Jako, iż jakiś czas temu świat obiegła wiadomość, iż Niemcy w końcu zdecydowały się wysłać Ukraińcom swoje starsze bojowe wozy piechoty z magazynów, Mardery, to jest to świetna okazja, aby o nich opowiedzieć.
Opowiadanie zacząć należy jak przeważnie, w przypadku maszyn zimnowojennych bywa, od cofnięcia się do czasów drugiej wojny światowej.
Mianowicie w trakcie drugiej wojny światowej, niemiecka piechota, aby nadążyć za czołgami w blitzkriegu, używała tak zwanych Hanomagów, czyli głównych niemieckich półgąsienicowych transporterów piechoty. W niemieckiej nomenklaturze, pojazd ten klasyfikowany był jako średni szturmowy pojazd pancerny. Były to dwa modele. Większy, Sd.Kfz 251 i mniejszy, Sd.Kfz 250.
Oczywiście oprócz przewozu piechoty, była to również odpowiedź na potrzeby związane z transportem dział artyleryjskich i wszelkiego rodzaju sprzętu i przyczepek w trudnym terenie. Pojazd ten powstał jako odpowiedź na wymagania niemieckiej armii, która chciała pojazd pancerny, zdolny do przewożenia sekcji panzergranadierów i ich sprzętu, w wystarczającym tempie, aby dotrzymać kroku panzerdywizjom, które przełamywały front. Każdy niemiecki zmechanizowany korpus piechoty miał być wyposażony
w 100 takich pojazdów, a ich ochrona musiała być wystarczająca, aby chronić jadących w środku żołnierzy przed odłamkami artyleryjskimi, oraz pociskami z broni małokalibrowej. Dodatkowo na uzbrojenie podstawowe takiej maszyny musiały składać się dwa karabiny maszynowe MG34, jeden z przodu oraz drugi z tyłu, do obrony i wsparcia swoich jednostek.
No ale jak wszyscy wiemy, Niemcy przegrały wojnę. A po jej zakończeniu, zachodnia część Niemiec została przekształcona w RFN i to właśnie tam niemiecka armia, pod czujnym okiem aliantów, zaczęła się powoli odbudowywać. I tutaj można by było gadać o polityce i o tym, dlaczego Niemcy mogli to zrobić po tak wyniszczającym świat konflikcie, który zapoczątkowali, ale my tutaj nie o polityce, tylko o maszynach, ale tak w ogromnym skrócie to, rosnące z dnia na dzień ryzyko konfliktu ze Związkiem Radzieckim sprawiło, iż alianci woleli mieć pod ręką dodatkowego sojusznika, w postaci odbudowującej się armii niemieckiej. Tak więc, po drugiej wojnie światowej, koncept piechoty nadążającej za czołgami, oczywiście nie umarł, tak więc potrzebny był nowy pojazd, który pozwalał by jej to zrobić.
Z tej potrzeby powstały tak naprawdę dwa pojazdy, Czyli Schützenpanzer Kurz 11-2, który w swojej roli był odpowiednikiem drugowojennego Sd.Kfz 250 oraz Schützenpanzer Lang HS-30, który swoją rolą przypominał Sd.Kfz 251.
Sam Kurz, czyli z niemieckiego krótki, tak naprawdę nie do końca był niemieckim projektem.
Mianowicie, w sierpniu 1950 roku, francuska firma Hotchkiss, otrzymała od komisji sztabu generalnego zamówienie na opracowanie dwóch lekkich opancerzonych pojazdów gąsienicowych. Obydwa te pojazdy miały mieć to samo podwozie oraz silnik. Pierwsze prototypy były intensywnie testowane w Alpach i Afryce północnej, a w 1954 roku złożono zamówienie na 50 przedprodukcyjnych transporterów, które dalej były testowane i dopracowywane.
