Krwawa wojna w Afryce. Zjednoczone kraje chcą zniszczyć LRA

angora24.pl 4 miesięcy temu

LRA powstała w 1987 roku. Kony ogłosił się prorokiem, głosem Boga i Ducha Świętego, którego Stwórca zesłał, by ocalić mieszkający w północnej Ugandzie lud Aczoli. W rzeczywistości Armia Bożego Oporu nie dąży do zdobycia władzy politycznej – pragnie tylko zabijać, gwałcić i łupić. W 2005 roku Międzynarodowy Trybunał Karny w Hadze oskarżył Kony’ego o zbrodnie przeciw ludzkości, morderstwa, porwanie tysięcy dzieci. Chłopców rebelianci wykorzystywali jako żołnierzy, a według niektórych informacji kazali im zjadać mózgi zabitych. Dziewczęta zmieniali w seksualne niewolnice. W 2011 roku administracja Baracka Obamy wysłała amerykańskie siły specjalne, aby wyprawiły Kony’ego, uznanego za globalnego terrorystę, na tamten świat. Operacja wojskowa Observant Compass (Uważny Kompas) – wspierana przez wojska pięciu państw afrykańskich, kosztowała Waszyngton 780 milionów dolarów. Ale krwawy prorok pozostał nieuchwytny. W 2022 roku Stany Zjednoczone wyznaczyły za jego głowę nagrodę w wysokości pięciu milionów dolarów.

Ostatnio do skóry zbrodniarza próbuje się dobrać Grupa Wagnera. Znający sprawę informator ze Stanów Zjednoczonych mówi: – W afrykańskim buszu doszło do gorącego pościgu. Żołnierzom USA brakowało 72 godzin, aby dopaść Kony’ego. Wagnerowcy prawdopodobnie dotarli jeszcze bliżej niego.

Africa Corps, czyli Grupa Wagnera

Po śmierci Prigożyna kontrolę nad najemnikami przejęło ministerstwo obrony w Moskwie i wojskowy wywiad GRU. Na Czarnym Lądzie kremlowskie psy wojny działają jako Africa Corps, ale powszechnie używa się dawnej nazwy: Grupa Wagnera. Działalność najemników sprawia, iż Zachód traci wpływy na kontynencie. Przywódcy afrykańscy uważają, iż Stany Zjednoczone, Francja i inne państwa nie sprawdziły się jako sojusznicy w walce z rebeliantami i terrorystami, ich siły działają bowiem „zbyt łagodnie i miękko”. Politycy, często o autokratycznych zapędach, wolą korzystać ze wsparcia rosyjskich „specjalistów wojskowych”, którzy nie mają skrupułów. Uważani są za brutalnych i skutecznych i „nie ględzą nieustannie o prawach człowieka w zachodnim stylu”.

Ponad tysiąc wagnerowców i ich sprzymierzeńców z różnych lokalnych milicji operuje w Republice Środkowoafrykańskiej. Wspierają tam władzę prezydenta Faustina-Archange’a Touadéry, w zamian za lukratywne koncesje na eksploatację bogactw naturalnych kraju. W kwietniu 14 członków Armii Bożego Oporu w tym kraju, w tym dwoje dzieci, poddało się uzbrojonym ludziom, których wzięli za żołnierzy armii rządowej. W rzeczywistości powierzyli los sprzymierzonym z rosyjskimi psami wojny bojownikom z Czadu. Ci przekazali ich wagnerowcom. Czternastu nieszczęśników zostało poddanych przesłuchaniom. Powiedzieli, co wiedzieli, na temat miejsca pobytu Josepha Kony’ego, po czym ślad po nich zaginął. Okazało się, iż samozwańczy prorok ma obóz w pobliżu wsi Jemen, niedaleko wielkiej plantacji marihuany. Wagnerowcy przypuścili szturm na wieś, a wszystko to obserwował szef miejscowych rebeliantów imieniem Ousmane. – Najpierw obóz ostrzelały dwa helikoptery, potem nastąpiła operacja lądowa, a wymiana ognia trwała długo. Wagnerowcy dobrze znali busz, wyrządzili więc wiele szkód. Spalili całą wieś Jemen i wszystkie osady znajdujące się w pobliżu – relacjonował Ousmane. Zbliżony do Grupy Wagnera kanał na portalu Telegram twierdzi, iż w akcji zginęło „dwóch generałów, pułkownik i sześciu bojowników LRA”. Joseph Kony zdołał uciec. Najemnicy głoszą, iż niedługo go wytropią i zgłoszą się do Stanów Zjednoczonych po pięć milionów dolarów nagrody.

Idź do oryginalnego materiału