Jeniecka pamięć – zapomniany palimpsest wojny

polska-zbrojna.pl 7 godzin temu

Tematyka jeniectwa dobrze obrazuje, jak zachowują się ludzie w skrajnych warunkach, iż choćby za drutami obozów jenieckich podejmowano całkiem udane próby stworzenia namiastki normalnego życia, pokazuje, jak twórczy może być człowiek – mówi doktor Piotr Stanek, historyk, w wywiadzie dla najnowszego numeru kwartalnika „Polska Zbrojna. Historia”.

Święto sportowe w Stalagu XI B Fallingbostel. Domena publiczna

Ile niemieckich i sowieckich obozów jenieckich funkcjonowało w czasie II wojny światowej w dzisiejszych granicach Polski oraz poza nimi? Jak wielu polskich jeńców się przez nie przewinęło?

Do niemieckich obozów jenieckich trafiło około 420 tys. żołnierzy Wojska Polskiego, w tym około 18 tys. oficerów oraz 3–4 tys. podchorążych. Ponadto około 2 tys. oficerów z internowania na Węgrzech i w Rumunii oraz 17,5 tys. powstańców warszawskich. Pod koniec wojny liczba ta stopniała do około 75 tys. osób. W sowieckiej niewoli znalazło się natomiast 240–250 tys. żołnierzy polskich, z których około 125 tys., w tym prawie 10 tys. oficerów, dostało się w ręce NKWD.

REKLAMA

Polscy żołnierze stanowili pierwszą grupę jeniecką w obozach Wehrmachtu. Pierwszą również, wobec której Wehrmacht świadomie łamał zapisy międzynarodowego prawa wojennego. Pojmani wojskowi z pola walki trafiali najpierw do kilkudziesięciu prowizorycznych punktów zbornych znajdujących się na terenach przy frontowych – w koszarach, szkołach, na boiskach sportowych, w majątkach ziemskich, a czasem w szczerym polu pod gołym niebem. Tam formowano transporty do obozów przejściowych (Durchgangslager – dulag), które znajdowały się poza linią frontu. Dulagi były krótkotrwałym etapem długiej niewoli. Służyły do wstępnej rejestracji i segregacji żołnierzy, których po kilku dniach lub tygodniach przekazywano do obozów stałych, znajdujących się z reguły w głębi Niemiec, na terenie tzw. Starej Rzeszy: do oflagów (Offizierslager) – obozów dla oficerów, i do stalagów (Mann schaftsstammlager) – dla szeregowych i pod oficerów. Żołnierze Wojska Polskiego z 1939 roku przeszli w sumie przez co naj mniej 66 stalagów i 37 oflagów, a powstańcy – przez prawie 40 obozów.

Gdzie one były zlokalizowane?

Część stałych obozów niemieckich znajdo wała się w dzisiejszych granicach Polski, m.in. oflagi: II B Arnswalde (Choszczno), II C Woldenberg (Dobiegniew), II D Gross Born (Borne Sulinowo), VIII B Silberberg (Srebrna Góra), a także stalagi: II B Hammerstein (Czarne), VIII A Görlitz (Zgorzelec), VIII B/344 Lamsdorf (Łambinowice), VIII C Sagan (Żagań). Na terenie obecnych Niemiec i Austrii wielu jeńców polskich przetrzymywano m.in. w oflagach: VII A Murnau, VI B Dössel, czy w stalagach: IV B Mühlberg, XI A Altengrabow, XI B Fallingbostel i X B Sandbostel.

