijne. Afera sięgnęła globalnej polityki z Donaldem Trumpem na czele, świata biznesu (reagował choćby Elon Musk), a choćby Stolicy Apostolskiej – wyrażane było zaniepokojenie, ubolewanie, a choćby wzburzenie. Tłumaczenie, iż rzekomo obrazoburcza scena ma więcej wspólnego z „Ucztą Bogów” Jana Harmensza Van Biljerta na nic się zdało. Organizatorzy przeprosili, wyjaśniając jednocześnie ustami Thomasa Jolly’ego, dyrektora artystycznego, iż chodziło raczej o Dionizosa, Olimp i Sequanę, boginie z mitologii Gallów (od której pochodzi nazwa rzeki). Artystyczne wychodzenie poza bezpieczny, dosłowny mainstream bywa ryzykowne i w Paryżu okazało się falstartem. Przykre było oglądanie brutalnej siły dosłowności w (nie)rozumieniu kultury. Dogmatyczność jest trampoliną do ciągłego wypatrywania zagrożeń i rzucania natychmiastowych oskarżeń. Po raz n-ty adekwatne okazały mity tylko jednego pochodzenia, cała reszta uznana została za wymagającą nawracania. Jak pisała Olga Tokarczuk (tekst na pożegnanie prof. Marii Janion), dosłowność ogranicza myślenie, a “najlepszym sposobem zrozumienia i poznania świata jest jego nieustanne interpretowanie, zaglądanie w głąb i czytanie na wielu poziomach. […] w całej jego złożoności jesteśmy w stanie go ogarnąć, tylko poszukując różnych punktów widzenia”. W Paryżu stało się jednak inaczej.

Dwie strony medalu

Mieliśmy także rodzimą scysję, która daleko wyszła jednak poza ramy naszego kraju. Komentator sportowy Przemysław Babiarz skomentował utwór “Imagine” Johna Lennona słowami “To jest wizja komunizmu, niestety”. Został za to zawieszony przez TVP, o czym poinformowało wiele zagranicznych redakcji, w tym Associated Press. Decyzja władz Telewizji Polskiej była równie błyskawiczna, co surowa, choć po paru dniach dziennikarz został przywrócony do pracy. Za panem Babiarzem wstawiło się ok. 150 osób związanych ze światem sportu i dziennikarstwa, w sprawę wmieszał się Rzecznik Praw Obywatelskich, prof. Marcin Więcek, komentowali ją premier Donald Tusk czy były prezydent Aleksander Kwaśniewski. Obie strony przeholowały. Przemysława Babiarza posądzano o narzucanie swojej wizji przy komentowaniu wydarzenia, TVP zaś oberwało się na ostrość reakcji. Ponownie słychać tu echa dogmatyzmu, jednowymiarowości oraz interpretacyjnej płycizny (i nie zmienia tego fakt, iż sam Lennon uznawał “Imagine” za manifest komunistyczny – sądzę, iż powinien być to początek, a nie koniec rozważań).

Trening z wyobraźni

Fisz Emade Tworzywo mówią na płycie Radar, iż “nie ma już niepolityki”. Jest w teatrach, stadninach koni, sporcie. Wiem, iż nie dowiedzieliśmy się o tym w ostatnich tygodniach – igrzyska nam o tym tylko przypomniały, żadne spory nie przygasły wraz z rozpaleniem olimpijskiego ognia. Dzisiaj ekscytujemy się pieniędzmi przeznaczonymi w Polsce na przygotowania do paryskich zmagań, skrupulatnie przeliczamy wydane kwoty na liczbę medali, porównujemy osiągnięcia w różnych dyscyplinach, wskazujemy, iż to kobiety uratowały resztki polskiego honoru olimpijskiego. Nie mam tego nikomu za złe, choćby to rozumiem. Myślę jednak, iż choć parę minut powinniśmy poświęcić także namysłowi nad dosłownością, polityczną przemocą i fundamentalizmem, które igrzyska z całą mocą ujawniły. Najmojsze bezrefleksyjnie na pierwszym miejscu: nie po raz ostatni, “niestety”.

Idź do oryginalnego materiału