W listopadzie 1955 roku, niemiecka delegacja ministerstwa obrony przyglądała się temu pojazdowi z wielką uwagą. Tym sposobem, w maju 1956 roku, Niemcy zawarli umowę z firmą Hotchkiss na wykonanie dla nich paru drewnianych makiet oraz dwóch sprawnych prototypów, na których mieliby przeprowadzić testy. Po testach okazało się, iż Niemcom odpowiadają ich wyniki i złożyli zamówienie na 1975 pojazdów, gdzie dla Niemców, tego typu podwozie, miało być głową całej rodziny w różnych konfiguracjach, a sam pojazd był częściowo budowany w Niemczech. Na główne uzbrojenie tego pojazdu składało się 20’sto milimetrowe działko Hispano-Suiza (Z hiszpańskiego nazwę tłumaczy się na „hiszpańsko-szwajcarskiego”), które mogło skutecznie zwalczać lekko opancerzone cele do 1500 metrów. Załoga liczyła trzech członków, a sam pojazd mógł pomieścić dodatkowo jeszcze trzech żołnierzy. o ile chodzi o rolę tego pojazdu, to tak naprawdę wykonywał on praktycznie te same zadania, co jego drugowojenny odpowiednik, czyli Sd.Kfz 250. Zbudowano łącznie 2374 sztuki w różnych konfiguracjach i w aktywnej służbie był od 1960 roku, gdzie do 1974 roku używano go w plutonach panzergranadierów, a rolę małego i zwinnego pojazdu zwiadowczego pełnił w armii niemieckiej aż do 1982 roku.
Pora teraz opowiedzieć o Schützenpanzer Lang’u. Który, zależnie od rozumienia definicji bojowego wozu piechoty, jest tak naprawdę pierwszym na świecie pojazdem tego typu.
Zaczęło się od tego, iż Bundeswera na początku lat 50 szukała pojazdu szturmowego, z którego piechota mogłaby walczyć ze środka, sama pozostając za relatywnie dobrym opancerzeniem, a sam ten pojazd byłby zdolny nadążyć za panzerdywizjami, i mógłby się skutecznie bronić, w wypadku wylądowania w nieprzyjemnej sytuacji. Sam opis tego pojazdu bardzo mocno przypomina właśnie niemieckie Hanomagi, czyli Sd.Kfz 251, z którymi niemiecka armia miała już spore doświadczenie. Powiedzmy to wprost, Niemcy potrzebowali dokładnie takiego pojazdu jakim był Sd.Kfz
251, tylko w zmodernizowanej i przystosowanej do ówczesnych warunków wersji. I tutaj, firma Hispano-Suiza, której zresztą 20 milimetrowe działko znajdowało się już na Kurz’u, którego niemiecka armia już w tym czasie zamówiła, wyszła z propozycją dokładnie takiego pojazdu dla niemieckiej armii. W 1957 roku zaproponowała ona, napędzany silnikiem Rolls-Royce’a, pojazd Niemcom, którzy bez żadnych testów pojazdu, czy choćby jednego istniejącego prototypu, przyjęli go do masowej produkcji.
Nazwę Lang, czyli po niemiecku długi, przyjęto, aby odróżnić go od Kurz’a, czyli krótkiego.
Sam Lang, miał relatywnie niski profil, a w kadłubie nie było zbyt dużo miejsca ,aczkolwiek było go wystarczająco, aby w pojeździe tym oprócz trzyosobowej załogi, zmieściło się jeszcze pięciu żołnierzy razem ze sprzętem. Desant siedział w środkowej części pojazdu, od góry zamknięty dwoma klapami opancerzonymi, które składały się na boki pojazdu po otwarciu. Z przodu po lewej siedział kierowca, a po prawej znajdowało się stanowisko dowódcy oraz działonowego, który do dyspozycji miał wieżyczkę z 20 milimetrowym działkiem, znanym już Niemcom z Kurz’a. Sama wieżyczka była częściowo zdalnie sterowana, a w razie potrzeby, można było zamontować na pakę przeciwpancerną wyrzutnię bezodrzutową. Opancerzenie pojazdu również było całkiem imponujące, jak na jego rodzaj, ponieważ mamy tutaj aż 30 milimetrów pod kątem 45 stopni, dzięki czemu kadłub tego pojazdu mógł teoretycznie zatrzymać wszelkiego rodzaju 20 milimetrowe pociski. Pojazd ten jednak nie posiadał ochrony nuklearno-biologiczno-chemicznej oraz nie był amfibijny.