Po agresji Związku Sowieckiego 17 września 1939 roku na Polskę do niewoli sowieckiej dostało się, jak wspomniałem, 240–250 tys. polskich żołnierzy. Z punktów zbiorczych: Orzechowo, Radoszkowice, Stołpce, Tymkowicze, Żytkowicze, Olewsk, Szepietówka, Wołoczyska, Jarmolińce, Kamieniec Podolski – zostali przekazani NKWD i trafili do innych obozów jenieckich: w Kozielsku oraz Putywlu. Łącznie było to 125 tys. żołnierzy. Ostatecznie NKWD podlegało osiem obozów jenieckich – w Ostaszkowie, Juchnowie, Kozielsku, Putywlu, Kozielszczynie, Starobielsku, Juży i Orańsku. Utworzono jeszcze dwa obozy rozdzielcze w Zaonikijewie i Griazowcu. Łącznie w tych dziesięciu obozach przebywało ponad 77 tys. osób. Z niewoli zwolniono podoficerów i szeregowych ze wschodnich terenów Polski (42 tys.), a 25 tys. żołnierzy skierowano do budowy dróg i umieszczono w czterech obozach pracy przymusowej. Doszło też do wymiany jeńców polskich z III Rzeszą – do Niemiec trafiło około 42 tys. osób, a do ZSRS około 14 tys.

Do sowieckiej niewoli dostało się około 17 tys. przedstawicieli polskiej inteligencji – nauczyciele i wykładowcy, lekarze, inżynierowie, prawnicy czy dziennikarze. Oficerów umieszczono w dwóch obozach specjalnych NKWD: w Kozielsku i Starobielsku, a policjantów, funkcjonariuszy Służby Więziennej, żandarmów i oficerów wywiadu – w obozie specjalnym NKWD w Ostaszkowie. W grudniu 1939 roku w Kozielsku przetrzymywano 4594 jeńców, w Starobielsku – 3894, a w Ostaszkowie – 6364.

Jak wyglądało życie codzienne w obozach jenieckich Wehrmachtu oraz NKWD: czym się ono od siebie różniło? Jak byli traktowani osadzeni w obozach niemieckich, a jak w sowieckich?

Obozy niemieckie nie były w pełni przygotowane na przyjęcie tak wielkiej masy ludzi, na ich zakwaterowanie i wyżywienie. Stąd też pierwsi jeńcy nocowali w przepełnionych namiotach czy stajniach, choćby zimą. Dopiero po pewnym czasie zaczęto budować drewniane lub murowane baraki, zwykle rękoma samych osadzonych. Infrastruktura obozowa na ogół była niedostateczna. Najczęściej panowały tam złe warunki higieniczno-sanitarne: prymitywne latryny, zbyt rzadkie wizyty w łaźni, niedostatek wody i środków do mycia się czy prania odzieży, brak bielizny osobistej na zmianę, plaga roznoszących choroby insektów. Nieco lepsze warunki bytowe stworzono oficerom w oflagach, zasadniczo mniejszych i znacznie mniej licznych od stalagów. W tych pierwszych przetrzymywano od kilkuset do kilku tysięcy jeńców, w drugich – po kilkanaście, a choćby kilkadziesiąt tysięcy.

Scena z niezidentyfikowanego spektaklu teatralnego w oddziale roboczym Hoffnungsthal. Domena publiczna

Organizację obozowego życia determinował regulamin narzucony przez niemieckie władze. Rytm dnia określały w oflagach posiłki i apele, w stalagach – również praca. Ponieważ osadzeni w stalagach, w przeciwieństwie do oflagów, podlegali obowiązkowi pracy na rzecz wroga, odbywał się w nich nieustanny ruch jeniecki. Warunki obozowe z założenia były prymitywne, wprowadzono surowy reżim.

