Polska nie może czuć się bezpieczna. Choć wojna na Ukrainie znacznie osłabiła Rosję – w samym 2022 r. kosztowała ją ponad sto miliardów dolarów, prawie milion osób opuściło Rosję uciekając od poboru, bezrobocia i niebezpiecznej sytuacji politycznej, a konflikt pochłonął setki tysięcy żołnierzy – to jednak ryzyko ataku na Polskę w nadchodzących latach będzie rosnąć. Stąd zasadnym zdać się może pomysł, by zwiększyć polskie zdolności obronne powrotem do obowiązkowej służby zasadniczej. Postulat ten wyrażony przez Mateusza Kacperskiego w tekście Lewica musi dojrzeć do poboru to jednak przepis na zniszczenie w Polsce i tak nadzwyczaj dziś słabej lewicy.
Za wzór Emma Goldman
Lewica nie musi sięgać do argumentów neoliberalnych intelektualistów, takich jak Milton Friedman czy Ayn Rand, by sprzeciwić się poborowi. Wzorem winna być tu ikona lewicy w walce o prawa kobiet i kwestie społeczne, Emma Goldman. To ona, w reakcji na zaangażowanie Ameryki w I wojnę światową, zawiązała No Conscription League, która to walczyła z poborem mężczyzn na front. W trakcie jednego ze spotkań Ligi z mającymi być wysłanymi na wojnę żołnierzami Goldman mówiła:
„Nie wierzę w użycie siły, moralnej ani innej, aby zmusić was do zrobienia czegoś, co jest sprzeczne z waszym sumieniem, i dlatego mówię wam, abyście kierowali się własnym osądem i polegali na swoim sumieniu. To najlepszy przewodnik na świecie. jeżeli to jest zbrodnia, jeżeli to jest zdrada, jestem gotowa zostać rozstrzelana. (…) Wiemy, iż wojna oznacza unicestwienie każdej podstawowej zasady wolności. Wiemy, iż scentralizowany militaryzm nie oznacza niczego innego, jak tylko cielesną brutalność człowieka, rozlew krwi i podbój w najbardziej odrażającym wymiarze”.
Za swój opór wobec poboru skazana została na dwa lata więzienia, a później deportowana z kraju. I to jej śladem w tej kwestii podążać powinna dziś polska lewica.
Fałszywe powszechne poparcie dla poboru
Kacperski wskazuje na wynikające z badań „szczere poparcie dla instytucji poboru” w Szwecji wśród samych poborowych, jednak tkwi w nich potężny problem. W grę wchodzą tu bowiem potężne siły nacjonalizmu i toksycznej męskości, całkowicie gmatwające obraz sytuacji. Nacjonalizm narzuca społeczne tabu wokół armii. W wielu krajach, gdzie obowiązuje pobór, można mówić o konieczności lepszego wynagradzania poborowych, ale sugerowanie zniesienia przymusu jest już naruszaniem narodowych świętości. Dyskusja o problemach tkwiących w armii poborowej staje się zdradą państwa.
Często pobór do wojska jest postrzegany jako rytuał przejścia z chłopięctwa w dorosłość. Milczenie na temat trudów przeżytych podczas służby wojskowej to cena, jaką trzeba zapłacić, aby być traktowanym jako dorosły po powrocie. Skargi na pobór byłyby odebrane jako oznaka braku męskości u samego skarżącego.
Normy kulturowe związane z płcią sprawiają, iż mężczyźni milczą o krzywdach i ciężarze poboru. Widać to perfekcyjnie na przykładzie Rosji, gdzie zarówno ojcowie, jak i matki zdają sobie sprawę z niszczącego wpływu poboru na ich dzieci, ale jedynie matki, a nie ojcowie, mogą publicznie wyrazić ten strach i to one organizują grupy walczących z poborem. Toksyczna męskość tłamsi prawdę o psychicznej i fizycznej cenie poboru, którą płacą ganiani wśród krwi i potu przez błota poligonu mężczyźni.