Szwajcarska firma Hispano-Suiza zleciła wykonanie pierwszej partii 2822 zamówionych pojazdów brytyjskiej firmie produkującej autobusy, o nazwie Merc-Leyland. Pojazdy te produkowane były również w Niemczech, przez firmy Hanomag, czyli tych od drugowojennych transporterów półgąsienicowych oraz Henschel. Produkcją 20 milimetrowego działka zajęła się firma Rhainmetall. W Niemczech zbudowano 825 tych pojazdów. Dodatkowo Rolls-Royce budował dla nich silniki i skrzynie biegów. Niemcy początkowo zamówili 10 tysięcy tych pojazdów, ale po pierwszych testach poligonowych i ćwiczeniach z ich udziałem, okazało się, iż jednak nie przetestowanie ich przed przyjęciem do produkcji było błędem, bo na jaw wyszło kilka bolączek tego pojazdu, ale teraz Niemcy jedyne co mogli zrobić, to obciąć pierwsze zamówienie z 10 tysięcy do 2176 sztuk.
Oczywiście pojazd ten produkowany był w różnych konfiguracjach, których wszystkich nie będę tutaj wymieniać, jak w przypadku Kurz’a, ale o ile chodzi o historię operacyjną tego pojazdu w armii niemieckiej, wszedł on w skład Brygady piechoty pancernej, z 59 dywizji, jednak z powodu licznych wad technicznych armia mogła wyposażyć tylko jeden taki pojazd na brygadę. Szkolenia panzergranadierów odbywały się na makietach i ogólnie nie wyglądało to za dobrze. Produkcję tych pojazdów zakończono w 1971 roku, gdzie panzergranadierzy i tak głównie używali Kurz’y i amerykańskich M113, a pojazdy te
zaczęto zastępować już od 1974 roku, i zastępowane były już Marderami. Większość zbudowanych Lang’ów skończyło jako cele na strzelnicach dla niemieckich pancerniaków i wszelkiego rodzaju uzbrojenia, a 20 z nich pod koniec lat 70’tych dostało Peru.
No i teraz przechodzimy do bojowego wozu piechoty Marder.
Mając już doświadczenie z Kurz’a i Lang’a, Niemcy zdali sobie sprawę z ograniczeń, jakie te pojazdy wniosły ze sobą do armii. W międzyczasie jeszcze, pojawił się radziecki BMP-1 (w Polsce pod nazwą BWP-1), lepiej uzbrojony, amfibijny, i zdolny przenosić i używać przeciwpancerne pocisku kierowane. Taki pojazd stawiał Kurz’a i Lang’a w beznadziejnie przestarzałym świetle.
Niemiecki sztab generalny uznał, iż potrzebny jest większy, lepiej uzbrojony, chroniony i bardziej modułowy pojazd, który będzie w stanie przewieźć więcej żołnierzy. Powstał program ciężkiego bojowego wozu piechoty, który miałby uzupełniać w terenie czołgi podstawowe Leopard. Cały zamysł od początku polegał na stworzeniu uniwersalnego podwozia, z modułowym systemem uzbrojenia, tak więc można byłoby na nim, w zależności od potrzeby, stworzyć wersję wsparcia piechoty, uzbroić takie podwozie w przeciwpancerne pociski kierowane, czy na przykład zamiast głównego uzbrojenia, moździerze, a choćby systemy obrony przeciwlotniczej z pociskami ziemia-powietrze. Pojazd ten miałby swoje własne przeznaczenie dla panzergranadierów, którzy mieli swoją własną doktrynę. Rozpoczęto więc pracę nad dwoma pojazdami podstawowymi. Jeden z nich był wyposażony w armatę do zwalczania celów opancerzonych, a drugi w przeciwpancerne pociski kierowane. Sam proces projektowania pojazdu uznano za sukces i nadano mu nazwę słynnego udanego niemieckiego niszczyciela czołgów z czasów drugiej wojny światowej, Marder. Sam projekt Mardera, zanim dostał tę nazwę, rozpoczął się już wstępnie w 1959 roku, kiedy pierwsze Lang’i opuściły linię produkcyjną i zdano sobie sprawę, iż mają w rękach kosmiczny niewypał. Personel Panzertruppeschule Munster stworzył wymagania wojskowe dla nowego pojazdu, które brzmiały następująco:
Łączna pojemność pojazdu 12 ludzi.
Zwiększona ochrona załogi.
Wysoka mobilność, zasięg operacyjny taki sam jak Leopard 1.
Niezawodne, szybkostrzelne 20 milimetrowe działko automatyczne.
