Lewico, to twój elektorat pokazuje żołnierzom gołą dupę

krytykapolityczna.pl 4 miesięcy temu

Od poniedziałku po internecie hulają nagrania „zaatakowanych” polskich żołnierzy. Media opatrują tytuły w stylu „agresja na wschodniej granicy” czy „nocny atak na polskich żołnierzy” zdjęciami pięciometrowej bariery, w pierwszej chwili może się więc wydawać, iż to znowu migranci biegną na żołnierzy z procą albo gałęzią. A jednak nie, żołnierze tym razem zostali zaatakowani głównie werbalnie: młode dziewczyny na nich nakrzyczały, kazały im „wypierdalać”, skandowały jeszcze jakieś inne nieprzyzwoitości, jedna napluła na mundur (polski mundur), a jeszcze inna pokazała gołą pupę.

Za mundurem panny sznurem?

Pokazywanie gołej pupy jest głęboko chrześcijańskie i wynika z wyobrażeń ludowych na temat diabła. Chodzi o to, iż diabeł nie ma pośladków i niezwykle ich człowiekowi zazdrości. Pokazywanie pośladków ma więc go obrazić, wypomnieć jego niedoskonałości, pokazać przewagę człowieka – słabego wprawdzie, ale z pośladkami wobec siły nieczystej, dysponującej możliwością wpędzenia w tarapaty. jeżeli zatem ktoś komuś pokazuje pupę, znaczy to, iż rozumie jego nad sobą przewagę, powiedzmy, techniczną, wie, po której stronie jest siła, ale wyraźnie daje do zrozumienia, gdzie jest niezależny i hardy charakter.

Obraza munduru! Jakichś tam „nielegalnych”migrantów to owszem, można choćby z trybun sejmowych obrażać, znieważać, nawoływać do ich wystrzelania, można wzywać w mediach społecznościowych, jak Łukasz Warzecha, do przemocy, i nic. Ale jak ktoś na wiejskiej drodze w środku nocy na widok munduru zawoła „wypierdalać!”, to zaraz MON wydaje komunikat, a minister obrony narodowej sroży się na X: „Nie ma zgody na obrażanie, lżenie i jakiekolwiek ataki na żołnierzy, którzy bronią polskich granic i dbają o bezpieczeństwo Ojczyzny” i nakazuje ministrowi sprawiedliwości niezwłocznie zająć się sprawą.

„Wypierdalać!” – to, przypomnę, hasło protestów kobiet po wyroku Trybunału Przyłębskiej w sprawie aborcji. Wcale nie tak dawno, panowie rządzący, mundury polskich służb kojarzyły się z przemocą wobec kobiet i młodzieży, z gazem pieprzowym lanym w oczy, z przygniataniem kolanem do ziemi na wzór policjanta-mordercy Dereka Chauvina, który zadusił George’a Floyda. Przemoc na polskich posterunkach, tłumy na ulicy Wilczej w Warszawie, czekające na wypuszczenie połapanych koleżanek. Złamana ręka dziewczyny, dzieciaki wywożone do okolicznych miast, bez wiedzy rodziców. Przetrzymywanie ludzi bez leków, bez wody. Śmierci na posterunkach policji. Największą niesławą okrył się Wrocław. Wywożenie przez granicę płaczących dzieci, zimą, w deszczu, wyciąganie ludzi ze szpitalnych łóżek. My to pamiętamy.

Zmienił się rząd, a przemoc systemu przez cały czas skierowana jest wobec najsłabszych. Kobietom prawa reprodukcyjne nie zostały oddane, nie udało się osiągnąć choćby minimum, czyli dekryminalizacji pomocy przy aborcji, a więc zakupu tabletek albo zawiezienia do zagranicznej kliniki. A w lasach przy granicy przez cały czas trwa horror: ludzie skrywają się, umierają, piją brudną wodę. Funkcjonariusze, których rolą w demokratycznym państwie jest pomóc słabszym, choćby nieprzytomnych wywalają, wynoszą, wywlekają za ogrodzenie, gdzie czekają ich gwałty i tortury. Te nasze wspaniałe służby niszczą dokumenty, telefony – ostatnią nadzieję ludzi.