Zarówno w stalagach, jak i w oflagach panował głód, dochodziło do szykan, surowego traktowania przez niemiecki personel, włącznie z przypadkami pobić, śmiertelnych postrzeleń czy egzekucji, choć w tych pierwszych wyniszczano głównie pracą ponad siły, w drugich – przymusową bezczynnością, prowadzącą wręcz do obłędu. Obozowe posiłki nie zaspokajały adekwatnie nigdy powszechnie odczuwanego przez Polaków głodu, gdyż zarówno pod względem ilościowym, jak i jakościowym były one niewystarczające, poniżej obowiązujących norm. Sporą pomoc stanowiły zatem paczki żywnościowe przesyłane jeńcom przez organizacje charytatywne lub osoby prywatne, zwłaszcza rodziny. Na dodatkowe pożywienie mogli liczyć jeńcy zatrudnieni w oddziałach roboczych, szczególnie w rolnictwie, oraz oficerowie w oflagach, w których na ogół funkcjonowały kantyny lub istniała możliwość uprawiania warzyw i ziół na mikroskopijnych działkach.
Jeśli zaś chodzi o niewolę sowiecką, obozy specjalne mieściły się w zrujnowanych byłych klasztorach prawosławnych. Życie codzienne toczyło się tu podobnie jak w obozach niemieckich. Jeńcy otrzymywali skąpe, ale wystarczające do przeżycia wyżywienie. Najgorsze warunki panowały w obozie ostaszkowskim. Osadzeni spali na gołych deskach, tylko nieliczni mieli sienniki. W stłoczonych blokach było brudno i wilgotno, ogromnie dokuczały pluskwy oraz wszy.

W obozach jenieckich istniało również życie kulturalne, ale to przede wszystkim w obozach niemieckich – w sowieckich było ono zakazane…

Możemy powiedzieć, iż w obozach Wehrmachtu działalność kulturalno-oświatowa jeńców polskich się rozwijała, choć oczywiście z ograniczeniami, i zupełnie inaczej wyglądała w oficerskich oflagach niż w stalagach. W obozach NKWD natomiast mówimy o jej braku lub praktycznym braku czy o próbach tajnej działalności kulturalno-oświatowej – poza Griazowcem, do którego jeszcze wrócę, a także o zakazach dotyczących życia religijnego i praktycznym braku działalności sportowej.

Kondukt pogrzebowy w Stalagu XI B Fallingbostel. Domena publiczna

W warunkach niewoli niemieckiej na przekór trudnej obozowej rzeczywistości jeńcy starali się stworzyć sobie iluzję normalnego świata, by przetrzymać okres niewoli w dobrej kondycji fizycznej i psychicznej, aby nie poddać się rozpaczy, zwątpieniu i depresji, czyli tzw. chorobie drutów. Działalność ta, pod względem skali, zakresu i poziomu, rozwijała się lepiej w oflagach niż w stalagach, choć i tam dzięki pomysłowości i zaradności osadzonych udawało się sporo osiągnąć, gdyż wszędzie osoby zdeterminowane starały się rozwijać swoje twórcze pasje. Oficerowie w odróżnieniu od szeregowych i podoficerów dysponowali jednak wolnym czasem. Byli ponadto na ogół lepiej wykształceni, więc nadali swoim wysiłkom bardziej zorganizowane formy. Rozwijali samokształcenie, organizowali odczyty, prelekcje, kursy językowe oraz doskonalenia zawodowego czy szkoły na różnych poziomach edukacji, z wyższymi włącznie.

Dzięki pomocy Międzynarodowego Komitetu Czerwonego Krzyża i Chrześcijańskiego Stowarzyszenia Młodzieży Męskiej (YMCA), które nadsyłały do obozów potrzebne materiały i sprzęt, działały teatry, zespoły wokalne i instrumentalne, chóry i orkiestry. W stalagach dodatkowo odbywały się kursy dla analfabetów. Dla wielu okres niewoli nie oznaczał tylko biernego wyczekiwania końca wojny, ale stanowił czas twórczej pracy i nauki – podejmowanych z myślą, by przydały się one w powojennym życiu.

