Prezydent Łodzi, Hanna Zdanowska, informuje na swoim koncie na Twitterze, iż po dwóch latach zmagań na pewien odcinek ulicy Kilińskiego (bo przecież nie na całą trasę, nie ma tak dobrze) wrócił tramwaj. Wreszcie wraca linia 1. Sukces! Ale czy na pewno?
Naszym zdaniem do sukcesu daleko. Tramwaj, co prawda, wrócił, ale jest to typowy tramwaj na alibi, tramwaj dla nikogo, jeżdżący znikąd donikąd i służący adekwatnie tylko do denerwowania mieszkańców. Skąd tak surowy osąd?
Tramwaj donikąd
Podstawowe generatory ruchu, jakimi są duże osiedla mieszkaniowe, są przez cały czas od niego odcięte – Doły i Bałuty na północy oraz Zarzew, Dąbrowa i Chojny na południu miasta.
Tramwaj łączy leżące na uboczu za Parkiem Staromiejskim centrum krwiodawstwa z Dworcem Fabrycznym (to w zasadzie jedyny punkt na mapie, o który warto zahaczyć) i kończy swój bieg gdzieś pomiędzy ulicami Tymienieckiego a Milionową. Kogo będzie interesował jego południowy odcinek sięgający Księżego Młyna? Co najwyżej zagubionych studentów filmówki, którzy akurat jeszcze nie kupili sobie samochodu.
Spójrzmy prawdzie w oczy – rzadko kursujący, stojący w korkach tramwaj nie jest atrakcyjną alternatywą dla indywidualnej motoryzacji.
Aby ta linia tramwajowa zaczęła spełniać swoją rolę, trzeba będzie poczekać aż do 2025 roku, kiedy w końcu dotrze (być może) na Doły. Tak, w tym roku zabraknie nam dosłownie kilku metrów torowiska na ul. Franciszkańskiej, aby linia połączyła się z ulicą Wojska Polskiego. Tak – trudno w to uwierzyć!
Na południu pozostało gorzej – linię ulicy Dąbrowskiego tramwaj osiągnie najszybciej za półtora roku, a krańcówkę na Chojnach raczej nie wcześniej niż w 2028 roku. Zdążymy się postarzeć i posiwieć do tego czasu.
Tramwaj dla cierpliwych
Powala częstotliwość kursów – w końcu co 15-20 minut w godzinach szczytu, z wpisanym w rachunek opóźnieniem, też pięknie wpisuje się w komunikację na alibi.
Skąd to opóźnienie? Na ul. Kilińskiego mamy sznurek stojących i kopcących aut (potocznie zwany korkiem) chociażby przy skrzyżowaniu z trasą W-Z, ponieważ odcinek pomiędzy ul. Wigury a aleją marszałka Piłsudskiego nie jest wyłączony z ruchu samochodowego. Mniejsze lokalne zatory zdarzają się też na innych odcinkach.
Tu przechodzimy płynnie do wyjaśnienia, dlaczego na początku artykułu napisano o ,,denerwowaniu mieszkańców”. Dlaczego tak wspaniała wiadomość o powrocie ruchu tramwajowego nie miałaby ich ucieszyć? Bo taki tramwaj jest im zbędny. Ani nigdzie nim nie dojadą, ani nie mają czasu, aby z niego korzystać.
Newer ending remont
Mamy wielkie remonty, musimy się przemęczyć – mówili…
Jeszcze kilka lat i będzie dobrze – mówili…
kilka lat minęło… nie jest dobrze.
Co poszło nie tak?
Kupiliśmy bajkę o ,,przemęczeniu się” i świetlistej przyszłości, która ma po nim nastąpić.
Czego nam zabrakło? Zrozumienia faktu, iż remonty, choćby wielkie, to nie jest jakieś magiczne ,,przebóstwienie i wniebowstąpienie” miasta, po którym nastąpią tysiąclecia idealnego ładu. Remont to normalny element miejskiego życia. Jak coś się zbudowało, za jakiś czas będzie trzeba to remontować.
Do stanu idealnego nigdy nie dojdziemy. Ważne jest więc, by tak zorganizować prace, aby obok nich miasto mogło normalnie funkcjonować.
Gdyby lepiej przemyślano w tej chwili trwające remonty modyfikując niektóre szczegóły, możliwe byłoby zapewnienie wydajnej komunikacji na ulicy Kilińskiego. Na przykład gdyby zawczasu połączono ulice Kilińskiego i Pomorską pełnym systemem skrętów, można by puścić często kursującą linię z Lumumbowa (potoczna nazwa osiedla studenckiego w Łodzi – przyp. red.), przez ul. Kilińskiego do ,,Stajni Jednorożców” (centrum przesiadkowe przy trasie W-Z – przyp. red.) i na Retkinię.
Ale żeby to dobrze zadziałało, trzeba odważyć się na ograniczenie ruchu samochodowego na ulicy Kilińskiego i wprowadzić realny priorytet dla ruchu tramwajowego w sygnalizacji świetlnej (zieloną falę).
Zamiast tego mamy słabą protezę. Wysokowydajny i szybki środek komunikacji miejskiej, którym jest tramwaj, został po prostu wpuszczony w korek.
Jaki z tego morał?
Każdy remont musi być z góry zaplanowany tak, by maksymalnie wykorzystać pozostałą, nadającą się do użytku infrastrukturę.
Planując remonty na najbliższe lata uwzględnijmy to, iż w trakcie ich trwania powinna powstać infrastruktura ,,awaryjna” (np. dodatkowe skręty na liniach tramwajowych), która może się przydać przy następnych remontach.
Jakich następnych remontach? – spytacie.
Odpowiemy: Tych, które będziemy prowadzić za 5, 10, 15, 20 i za 30 lat.
Nie kupujmy więc już bajek o świetlanej, idealnej przyszłości.
Uważniej przyglądajmy się planom wielkich remontów i żądajmy sprawnego transportu – tu i teraz!
Bez tego wszyscy utkniemy w korku – razem z tramwajami.