Nie, panie Kosiniak, nie przywróci pan szacunku do polskiego munduru zmarszczoną brwią ani groteskowymi doprawdy opowieściami o „bandach uzbrojonych w proce” nacierających na polskie rosomaki. choćby jak będą je powtarzać kolejni posłowie, czerwieniąc się z emocji i wymachując pięściami.

Duch zgody narodowej

Dziewczyny w nocy na wiejskiej drodze, obrażając żołnierzy, ujawniły właśnie to pęknięcie między wizją służb, którą próbuje narzucić nam rząd, a rzeczywistym problemem, jaki mamy z formacjami siłowymi. Po czystkach kadr przeprowadzonych za rządów PiS-u, po Macierewiczach i Misiewiczach, pozostały oddziały pełne młodych, niedoświadczonych, ale często już zdemoralizowanych żołnierzy i funkcjonariuszy. Jak zrobić z nich siły, którym naród będzie ufał, których będzie wspierał? Czy bez tego zaufania i sławy będzie im się chciało bronić Polski nie tylko przed biedakami z gałęzią, ale przed wrogim wojskiem? Czy nasi biliby się jak Ukraińcy, gdyby nacierali na nas Rosjanie? Jaki jest poziom dowodzenia, szkoleń, o ile żołnierze tracą nerwy na widok procy czy gałęzi i nie potrafią odróżnić wroga od prawdopodobnego sojusznika? Śmierć młodego żołnierza okazała się punktem zwrotnym w opowieści o mundurze tkanej przez rząd. Miało być bezpiecznie, ale humanitarnie. Miały jeździć patrole pomocowe, udzielające pomocy migrantom, tak by nie musieli tego robić wolontariusze. Okazało się to ściemą, a skomplikowana rzeczywistość na granicy przerosła polską pomysłowość, ograniczoną populizmem i rasizmem.

Sięgnięto więc, wraz ze śmiercią żołnierza, po inny scenariusz, znany i sprawdzony. Sypnięto nam w oczy patriotyzmem, zesłano Ducha Zgody Narodowej. Mówi Tokarska-Bakir w ostatniej rozmowie z Tomaszem Żukowskim: „Polityka historyczna mobilizuje ludzi, robi z nich zdyscyplinowany tłum, który cichnie na hasło «niepodległość». Nie widać już wtedy okrucieństwa i rozwydrzenia «żołnierzy wyklętych», nikt nie upomina się o zgwałcone, o zabitych, o to, co zrabowane. Nie zabija się ludzi, tylko «żydokomunistów» i kolaborantów. Może czasem ktoś pożałuje jakichś pomordowanych żydowskich dzieci (bo nad dziećmi litujemy się, jakby dorośli nie byli też czyimiś dziećmi). A nad tym wszystkim unosi się zakłamany duch zgody narodowej”.

Oto hasło „murem za mundurem”, za którym jak cień idzie rasizm, ksenofobia, gotowość zabijania „nielegalnych”, okazało się bardziej wzięte, idące jeszcze mocniej w poprzek elektoratów, niż legendarna proeuropejskość. Proeuropejskość wśród prawicowego elektoratu spada, a „murem za mundurem” działa. I jest dostatecznie populistyczne, by rząd nie zawahał się poń sięgnąć. Ciszej Dario Gosek-Popiołek mów o wywózkach, o przemocy i rasizmie. Nie ma też co wspominać o spontanicznie powstających grupach bojówkarzy faszystów, ani o groźbach kierowanych wobec aktywistów niosących pomoc humanitarną. Przecież nikt nie nawołuje do zabijania ludzi, ale „bandytów”, „przestępców”, „oddziałów Łukaszenki”.

Nie ma już debaty o roli służb na granicy, o trudnych i traumatyzujących doświadczeniach żołnierzy, którzy bezczynnie patrzą na przemoc, która dzieje się po drugiej tronie granicy, o tym, co robić, kiedy po pakiet pomocowy zgłasza się coraz więcej rodzin. Nie słychać nic o relacjach, które się zawiązują, w tym handlowych, o tym, co robił młody żołnierz tak blisko płotu, iż dosięgnął go nóż przywiązany do patyka. Nie ma nic o młodości tych żołnierzy, którzy szli skuszeni niezłą pensją i myślą, iż to szkolenie może jakoś im się przyda. Nie ma nic o tym, iż na tę zmyślną grę Łukaszenki, której, chcąc nie chcąc, stają się częścią, są po prostu niedojrzali. Nie ma pytań o rolę ich przełożonych, o sytuację kadrową po czystkach pisowskich.

