Listy do redakcji Angory (30.03.2025)

angora24.pl 1 dzień temu

Dyplomacja

Jest mi bardzo miło, iż Pan Thomas Rose będzie ambasadorem USA w Polsce, podobnie miło jak w stosunku do niemal 90 ambasadorów innych krajów, z pominięciem tych, których szefami są dyktatorzy, autokraci i tyrani. Miło jest też odnotować Jego opinię dotyczącą wyborów prezydenckich w Polsce, iż „…przyszłość polsko-amerykańskich relacji pozostaje w rękach Polaków i polskiego rządu”. Zastanawia jednak tok rozumowania w stwierdzeniu poprzedzającym powyższe zdanie, że: „…nadchodzi czas decyzji przed wyborami prezydenckimi, czy Polska chce zbliżyć się do centrum władz w Unii Europejskiej, co może mieć z kolei negatywne implikacje dla głównych sił w UE – Niemiec i Francji, czy może Polska chce pozostać dumnym, suwerennym krajem, który spełnia swoje zobowiązania sojusznicze”.

Jak neon włączyło mi się przysłowie, iż łaska pańska na pstrym koniu jeździ. Pytam, co może stać na przeszkodzie w jednoczesnej realizacji wskazanej alternatywy? Otóż prawicowy prezydent, mogący torpedować aktywność Polski m.in. w Trójkącie Weimarskim, niwecząc jej aspiracje do dołączenia do głównych sił UE. Kto chce widzieć Polskę w UE słabą, w roli Kopciuszka, jako jedno z wielu chybotliwych ogniw? Ten, kto UE widzi słabą lub nie chce jej widzieć wcale. Pozostajemy w poczuciu dumy nie tylko z wymarzonego członkostwa w UE, mając w pamięci niewolnicze członkostwo w Radzie Wzajemnej Pomocy Gospodarczej (do 1991 r.) pod auspicjami ZSRR.

Mając w pamięci brak suwerenności w strefie wpływów ZSRR, dzięki „układowi Franklina Delano Roosevelta (prezydenta USA) ze Stalinem, który – według dr Ewy Cytowskiej-Siegrist – ofiarował mu już w 1943 r. nasze ziemie wschodnie za obietnicę, iż Związek Sowiecki przystąpi do przyszłej ONZ oraz rozpocznie wojnę z Japonią”. Pozostajemy także w poczuciu dumy ze spełniania swoich zobowiązań sojuszniczych w NATO, mając w pamięci bezpowrotne „wyrzucenie” w 1993 r. z Polski wojsk ZSRR, ale i świadomość historycznego sąsiedztwa z piekłem, które w podboju ziem wschodniej Polski wchłonęło na Syberię (na początku drugiej wojny światowej) od 320 tys. do 1,5 mln ludzi. Zsyłki zapoczątkowano pod koniec XVI w. w stosunku do jeńców z wojen Stefana Batorego z Moskwą.

Przez dwa lata (1939 – 1941 – zwane pierwszą okupacją sowiecką) zesłano na Syberię kilkakrotnie więcej Polaków niż przez ok. 200 wcześniejszych lat. Kontynuowano tę zbrodnię po styczniu 1944 r., w trakcie tzw. drugiej okupacji sowieckiej. Mamy obowiązek dbać o przyszłość Polski (również przy urnach wyborczych), a wstąpienie do silnych sojuszy, tak wojskowego, jak i polityczno-gospodarczego, stanowi swoistego rodzaju polską Deklarację Niepodległości. Obawy co do suwerenności Polski rozwiał, mam nadzieję, Trybunał Konstytucyjny RP w wyroku z listopada 2010 r., stwierdzając, że: „… współkształtowanie decyzji podejmowanych w UE (w Parlamencie Europejskim, Radzie Europejskiej, Radzie UE, Komisji Europejskiej) jest kompensacją pewnego rodzaju ograniczenia suwerenności państwa, które nie jest nieodwracalne, (…) państwa zachowują suwerenność ze względu na to, iż ich konstytucje, stanowiące wyraz suwerenności państwowej, zachowują swoje znaczenie i potwierdzają prymat Narodów do stanowienia o własnym losie”.