Nieskomplikowana konfiguracja pojazdu
Ochrona nuklearno-biologiczno-chemiczna.
Dość szybko, bo już w styczniu 1960 roku, armia skontaktowała się z grupą Rheinstahll, w skład której wchodziły firmy Rheinstahll-Witten, Hanomag, do tego biuro inżynieryjskie Warnecke i Henschel, Skontaktowano się również z MOWAG’iem, w celu opracowania 7 prototypów pojazdu spełniającego te wymagania. Henschel poszedł po najmniejszej linii oporu i wykorzystując projekt średnio udanego Lang’a, zaprezentował swój projekt na jej podstawie. MOWAG aby nie zostać w tyle,
postanowił wykorzystać to samo co Henschel i obydwie grupy ostatecznie wykorzystały ten sam schemat do swoich prototypów. Wszystkie te prototypy przestrzegały limitu wagowego 16 ton.
Co ciekawe, w międzyczasie, amerykanie zaczęli szukać zamiennika dla ich opancerzonego transportera piechoty M113, na bojowy wóz piechoty, więc zainteresowali się trwającymi pracami Niemców, z którymi postanowili w tej sprawie współpracować. Ta współpraca, jak większość niemiecko-amerykańskich projektów, oczywiście nie wypaliła, a amerykanie skończyli ze swoim projektem, znanym dzisiaj jako M2 Bradley.
Po serii testów porównawczych pierwszych 7 prototypów w 1963 roku, wyciągnięto z nich wnioski i zamówiono drugą generację prototypów, z nowymi wymaganiami, zwiększając dopuszczalną masę do 20 ton. Rheinstahll ponownie zbudował 3 prototypy, wszystkie większe, z silnikiem z przodu pojazdu, z wieżyczką uzbrojoną w 20 milimetrowe działko automatyczne, jak również przeciwpancerne pociski kierowane oraz pozbawione problemów pierwszego prototypu. Grupa MOWAG tym razem również stworzyła 3 prototypy, ale w ich prototypie silnik umieszczony był poprzecznie, po środku pojazdu. Przeprowadzono testy, których wyniki dalej nie były zadowalające, przez co stworzono kolejne wymagania oraz zamówiono trzecią generację prototypów.
W 1964 roku, wymagania te mówiły o dłuższym i szerszym pojeździe, który dodatkowo dostał by karabin maszynowy z tyłu, porty strzeleckie dla znajdującej się w środku piechoty oraz o lepszej ochronie ogólnej całości. Testy drugiej serii prototypów pokazały, iż wieżyczka łącząca 20 milimetrowe działko i przeciwpancerne pociski kierowane spełnia wymagania i nie trzeba przy niej już pracować, jednak po jakimś czasie poproszono o opracowanie dwuosobowej wieżyczki z dodatkowym karabinem maszynowym, ale główny moduł uzbrojenia czyli 20 milimetrowe działko i przeciwpancerne pociski kierowane zostały takie same jak w drugiej serii. Tutaj testy i debaty nad trzecią serią prototypów trwały dłużej. W 1967 roku poproszono o czwartą generację prototypów, tym razem w ilości 10 sztuk. Te wozy po dostarczeniu były już intensywnie testowane z żołnierzami w terenie i w każdych możliwych warunkach. Grupa MOWAG w 1968 roku wycofała się z konkursu, ponieważ mieli problem z dostarczeniem sprawnego, spełniającego wymagania systemu przeciwpancernych pocisków kierowanych. W grze została już tylko grupa Rheinstahll. Tym sposobem, już bez konkurencji, w 1969 roku firma Rheinstahll dostała kontrakt opiewający na dostawę 2136 bojowych wozów piechoty nazwanych Marder. Pierwszy pojazd z linii produkcyjnej miał zjechać 7 maja 1971 roku. Panzergranadierzy mieli w końcu swój nowy bojowy wóz piechoty, który był nieporównywalnie lepszy, niż wcześniejsze Kurz’e i Lang’i.
Sama produkcja jednak nie była taka prosta, więc do jej spełnienia zakontraktowano 2 firmy. Rheinstahll
AG oraz Maschinenbau Kiel, w uproszczeniu MAK, co doprowadziło do powstania nowej grupy, Rhainmetall
Landsysteme.
Ale co prezentował sobą nowy bojowy woź piechoty panzergranadierów?