Tożsamość wykształtowana poborem
Autor tekstu postuluje pozytywny wpływ poboru na kwestie społeczne. „W tychże państwach obowiązek odbycia służby wojskowej lub cywilnej wiąże się z przekonaniem o istotnej roli poboru w budowaniu solidarności społecznej, świadomości narodowej czy aktywnej partycypacji obywateli w działalność instytucji publicznych”. O ile w wielu państwach pobór rzeczywiście buduje wiarę w społeczność, to czyni on to w sposób, który powinien właśnie zapalić wszelkie lampki ostrzegawcze. Pobór zaszczepia bowiem w młodych wirusa nacjonalizmu.
Badania jednoznacznie wskazują, iż obowiązkowa służba wojskowa promuje nacjonalizm i ksenofobię. W Szwecji osoby poddane obowiązkowej służbie wojskowej wykazują większą tendencję do priorytetowego traktowania miejscowych nad imigrantami. Podobnie mężczyźni z Portugalii, którzy nie byli objęci poborem, wykazują większe zaufanie do imigrantów. Węgrzy, którzy przeszli przez pobór, postrzegają imigrantów jako bardziej szkodliwych i wyrażają silniejsze poparcie dla autorytarnych polityków. We Francji osoby po poborze były znacznie bardziej chętne głosować na konserwatystów i nacjonalistów. o ile w Polsce nie dość nacjonalizmu, to można pokusić się na przywrócenie poboru.
Ułuda alternatywnej służby cywilnej
Przed niebezpiecznymi wartościami zaszczepianymi w armii wraz z przywróceniem poboru dla wielu nie będzie ucieczki. Kacperski postuluje przywrócenie poboru wraz z możliwością wyłączenia ze służby w armii na rzecz pracy społecznej. Oczywiście, jest to lepszy system niż sam pobór, jednak przykład państw z tymże rozwiązaniem pokazuje, iż jest to w pełni złudna alternatywa.
W Finlandii służba cywilna trwa zwykle dwa razy dłużej niż wojskowa, w Grecji sześć miesięcy więcej, w Austrii o trzy miesiące dłużej, a w Szwajcarii jest ona 1,5 razy dłuższa niż służba wojskowa. Młodzi, choćby bardzo mocno moralnie przeciwni udziałowi w armii, stawiani są w sytuacji, gdzie muszą poświęcić wyznawane wartości, by nie zmarnować długich miesięcy życia. Służba cywilna nie rozwiąże fundamentalnych etycznych problemów wytwarzanych przez pobór.
Długoterminowo pobór miałby więc fatalny wpływ na poglądy społeczeństwa, przesuwając je ku prawicy, ale i w krótkim terminie rozwiązanie to niosłoby klęskę partii Razem czy Lewicy. Dobrze pokazuje to przykład Anny Marii Żukowskiej, która w grudniu 2022 roku, gdy na Twitterze wybuchła awantura dotycząca nagłego wzywania na ćwiczenia, przekierowała na siebie większość internetowego hejtu, choćby przychylnych lewicy komentatorów, opowiadając się za poborem. Zupełnie niepotrzebnie zbierała ostre cięgi za działania PiS-u.
Dokładnie ten los grozi lewicy, tylko na znacznie większą skalę, gdyby wzięłaby na sztandary pobór. Stałaby się pieskiem do bicia za tę szkodliwą politykę, nie osiągając adekwatnie nic pod względem wyborczym.
Postulat ten zagraża też utratą najbardziej fundamentalnego elektoratu partii Razem, którym są młodzi ludzie. Ze statystycznej perspektywy pobór stanowi kolejny transfer międzypokoleniowy od młodych do starych. Postulowanie go w sytuacji, gdzie młodzi są w fundamentalnie gorszym położeniu niż ich rodzice czy dziadkowie na wielu płaszczyznach, takich jak choćby mieszkalnictwo, jest przepisem na śmierć lewicy w Polsce.
**
Jan Golan – student ekonomii w Helsinkach i autor powieści „Flugjagd”, która rozgrywa się w trakcie wojny na Ukrainie.