Czy Pan Thomas Rose do kilku zdań o Polsce powyborczej doda kilka słów co do zachowań członka nowej administracji waszyngtońskiej Pana Elona Muska? Ciekaw jestem Jego odbioru rzekomego salutu rzymskiego i podsycania Niemców do dezawuowania niemieckiej odpowiedzialności za zbrodnie wojenne i przeciw ludzkości. Były współprzewodniczący Alternatywy dla Niemiec Alexander Gauland w 2018 r. powiedział, że: „Niemcy mogą i powinni być dumni ze swoich żołnierzy walczących w obu wojnach światowych”. Dzisiaj Pan Elon Musk, dmąc w tę samą trąbkę, twierdzi, że: „Niemcy za bardzo skupiają się na przeszłych winach”. Czy lub czym, albo w imię czego, Polacy oraz Izrael czycy zasłużyli sobie na obraz Norymbergi w tak krzywym zwierciadle? Polityka li to czy chamstwo? JANUSZ G.

Przerażające porównania, ale…

Droga redakcjo, szanowni Czytelnicy – czy nie narzuca się Wam zadziwiające podobieństwo sytuacji, działań i postaci? Kto pamięta, co działo się w polityce europejskiej i światowej w roku 1933 i zapowiedzi przywódcy wielkiego europejskiego kraju o przestrzeni życiowej, o ostatecznym rozwiązaniu, o tysiącletnim państwie…? Na pewno jednak niemal wszyscy pamiętają, czym była druga wojna światowa, kto ją wywołał, jak uzasadniał potrzebę zawojowania świata – bo przecież o tym mówi każdy rzetelny podręcznik historii na podstawowym poziomie. Czy propozycja albo groźba kierowana przez prezydenta Trumpa wobec Kanady nie jest powtórką anszlusu Austrii? Czy oferta albo groźba kierowana przez prezydenta Trumpa wobec Danii nie jest powtórką anszlusu części Czechosłowacji? Czy zamiar przejęcia, odbicia, odzyskania Kanału Panamskiego nie przypomina Polakom próby połączenia Wielkich Niemiec z Prusami Wschodnimi autostradą eksterytorialną?

Wspomnijmy też, iż obydwaj przywódcy, których porównuję, zostali demokratycznie wybrani, zdobyli większość parlamentarno-rządową, uzyskali autentyczne poparcie swojego społeczeństwa dla swoich zamiarów i działań. Obydwaj snuli plany, marzenia i urojenia. Nikt nie ośmielił się temu przeciwstawić. Byli podobnie jednogłośnie oklaskiwani podczas swoich wystąpień publicznych. Podobnie jak Hitler po zdobyciu władzy, Trump gremialnie ułaskawiał swoich zwolenników mających problemy z prawem. Podobna retoryka (Cały świat przeciwko nam!), taka sama demagogia (Zatoka Amerykańska, Grossdeutschland), podobnie wskazani wrogowie (Meksykanie, uchodźcy, Żydzi), podobnie nierealne zamiary i fantastyczne cele (Wunderwaffe – zdobycie Marsa…). Jestem bezsilnym starym człowiekiem. Jestem bezsilny wobec tego, co się wokół mnie dzieje.

Mimo iż oczywiste jest twierdzenie, iż w wyborach każdy głos się liczy – mój jeden, jedyny głos w wyborach utonie w morzu przejawów propagandy i populizmu. choćby mam obawę w gronie znajomych ujawnić, co myślę na temat polityki krajowej czy europejskiej, aby nie narazić się na „patriotyczną” agitację i próbę „nawrócenia”. Ja, bezsilny stary człowiek, jeszcze nie całkiem porzuciłem nadzieję jako iskrę wiary w zwycięstwo dobra, rozumu, rozsądku, więc dlatego przekazuję swoje uwagi redakcji ANGORY, którą czytam od wielu lat. Pozdrawiam WACŁAW GRZELAK, emeryt

Nie wiedzą, gdzie szukać

Nie będąc zwolennikiem żadnej partii, z uwagą czytam, oglądam w TV i przyglądam się kandydatom na prezydenta w czekających nas majowych wyborach. Większość z nich albo nie czytała konstytucji, albo ma miernych doradców, gdyż ta wyraźnie określa, co prezydent może wtedy, gdy zechce jej przestrzegać. Tylko jeden, R. Trzaskowski, na wiecach i spotkaniach wyborczych czasami mówi: Jeśli rząd będzie asertywny, to sam wystąpię z inicjatywą ustawodawczą.