Zacznijmy może od rozmiaru. Pojazd ten był znacznie większy od poprzednich Kurz’ów i Lang’ów. A to dlatego, iż ze względów logistycznych i ogólnie ułatwienia produkcji, wykorzystywał większość układu napędowego czołgu podstawowego Leopard 1. Marder ma natomiast jedną oś mniej niż Leopard 1 i inny, słabszy silnik. o ile chodzi o układ napędowy, znajdował się on z przodu, ponieważ w tamtym czasie za standard w alianckich bojowych wozach piechoty przyjęło się, iż desant ma się gwałtownie z niego wydostać tylnymi drzwiami, aby zminimalizować ryzyko postrzału, gdzie pojazd ustawiony frontem do zagrożenia stanowił by dla piechoty osłonę. Standard ten został przyjęty na całym świecie, przynajmniej w większości wozów tego typu. Tak więc desant z tyłu, z przodu po prawej stronie silnik, a obok niego kierowca, który do dyspozycji posiadał 3 peryskopy, które pokrywały pole widzenia przed pojazdem, jak i po jego przednich bokach. Środkowy peryskop skierowany na wprost mógł zostać zastąpiony peryskopem z noktowizją, do jazdy w nocy. W pierwszej wersji pojazdu, za kierowcą, trochę wyżej, ze względu na kształt frontu kadłuba, znajdowało się jeszcze jedno siedzenie, dla żołnierza z desantu, który dysponował tylko jednym peryskopem. Siedzenie to zostało usunięte w późniejszych wersjach. Na środku pojazdu, tam gdzie front kadłuba spotykał się z dachem, znajdował się przedział bojowy. Na płaskiej sekcji dachu umieszczona została wieżyczka z szybkostrzelnym, 20 milimetrowym działkiem automatycznym, pod którą siedział działonowy. Miał on do dyspozycji jeden duży peryskop w podstawie wieży oraz dwa mniejsze po jej lewej stronie, dla lepszej widoczności. Obok działonowego, po jego prawej stronie siedział dowódca pojazdu, który do dyspozycji posiadał jeden duży peryskop znajdujący się obok głównego peryskopu działonowego oraz osiem mniejszych, co dawało mu świetną świadomość sytuacyjną. Z tyłu pojazdu, za przedziałem bojowym, znajdował się przedział desantu, który mieścił 7 żołnierzy wraz z ich wyposażeniem. Siedzieli oni plecami do siebie, a twarzą do burt pojazdu. Przedział ten był na tyle modułowy, iż mogli oni w nim wstać i wystawić głowy i karabiny przez włazy znajdujące się w tylnej części dachu lub korzystać z dwóch portów strzeleckich wewnątrz pojazdu na każdą stronę. Same włazy posiadają montaże na różnego rodzaju karabiny maszynowe. Biorąc pod uwagę, iż desantować mogli się wszyscy, liczyło się, iż pojazd ten przewozi 10 piechurów gotowych do desantu. W kolejnych wersjach dodano jednak przeciwpancerne pociski kierowane i poprzez potrzebę wydzielenia miejsca na nie w środku pojazdu, potencjał desantowy spadł do 3 członków załogi + 6 żołnierzy w przedziale desantu. Dodatkowo, w tylnej części pojazdu znajdowała się wieżyczka z karabinem maszynowym MG3, którą operował desant. W podstawowej wersji Marder posiadał w pełni stabilizowaną wieżyczkę z systemem optycznym pozwalającym na przybliżenie od 2 do 6 razy, gdzie w wersji 1A2 dostał dodatkową optykę termowizyjną pozwalającą przybliżyć obraz aż 8 razy. Sama wieżyczka obracała się w pełnym 360 stopniowym zakresie, z całkiem niezłą depresją sięgającą 17 stopni, oraz elewacją do 65 stopni, co pozwalało strzelać z Mardera do helikopterów dzięki głównego, 20 milimetrowego działka. Od wersji 1A1A, do wieżyczki dodano możliwość zamontowania umieszczonego na trójnogu przeciwpancernego pocisku kierowanego MILAN, który, w razie potrzeby, mógł zostać zdemontowany, przeniesiony i użyty przez desant czy piechotę na trójnogu.
