Kto i dlaczego straszy Polaków?

gazetatrybunalska.info 4 godzin temu

Kto straszy Polaków i co to w ogóle znaczy „straszy”? Bo to już nie jest walka z realnym zagrożeniem, tylko polityczna manipulacja, iż „rząd troszczy się o obywateli”.

Najpierw mieliśmy ataki na granicy białoruskiej – dramat, napięcie, migrantów jakby podporządkowano narrację zagrożenia. Potem „ruskie drony” – wiadomo, Rosja zawsze w tle, hybrydowa wojna, i to brzmi groźnie, to przemawia do emocji. Dalej – nielegalni emigranci przekraczający zachodnią i południową granicę – znów obraz lęku, chaosu, nieokiełznanej fali „obcych”. Teraz: ochrona kolei.

Jaki jest cel tych działań? Bo przecież nie chodzi o zapewnienie realnego bezpieczeństwa, tylko o pokaz siły i przekonania społeczeństwa, iż władza czuwa, iż rząd dba, iż stoi murem między obywatelami a zagrożeniem.

Ile osób strzeże infrastruktury kolejowej? Do 10 tysięcy żołnierzy zostaje zaangażowanych w „Operację Horyzont”, by ochraniać najważniejsze odcinki kolejowe. Ponad 400 żołnierzy Wojsk Obrony Terytorialnej wspólnie ze Strażą Ochrony Kolei patroluje około 80 strategicznych odcinków torów w tym nasypy, węzły, przepusty, miejsca szczególnie wrażliwe. Do tego dochodzi policja i służby MSWiA.

To nie jest „rutynowa” ochrona, to demonstracja. Rząd nie mówi: „robimy to, bo się boimy”, tylko: „robimy to, żeby pokazać, iż was bronimy”. Za kulisami tej narracji strachu stoi polityka: sposób na utrzymanie władzy poprzez ciągłe podkreślanie zagrożenia. NIK wskazała wcześniej luki w zarządzaniu kryzysowym na kolei – odpowiedzialni ministrowie nie wypracowali spójnych planów reagowania, a kooperacja między spółkami kolejowymi a administracją państwową była słaba.

Czytaj: „Już wszystko jasne. Ruska rakieta wleciała nad Polskę a następnie wyleciała”.

Rząd PiS podgrzewał atmosferę strachu na granicy tak konsekwentnie, iż ulegli temu choćby ludzie kultury, którzy powinni zachować dystans do politycznej narracji. Reżyserka karmiona obrazami przygotowanymi przez państwową propagandę, zrealizowała naiwny film, który zamiast opisywać rzeczywistość, powielał schematy przygotowane przez rządowych strategów. Zamiast krytycznej analizy mieliśmy powtórzenie przekazu dnia, co tylko wzmocniło linię polityczną, jakiej władza oczekiwała: Polak ma się bać, ma widzieć chaos, cierpienie, tragedię, ale w taki sposób, żeby winę przypisać wszystkim oprócz tych, którzy ten kryzys wywołali i wykorzystali.

Szybko zdobyto społeczny mandat na wydawanie pieniędzy. I to nie byle jakich, tylko na sprzęt wojskowy, który w praktyce okazał się złomem. Tymczasem rzeczywistość jest inna: uzbrojenie nabyte za miliardy często nie ma amunicji, nie ma zastosowania w warunkach realnej wojny, a jego operacyjność pozostawia wiele do życzenia.

Wojna na Ukrainie i konflikt w Gazie jasno pokazały, iż w nowoczesnym konflikcie najważniejsze są małe jednostki – drony, pojazdy bezzałogowe, systemy powietrzne o niskim koszcie i wysokiej skuteczności. Ciężkie czołgi, działa samobieżne czy samoloty, które lądują na poligonach i generują gigantyczne koszty utrzymania, okazują się mniej użyteczne. Państwo straszy, realizuje zbrojeniowe fantazje, a tymczasem realna obrona opiera się na technologii lekkiej, elastycznej, precyzyjnej – tej, której w Polsce wciąż brakuje.

Nastały rządy doraźnie ulepionej koalicji. Układ złożony z partii, które łączy tylko to, iż żadna nie chce ponosić odpowiedzialności sama. Każdy gra na siebie, każdy liczy swoje słupki, a państwo działa w trybie prowizorki. Decyzje zapadają tak, jakby wszystko było tymczasowe: byle przetrwać tydzień, byle ugasić kolejny pożar, byle odsunąć od siebie winę za poprzedni bałagan.

Fotel ministra od wojny zajął lekarz z Krakowa. Człowiek bez absolutnie żądnego doświadczenia nagle stał się twarzą polskiej polityki bezpieczeństwa, bo tak wyszło z układu koalicyjnego. W państwie poważnym taka nominacja byłaby nie do pomyślenia, w państwie prowizorki staje się standardem. Czy takiemu osobnikowi można ufać?

Czytaj: „Kongres PSL. Rolnik ciągle szuka żony”.

Więc drony nad granicą, nielegalni emigranci, ochrona kolei – wszystkie te działania mają jedno wspólne zadanie: przekonać obywateli, iż państwo działa skutecznie. To komunikat wymierzony nie w realne zagrożenia, ale w emocje widzów przed telewizorem. Liczy się wrażenie czujności, nie jej faktyczna wartość. Chodzi o stworzenie obrazu państwa w ruchu, choćby jeżeli ten ruch nie prowadzi do żadnego rozwiązania.

W tej narracji strachu choćby księża pedofile przestali być atrakcyjni dla rządowej propagandy. Granica, dywersanci, sabotaż – to dziś buduje polityczny kapitał. Krzywda dzieci nie daje takiego efektu, więc przestaje istnieć jako problem. Władza zmienia dekoracje, a w media rządowe podążają za nową linią, jakby poprzednie sprawy wyparowały.

→ red.

23.11.2025

• collage: barma / Gazeta Trybunalska

Idź do oryginalnego materiału