Kandydaci czasami też mówią – ale tylko wtedy, gdy ktoś zapyta – o sondażach poparcia dotyczących ich oraz konkurentów. Dziennikarze w studiach TV pytają socjologów, politologów i przedstawicieli partii wystawiających swoich kandydatów, np.: Co zamierzacie zrobić, aby Pani Biejat poprawiła notowania? Odpowiedzi nie zacytuję, bo nie warto, sztampa, ale podpowiem Lewicy, gdzie powinna szukać swoich wyborców na przyszłość.

Co ciekawe, pomógł tej partii kandydat PO, ogłaszając, by: Prawo do świadczenia rodzinnego 800+ ograniczyć tylko do tych ukraińskich uchodźców, którzy pracują i płacą podatki w Polsce. W sieci od razu zawrzało i zaroiło się od wpisów o Ukraińcach na naszym garnuszku, przy czym ich autorzy zapomnieli o tym, iż wydatki na nich są rzędu 3,5 mld zł, natomiast najskromniejsze szacunki mówią o 15 mld wpływów z tytułu podatków oraz składek na NFZ i ZUS tylko od nich. Dzisiaj na dzieci ukraińskie chodzące do szkoły świadczenie pobiera 292 tys. spośród ok. 400 tys. uprawnionych. Co ze 110 tys.? Nie wiadomo.

Akurat to, iż antyimigrancka nagonka na Ukraińców trwa już kilka lat, nie jest tajemnicą. Ukraińcy u nas, jak na razie, mają znikomy wpływ na nasze sprawy publiczne, bo niewielu posiada polskie obywatelstwo. Przez 12 lat nasze obywatelstwo dostawało do 2 tys. Ukraińców rocznie i byli to posiadacze Karty Polaka. Dopiero po wybuchu wojny z Rosją liczba ta wzrosła do 5 tys. osób rocznie. A to oznacza, iż za kilka lat uprawnionych do głosowania może już być w Polsce kilkadziesiąt tysięcy ukraińskich imigrantów i mogą oni stanowić znaczący elektorat. Będzie to najliczniejsza grupa obcokrajowców uprawnionych do głosowania. Dlaczego o tym piszę? Nie dlatego, iż babcia była Ukrainką, a dziadek Polakiem, ale dlatego, iż obserwując naszą politykę, zauważam, iż Lewica jako jedyna partia nie brała i nie bierze udziału w antyimigranckiej nagonce ostatnich lat. Ma szansę, którą musi dobrze przemyśleć w czasie głosowań w Sejmie i Senacie nad ustawami ich, Ukraińców, bezpośrednio lub pośrednio dotyczących.

Do niedawna uprawnieni do głosowania Ukraińcy kibicowali Trzaskowskiemu. Teraz patrzą w stronę Biejat albo wcale nie pójdą na głosowanie. Choć jest ich może jeszcze niewielu, ale akurat w wyborach prezydenckich, niewymagających jakichś przeliczników, każdy głos ma znaczenie. A już to, czy Pani Biejat im podziękuje za głosy, to jej decyzja, choćby jeżeli przegra. WNUK fornala zza Buga

Kot ma siedem żyć

…a kierowca siedem zakazów prowadzenia! Jak widać, państwo nasze (nie)poważnie wzięło się za osoby, które mają zakaz prowadzenia pojazdów. Nastąpi zmiana i teraz niemożliwe będzie prowadzenie pojazdu z okresowym zakazem, ponieważ będą wydawane dożywotnie zakazy. Czyli, jak należy zrozumieć, kierowcy będą po prostu jeździli z wieloma zakazami dożywotnimi. I co to ma zmienić? Nigdzie nie ma ani słowa o tym, co będzie następstwem złapania kierowcy z dożywotnim zakazem. W normalnych krajach osoba taka prosto z drogi trafia do więzienia, to proste. Ale u nas ani słowa o tym, no bo kto wystąpi przeciwko tak licznemu elektoratowi jak notoryczni pijacy? Oczywiście, lepiej dla państwa by było, gdyby osoby takie dostawały wyrok do odsiadki w domu lub w otwartym więzieniu, bo gdzie pomieści się kilkadziesiąt tysięcy ludzi? A tylu by ich było bardzo szybko.