Z samego Milana strzelić można raz, po czym trzeba na wyrzutni zamontować nową tubę z pociskiem, co niestety znaczyło, iż po każdym wystrzale, załogant musiał z pojazdu wyjść, aby wyrzutnię przeładować. Marder przewoził do 4 takich pocisków. Co do samego Milana, to można z niego było razić cele opancerzone do 2 kilometrów, z minimalnym dystansem uzbrojenia 200 metrów, a sam pocisk leci z prędkością 200 metrów na sekundę. Teoretycznie, z lepszymi już Milanami można ten zasięg zwiększyć do 3 kilometrów, a sama niszczycielska moc, zależy od tego, jaka głowica zostanie użyta. Rodzaje Milanów to: Milan 1, który posiada głowicę typu HEAT, Milana 2, który posiada zmodyfikowaną głowicę HEAT, która jest w stanie przebić dużo więcej pancerza niż Milan 1, do tego mamy Milana 2T, gdzie T stoi od tandemowej głowicy zdolnej poradzić sobie z pancerzem reaktywnym, Milana 3, który ma głowicę tandemowa z Milana 2T, ale dodatkowo dostał system elektroniczny zdolny poradzić sobie z softkillem Shtora, no i Milana ER, który zwiększa zasięg maksymalny do 3 kilometrów.
Także sam przedział rodzaju przeciwpancernych pocisków kierowanych, które zdolny jest wystrzelić bojowy wóz piechoty Marder, jest spory i na pewno da sobie dobrze radę w obecnych warunkach. Ale, między 1977 rokiem, a 1979 rokiem, kiedy do Marderów dodano możliwość strzelania Milanami, dodano im również możliwość zasilania głównego 20 milimetrowego działka z dwóch pasów amunicji. Dzięki temu, natychmiastowo można przełączyć się między strzelaniem z amunicji przeciwpancernej, zdolnej poradzić sobie z każdym transporterem, czy bojowym wozem piechoty wroga, na pas z amunicją zapalającą na przykład, wykorzystywaną do strzelania do celów miękkich, jak piechota. Dodano jeszcze lepszą pasywną optykę dzienną i do takiego standardu, nazwanego Marder 1A1+, podniesiono 674 pojazdy. Powstał też standard 1A1 –, w którym do 350 wozów piechoty dodano tylko optykę termowizyjną. Pozostałe 1112 Marderów pozostawiono na pewien czas bez usprawnień. W modernizacji która miała miejsce od 1984 do 1989 roku, zmodernizowano wszystkie pojazdy do wersji 1A1+. Modernizacja opiewała na podniesienie wszystkich Marderów do wersji 1A1+ oraz dodaniu optyki termowizyjnej dla działonowego, nowego systemu komunikacji SEM80/90, dodano adapter podczerwieni dla Milanów, a kierowca dostał lusterko. Tutaj nomenklatura znowu się zmienia, ponieważ wszystkie tak zmodyfikowane wozy nazwano Marder 1A2, a wszystkie niezmodyfikowane wozy nazwano po prostu Marder 1. Po zakończeniu modernizacji do wersji 1A2, od razu, bo również w 1989 roku, rozpoczęto kolejny program modernizacji. Tym razem zwiększono protekcję maszyny poprzez dodatkowy pancerz, gdzie pogrubieniu uległ nos oraz tylna część dachu. Kompletnie przeprojektowano również przedział desantowy. W dachu znajdowały się teraz tylko 3 włazy dla desantu, miejsce piechociarza za kierowcą, jak i jego właz usunięto, dopancerzono front wieżyczki, aczkolwiek dopancerzenie to miało głównie na celu absorbować wstrząsy, które wywołują trafienia pociskami, przez co potrafił się rozkalibrować lub ulec uszkodzeniu celownik termowizyjny jak i system kierowania ogniem. Na całym pojeździe po bokach dodano pudła na sprzęt, a sprzężony karabin maszynowy na wieżyczce przesunięto na lewą stronę. Usunięto również tylną wieżyczkę z karabinem maszynowym, którym wcześniej operował desant, bo okazała się ona zbędna, no i planowano zamontować tam mocniejszy, 720 konny silnik, ale przez upadek ZSRR i cięcia budżetowe z tym związane, nowego silnika nie zamontowano. Tak zmodernizowaną wersję nazwano 1A3 i podniesiono do niej aż 2097 pojazdów, czyli zdecydowaną większość wyprodukowanych do tej pory Marderów. I to właśnie głównie ta wersja ma trafić w ilości 40 sztuk do Ukrainy, chociaż nie jestem pewny, czy będzie to tylko ta wersja, ale do tego przejdziemy później.
