Jerzy Wolak: Kto sieje darwinizm, ten zbiera Wołyń

pch24.pl 1 rok temu

Ciekawych czasów doczekaliśmy. Chrześcijanie dostrzegający w przyrodzie inteligentny projekt przedstawiają na poparcie swej tezy szeroki wachlarz empirycznych argumentów, a ateiści spod sztandaru Darwina uporczywie realizowane są w ślepej wierze. Ale darwinowskiego ewolucjonizmu nie da się podeprzeć żadnym naukowym dowodem, bo takowy po prostu nie istnieje. Przeciwnie: rozwój nauki przy pomocy coraz bardziej precyzyjnych metod badawczych, dzięki wykorzystaniu zaawansowanej technologii coraz wyraźniej uwidacznia obraz stworzenia świata przez Siłę Sprawczą zewnętrzną w stosunku do natury.

Niestety, z darwinistami nie ma żadnej dyskusji, bo oni, choć swoje opinie z uporem nazywają nauką, w istocie bezkrytycznie wyznają „objawiony” dogmat ewolucjonizmu, przeto żadna racjonalna argumentacja po prostu do nich nie trafia, odbijając się od ściany doktrynerstwa i metafizycznego zaślepienia. Co gorsza, jak przystało na prawdziwych sekciarzy, swojej wierze przypisują oni jedyną słuszność i prawowitość, od czci i wiary odsądzając wszystkich myślących inaczej.

A iż dodatkowo – prawem kaduka – dzierżą dziś władzę w środowisku akademickim, więc despotycznie wyznaczają standardy naukowości, nie wahając się bezwzględnie rugować z intelektualnej przestrzeni wszystkich, którzy ośmielą się mieć odmienne zdanie. Bo to przecież oni są od decydowania, czemu wolno funkcjonować jako naukowej teorii, choćby choćby było to (jak ten ich darwinizm) z brudnego palca wyssane.

Jako żywo przypomina się Adolf Hitler, który z definicji mógł decydować, kto w III Rzeszy (und in der ganzen Welt) jest Żydem, a kto nie jest…

A skoro już mowa o Hitlerze i jego „tysiącletniej” Rzeszy, to nie od rzeczy będzie wspomnieć, iż w powstaniu nazizmu, jego chorej ideologii i zbrodniczej praktyce darwinizm odegrał rolę fundamentalną. Ale co tam Hitler i powszechnie znane piekielne sprawy jego, gdy można sięgnąć po przykład nieporównanie wymowniejszy w swej egzotyce.

Oto w roku 1926 na peryferiach świata zachodniego ukraiński ideolog Dmytro Doncow – przeświadczony, iż teoria Darwina tłumaczy postęp zwycięstwem silniejszego nad słabszym w ciągłej walce o istnienie – dowodził na kartach swego nacjonalistycznego manifestu, iż kto wyobraża sobie narodowości jako odrębne gatunki, które jak i w świecie organicznym zdane są na wieczną konkurencję między sobą, ten jasno widzi, iż choćby dwie spośród nich nie zmieszczą się na jednym skrawku ziemi pod słońcem.

Autor powyższych słów dożył tej pociechy, iż jego księgi zbłądziły pod strzechy i pijany miazmatami darwinizmu ciemny ruski chłop, który nie tylko nigdy o Darwinie nie słyszał, ale pół książki w życiu nie przeczytał, chwycił za widły, siekierę czy choćby nóż, by je ubroczyć krwią sąsiadów.

Dziś zaś jego wnuki i prawnuki cierpią okrucieństwo z rąk swych rosyjskich kuzynów, dziwiąc się, dlaczego ich to dotyka. A to po prostu otchłań przyzywa otchłań (Ps 42, 8) – nieodpokutowana zbrodnia przywołuje nową zbrodnię – po najdalsze pokolenia.

Idee mają konsekwencje – jak słusznie zauważył Richard M. Weaver – a filozoficzny błąd skuteczniej zatruwa atmosferę niż dwutlenek węgla, którego tak się dziś boją dzieci ewolucji.

Jerzy Wolak

ARTYKUŁ ZOSTAŁ OPUBLIKOWANY W 93 NUMERZE MAGAZYNU „POLONIA CHRISTIANA”

Idź do oryginalnego materiału