I jeszcze jedna uwaga. Po pościgu, w którym uczestniczy kilka radiowozów i kilku funkcjonariuszy, a choćby dochodzi do uszkodzenia policyjnych pojazdów, złapany delikwent otrzymuje np. mandat wysokości 500 zł i jakiś zakaz prowadzenia pojazdów przez kilka miesięcy. A co z kosztami pogoni? Kto za to płaci? My, oczywiście, iż my! Czas skończyć z tym pobłażaniem. I na koniec. o ile naprawdę komuś zależy, aby skończyły się rozmowy telefoniczne podczas prowadzenia pojazdu oraz, oczywiście, inne łamanie przepisów, należy obligatoryjnie wprowadzić zasadę, iż osoba łamiąca przepisy drogowe otrzymuje zakaz prowadzenia pojazdów liczony proporcjonalnie do liczby otrzymanych punktów karnych. Nic bowiem nie działa tak, jak taki zakaz. Szczególnie na mamusie, które rano muszą telefonicznie sprawdzić, czy dziecko na pewno trafiło do szatni bez pomocy Google’a. Pozdrawiam TOMASZ

Granice Polski

Wiemy, iż granicami Polski są: Bałtyk, Tatry, Bug i Odra z Nysą. Jaka to jest Nysa, tego nie każdy Polak potrafi powiedzieć. Niektórzy to choćby słyszeli, iż Prusy zostały przez Stalina podzielone na część północną, którą Rosjanie wzięli jako łup wojenny, i południową, przyznaną Polsce. Granicę tę wyznaczono dokładnie tak, jak towarzysz Stalin raczył wykreślić na mapie. W okolicy Brzeźnicy zrobił małe załamanie, aby całe miasteczko zostało po stronie rosyjskiej. Anglicy, już w roku 1919, durnowato wymyślili, żeby wschodnią granicą Polski była linia Curzona, oparta na Bugu. Polegało to na tym, iż na zachód od Bugu Polacy stanowili większość etniczną. Gdy przyszło do podpisywania ustalonej granicy, to stronę polską reprezentował premier Osóbka-Morawski.

Dokumenty przygotowali Anglicy na osobiste polecenie Churchilla. Doszło do wymiany dokumentu na ten, który podpisał Stalin. Osóbce-Morawskiemu przygotowano mapę, na której WSZYSTKIE miejscowości na zachód od Bugu, a więc Lwów, Mościska i Gródek Jagielloński, były w granicach Polski. Rosjanom przygotowano INNĄ mapę. W tej drugiej wersji granica na północ od Lwowa skręcała na zachód, pozostawiając Lwów i inne miasta po stronie rosyjskiej. Widząc to, co podpisał Stalin, polski premier wykrztusił, iż tu jest błąd. „Ty być Osibka” (błąd po rosyjsku) – odpowiedział Stalin, nabijając się z nazwiska polskiego premiera. Tak to Anglicy ukradli Polsce Lwów i okolicę. Granicę południową stanowią Bieszczady, Tatry i Sudety. Początkowo waleczni Czesi wkroczyli z czołgami do Kotliny Kłodzkiej. Na rozkaz Stalina się wycofali. Została granica zachodnia, ta z Niemcami. Znowu nasi „przyjaciele z Anglii” optowali za granicą na Odrze i Nysie… Kłodzkiej. Stalin wezwał generałów I i II Armii Wojska Polskiego i spytał ich, co o tym sądzą.

Jeden z odważnych generałów odpowiedział: „Towarzyszu Stalin, Niemcy prędzej czy później znowu ruszą do walki ze Słowianami. Granica na Odrze i Nysie Kłodzkiej miałaby 798 kilometrów. Gdyby granica była na Odrze i Nysie Łużyckiej, miałaby tylko 529 kilometrów i byłaby łatwiejsza do obrony”. Ten argument przemówił do Stalina i na naradzie z Churchillem i Trumanem, bez podania powodu, zażądał granicy proponowanej przez Polaków. Zielona Góra, Żagań, Legnica, Wałbrzych i wiele innych miast zostało przyznanych Polsce. Truman nie chciał być gorszy i (pamiętając o czekających go wyborach) nie chciał, by rzeki dzieliły Szczecin tak, jak miasta Zgorzelec i Gorlitz czy Frankfurt i Słubice. Podszedł do mapy i od miejscowości Gartz machnął linię na północ do Bałtyku, zostawiając CAŁY Szczecin, Police, Nowe Warpno i Świnoujście po polskiej stronie granicy. Cała wyspa Wolin i część wyspy Uznam zostały przyznane Polsce, co nie spodobało się premierowi Wielkiej Brytanii, który nie chciał mieć silnej Polski, bo ta, tradycyjnie, bywała profrancuska, chociaż, jak widać po Napoleonie, nie zawsze dobrze na tym wychodziła.