Powstała również wersja 1A4, ale to po prostu wersja dowódcza 1A3, która dostała dodatkowy szyfrowany system komunikacji i przeznaczona jest dla dowódców batalionów panzergranadierów. Z zewnątrz nie różni się ona niczym od wersji 1A3. W 2001 roku doszło do kolejnej modernizacji, w część której weszło przearanżowanie wyrzutni granatów dymnych na wieży, ponieważ wcześniej z 6 używać można było tylko 5, ponieważ jedna z nich stwarzała ryzyko trafienia sprzężonego karabinu maszynowego, więc zmieniono ich rozlokowanie, aby ten problem wyeliminować. Dodatkowo na podwoziu zainstalowano protekcję przeciwminową, ponownie przeprojektowano przedział desantu, zmieniono rozlokowanie osprzętu i zajęto się systemem chłodzenia silnika. Tą wersję nazwano 1A5, aczkolwiek, stworzono jeszcze wersję 1A5A1. Na wersji 1A5A1 zamontowano nową klimatyzację dla załogi, ale przede wszystkim, zagłuszacz ECM CG12 oraz wielospektralne urządzenie kamuflujące, co na testach pokazało, iż przeżywalność Mardera drastycznie skoczyła. W jego przypadku waga wzrosłą do 37 i pół tony, przez co pojazd utracił na mobilności. Rhainemtall dostarczył 74 pojazdy w tej wersji dla Bundeswery. Trochę sztuk dostały również szkoły pancerne zaczynając od końca 2010 roku. Do tego wszystkiego, przeciwpancerne pociski kierowane MILAN zaczęły być wycofywane z użycia, bo rolę Mardera miały przejąć nowe bojowe wozy piechoty, PUMA, ale jak to w życiu bywa, nie zostały jeszcze na dzień dzisiejszy wprowadzone. Tak więc, postanowiono w 2010 roku, aby Mardery również wyposażyć w nowy system przeciwpancerny MELLS i tak też się stało. W 2011 roku postanowiono do wersji 1A5A1 podnieść jeszcze 35 pojazdów. No i na razie była o Marderach cisza, ale na 2023 rok armia niemiecka planuje modernizację do standardu 1A6 kolejnych Marderów, ponieważ, jak wspomniałem, produkcja i używanie BWP PUMA się opóźnia, ale co z tego wyjdzie, dowiemy się, jak program modernizacji Marderów się zamknie. Na dane z roku 2017, armia niemiecka dalej dysponuje 382 pojazdami Marder, z czego 319 jest dostępnych, a 212 było w stanie operacyjnym. 200 z tych pojazdów przechodzi modernizację zaplanowaną na 2023 rok, aby pozostać operacyjne do 2025 roku. 260 Marderów ma dostać nowy system termowizyjny dla dowódcy i działonowego, oraz dodatkowo zamówiono 170 nowych systemów noktowizyjnych dla kierowców.
Tak więc Niemcy w końcu wysyłają 40 bojowych wozów piechoty Marder, najprawdopodobniej wszystkie, lub znaczna większość z nich, w wersji 1A3, na Ukrainę, tak więc historia tego pojazdu w służbie jeszcze się nie skończyła.
Ale, skoro wyprodukowano ich na początku aż 2136 sztuk, to co stało się z resztą?
A więc, w 2007 roku, Chile kupiło od Niemców 100 Marderów, w wersji 1A3 i dostawy zakończyły się w 2011 roku. Indonezja zakupiła 42 Mardery, podniesione do standardu 1A3 w 2012 roku. Jordania zakupiła 25 Marderów, teoretycznie w standardzie 1A3, jednak zmodernizowane do warunków tropikalnych. Dostawy do Jordanii zaczęły się w 2018 roku. I na razie, poza jeszcze 40 sztukami teraz dla Ukrainy, to wszystko. A reszta pewnie jest gdzieś w magazynach, została rozebrana na części, albo Niemcy zrobili z nimi coś innego, ale to już jest kwestia tajemnicy państwowej Niemców.
Przeredagowano z nadesłanego materiału od Kamila Kowalczyka przez: Żeleg