Jest opowieść o młodym patriocie, który własną piersią osłonił Ojczyznę. O ileż to prostsze.

Gender Lewicy

Na pewno bezpieczniej i łatwiej jest stać w tłumie większości, zwłaszcza tej uprzywilejowanej, męskiej, białej, która nie musi drzeć się na ulicy „wypierdalać!”. Która za to chętnie stanie w werbalnej ochronie „swojej ziemi i swoich kobiet” przed innymi mężczyznami. Czy to dlatego zarysował się wyraźny genderowy podział w Lewicy? Za niekonstytucyjną ustawą o dekryminalizacji strzelania do migrantów na granicy nie zagłosowała ani jedna posłanka.

Ustawę poparli za to, idąc alfabetycznie: Czarzasty Włodzimierz, Czerniak Jacek, Gawkowski Krzysztof, Kowal Piotr, Kulasek Marcin, Litewka Łukasz, Sikora Arkadiusz, Szczepański Wiesław, Szejna Andrzej, Tomaszewski Tadeusz, Trela Tomasz i Wieczorek Dariusz.

To lista hańby.

Tak przejęli się tym patriotycznym prężeniem muskułów? Czy dali się przekonać, iż tylko w ten sposób można odbudować morale popisowskich służb, iż zdejmie się z nich grzechy przeszłe i przyszłe? Choć choćby Kościół takich cudów nie robi, rozgrzesza tylko wstecz, za pokutą. Czy też oślepli od blasku Donalda Tuska i – w przeciwieństwie do na przykład posłów PSL – zapomnieli, kogo reprezentują?

PSL nie zapomniał. A w imię spójności swojego wizerunku i docierania do wymarzonego elektoratu nie waha się wsadzać kijów w szprychy ledwo co toczącej się koalicji. Nie poparli ustawy dekryminalizującej pomoc w aborcji i raczej nie poprą rządowej ustawy o związkach partnerskich, bo piszą własną. Obsadzają się na pozycjach prestiżowych i konserwatywnych, dbając o myśliwych, leśników i Kościół.

Na kogo możemy liczyć, jeżeli nie na Lewicę, kiedy z trybun sejmowych trwa w najlepsze nawoływanie do nienawiści, do przemocy, do strzelania bez sądu, bez rozpatrzenia sprawy, kiedy grupowo oskarża się ludzi o bandytyzm? Jesteśmy o krok od schematów, które znamy bardzo dobrze i to niemal w rocznicę mordów w Jedwabnem.

A może sami boją się wykluczenia poza wspólnotę? Mają dość oskarżeń o zajmowanie się „kwestiami światopoglądowymi”, jakimiś tam prawami człowieka, nie chcą być „lewicą latte”, chcą być blisko zwykłych ludzi, choćby jak ci zwykli ludzie ostrzą noże, okuwają kije i idą patrolować granice wspólnoty? Tokarska-Bakir przypomina, iż kiedy „w Drugiej RP narodowcy publicznie mówili o «likwidowaniu Żydów», obserwowała to policja, ale w zasadzie nikt (poza komunistami, których partia była nielegalna) na to nie reagował”.

Słuchaj podcastu „Blok Wschodni”:

Spreaker
Apple Podcasts

Wstyd, panowie posłowie. Więcej odwagi i charakteru od was mają te dziewczyny z pijanego wesela, które potrafiły obnażyć fałsz, obłudę i przemoc, pokazując im gołą dupę.

To je powinniście reprezentować. To jest wasz elektorat: odważny, nieznoszący systemowej przemocy wymierzonej w najsłabszych. To wasz elektorat: żyjący na obrzeżach wspólnoty, która gotowa jest okuwać kije, potrafiący stanąć przeciw autorytetom za ofiarami przemocy, ludobójstwa i czystek. Innego nie będziecie mieć.

Idź do oryginalnego materiału