Mało kto wie, iż to Cromwell dał Szwedom pieniądze, by napadły na Rzeczpospolitą Polską, co skończyło się potopem szwedzkim, a bardziej współcześni Anglicy uniemożliwili podpisanie traktatu zjednoczeniowego Czechosłowacji i Polski w roku 1926, wypłacając Józefowi Piłsudskiemu 2 miliony 600 tysięcy, aby to uniemożliwił. Pociągu z czechosłowacką delegacją nie wpuszczono do Polski. Po zamachu majowym wielu doświadczonych dowódców zdymisjonowano, zastępując ich tymi, których jedyną zaletą było, iż byli w Legionach. Dla Witosa i innych „niepoprawnych” utworzono obóz w Berezie Kartuskiej. Znalazł się tam choćby przywódca powstańców śląskich – (…). Piłsudski, przed opuszczeniem willi na terenie więzienia w Magdeburgu, dał przecież oficerskie słowo honoru, iż nie będzie chciał odzyskać ani kilometra kwadratowego z byłego zaboru pruskiego.

Niemcy i przyszły samozwańczy marszałek zgodzili się, by polskim portem na Bałtyku była Kłajpeda, w zamian za pozwolenie na dotarcie do Odessy nad Morzem Czarnym. Układu pilnował „Czerwony Hrabia” Kessler. Początkowo jako pośrednik między rządem w Berlinie a więźniem w Magdeburgu, później jako pełnomocnik Niemiec w Warszawie. Niemcy podrzucili Rosjanom Lenina, Polakom – Piłsudskiego. Oczywiście tego, co napisałem, nie będą uczyć w szkołach. Na pewno nie podczas ministrowania szkolnictwem przez panią Nowacką, która raczyła powiedzieć na antenie o budowaniu obozów koncentracyjnych przez polskich nazistów. Pan Donald Tusk ruszył jej na pomoc, mówiąc, iż nie wyciągnie żadnych konsekwencji, bo to było tylko przejęzyczenie. Gdyby to ode mnie zależało, to nie zatrudniłbym jej w szkole choćby na etacie sprzątaczki. Ba! Zakazałbym jej zbliżać się do szkół na odległość bliższą niż 100 metrów.

A tak przy okazji, to ta cała nowoczesna nauka, to powszechne zlaptopozowanie, siedzenie godzinami w internecie, nieczytanie gazet i książek prowadzą do tego, iż teleturnieje typu „Jeden z dziesięciu” wygrywają osoby po pięćdziesiątce, a studenci i różnego rodzaju „menagery” odpadają w pierwszej kolejności. Podziwiam Pana Tadeusza Sznuka za jego reakcje na durne odpowiedzi. Oto przykład. Pytanie: Jak miało na imię małżeństwo z „Nocy i dni”? Odpowiedź: „Jan i Bogumił”! Komentarz Pana Tadeusza: „A, to by było bardzo nowoczesne małżeństwo”! Przyszło nam żyć w czasach, w których dzieciaki chwalą się tym, iż zdały maturę, chociaż nie przeczytały żadnej lektury, bo wystarczają opracowania w internecie. Kolega chciał mi podarować „Trylogię” Sienkiewicza, ale nie mógł jej znaleźć. Okazało się, iż jego zięć spalił książki w piecu centralnego ogrzewania, bo „przecież wszystko jest w internecie!”. Teść go nie zabił, tylko przypomniał, iż specjalistami od palenia książek byli gestapowcy i czerwonoarmiejcy. Ja natomiast nie znam nikogo, kto w internecie przeczytał „Krzyżaków”. MARIAN PEKA, Austria

Idź do oryginalnego materiału