Jeńcy wojenni pielęgnujący ogród przed barakami w Stalagu XI B Fallingbostel. Domena publiczna

Różne formy aktywności jenieckiej wytworzyły się w obozach specjalnych NKWD; największe rozmiary przybrały w Kozielsku i Starobielsku. Polscy jeńcy wojenni starali się wykorzystać czas w niewoli na samokształcenie. Władze obozowe bardzo gwałtownie tego zakazały, a wyznaczeni i odpowiednio przeszkoleni funkcjonariusze NKWD prowadzili wzmożoną działalność propagandową. Później tylko w obozie w Griazowcu, do którego skierowano ocalałych ze zbrodni katyńskiej, aktywność ta się szerzej rozwinęła – funkcjonował tam tzw. uniwersytet griazowiecki. istotny element życia jenieckiego w obozach specjalnych NKWD, tak samo zresztą jak w niewoli niemieckiej, stanowiła wiara, która niosła pocieszenie oraz dodawała sił i podtrzymywała nadzieję, a której praktykowanie w niewoli sowieckiej było surowo zabronione. Jeńcy potajemnie uczestniczyli jednak w spotkaniach religijnych. Szczególnie trudnym czasem były dla nich święta Bożego Narodzenia 1939 roku.

Istotną dla jeńców sprawą była aktywność fizyczna i sport…

Tak, w niewoli niemieckiej szczególną dbałość o zachowanie sprawności fizycznej przejawiali oficerowie, przymusowo bezczynni. Osadzeni w stalagach szeregowi i podoficerowie, mimo obciążenia pracą, również nie zaniedbywali sportu. Dobra kondycja fizyczna umożliwiała przetrwanie, okazywała się także niezbędna w czasie ucieczek. Najbardziej powszechne były codzienna gimnastyka, siatkówka, lekkoatletyka i gry stolikowe. Sprzęt sportowy albo wyrabiano własnoręcznie, albo otrzymywano w paczkach od organizacji humanitarnych. Z czasem w obozach zaczęły powstawać kluby sportowe, urządzano zawody, międzynarodowe turnieje, a choćby quasi-olimpiady, w 1940 i 1944 roku.

Temat niemieckich obozów jenieckich jest udokumentowany znacznie lepiej niż sowieckich. Z czego to wynika? Jakie aspekty jeszcze nie zostały dostatecznie zbadane?

Dzieje się tak z różnych powodów. Tu choćby może pojawić się zwątpienie – co jeszcze badać? Ale to pozory. Zaskakujące jest to, iż mamy adekwatnie jedną tylko publikację syntetyczną o niewoli Polaków w III Rzeszy, i to z lat osiemdziesiątych, czyli pracę byłego jeńca Juliusza Pollacka, „Jeńcy polscy w hitlerowskiej niewoli”. Dlaczego więc brak kolejnych prób? W PRL-u badania koncentrowały się prawie wyłącznie na zagadnieniach związanych z funkcjonowaniem niemieckiego systemu obozowego i na losach jeńców polskich oraz innych armii. Po 1989 roku pojawiły się możliwości badania tematu Polaków w niewoli sowieckiej (umownie określanego jako „zbrodnia katyńska”). Zmiana ta przesunęła na dalszy plan badania nad niemieckim systemem i nastąpiło ukierunkowanie na badania prawie wyłącznie problematyki jenieckiej na Wschodzie, dotychczas białej plamy – w rezultacie mamy szereg monograficznych ujęć, zwłaszcza zbrodni katyńskiej. Pojawiły się wtedy zbyt optymistyczne głosy, iż los żołnierzy Wojska Polskiego w niewoli niemieckiej jest już dostatecznie zbadany i opisany. Ewentualnie badano niewolę powstańców warszawskich. Mamy też monografie obozów niemieckich, w których przetrzymywano Polaków. Jest ich coraz więcej, ale ich liczba rośnie zaskakująco powoli, a są obozy, o których nie ma choćby artykułów. Oczywiście dysponujemy również syntezami różnych grup jenieckich: oficerów, podchorążych. Przedstawiano także wybrane aspekty życia jenieckiego czy opisywano ich los w danym regionie. Ale inne zagadnienia czekają dopiero na całościowe opracowanie. Zarówno losy poszczególnych grup Polaków w konkretnych obozach, los jeńców Żydów, wątek pracy przymusowej, jak i śmiertelność.

A jak jest w przypadku niewoli sowieckiej? Tu adekwatne badania długo nie mogły zaistnieć. Z uwagi na dwubiegunowy układ świata, narzucony w wielu krajach system komunistyczny, fakt, iż dawne obozy i miejsca kaźni znajdowały się na terenie Związku Sowieckiego, a do 1990 roku ZSRS zaprzeczał w ogóle oskarżeniom o sprawstwo zbrodni katyńskiej, działała cenzura, utajniono archiwa, zniszczono część dokumentów urzędowych etc. Zaskakujące jest to, iż w przeciwieństwie do prac o zbrodni katyńskiej na pierwsze w sumie monografie trzech obozów specjalnych: w Kozielsku, Starobielsku i Ostaszkowie, musieliśmy czekać aż do lat 2013–2016. Oczywiście wcześniej pojawiały się ujęcia syntetyczne o niewoli jeńców polskich w ogóle. Ale trzy główne obozy NKWD własnych monografii długo nie mogły się doczekać. W sumie w odniesieniu do obu niewoli mamy więc sporo publikacji, ale nie wyłącza to dalszych badań. Dużym wyzwaniem są na przykład powojenne losy albo ustalenie konkretnych sprawców zbrodni na jeńcach i miejsc ich pochówku.

Trzeba przyznać, iż kwestia obozów jenieckich jest tematem niszowym, nie spotyka się z takim zainteresowaniem jak na przykład tematyka obozów koncentracyjnych – literatura i filmy o tych drugich biją rekordy popularności, a te pierwsze niemal nie istnieją w przestrzeni medialnej i świadomości społecznej. Dlaczego? I czy jest szansa to zmienić?

Trudno mi odpowiedzieć na to pytanie. Przede wszystkim tematyka jeniecka nie znajduje większego odzwierciedlenia w podręcznikach szkolnych, w edukacji szkolnej. Nie przemawia też tak martyrologicznie, bo wielu jeńców przeżyło, a w obozach jenieckich nie było komór gazowych czy krematoriów, które dobitnie przemawiają do wyobraźni zwiedzających. W tym wypadku także liczby, np. 8–9 mln jeńców w niewoli niemieckiej, nie są znane na tyle szeroko, by wpływały na postrzeganie niewoli jako masowego zjawiska. jeżeli kinematografia zajmuje się jeniectwem, to przede wszystkim w kontekście ruchu oporu i szczególnie spektakularnych ucieczek, które często ekranizowano, w różny sposób trzymając się realiów historycznych – od „Wielkiej ucieczki”, przez „Hasło »Odwaga«”, po ostatnio przygotowany serial amerykański „Władcy przestworzy”.

Jeśli zaś miałbym się pokusić o odpowiedź, czy jest szansa na wzrost zainteresowania tematyką jeniecką, to mogłaby przyczynić się do tego wzrastająca popularność badań genealogicznych, poszukiwań własnych korzeni. Bo wówczas możemy sobie uświadomić powszechność tego zjawiska, iż prawie w każdej rodzinie polskiej ktoś z przodków był jeńcem – albo w niewoli sowieckiej, albo niemieckiej. Tematyka jeniectwa dobrze też obrazuje, jak zachowują się ludzie w skrajnych warunkach, iż choćby za drutami obozów jenieckich podejmowano całkiem udane próby stworzenia namiastki normalnego życia, pokazuje, jak twórczy potrafi być człowiek. Dziś do odbiorców chyba może bardziej trafić socjologiczne czy psychologiczne podejście do niewoli, a nie tylko ujęcie historyczne.


PIOTR STANEK historyk, doktor, kierownik Działu Naukowego Centralnego Muzeum Jeńców Wojennych. Autor m.in. książek: „Stefan Korboński (1901–1989). Działalność polityczna i społeczna”; „Wrześniowy epilog. Żołnierze Wojska Polskiego w obozach Lamsdorf”; „Witold Pilecki. Jeniec wojenny nr 101892”.

Rozmawiała: Joanna Morawska
Idź do oryginalnego materiału