Czy dziś wciąż tak chętnie, jak kiedyś, puszczają Państwo dzieci do sklepu? Sama pamiętam, jak chodziłam po pół kostki masła do sklepu po drugiej stronie ulicy albo - po barszcz biały do Listka, który miał sklep przy ulicy Czerwonego Krzyża. Pani nalewała barszczyk do słoiczka, a ja nigdy nie mogłam się powstrzymać, żeby trochę nie upić. Były to lata 80.
Nieco wcześniejszego okresu dotyczy chyba list do "Budujemy samochody", który mam przed sobą. Dotyczy tematu oszukańczych praktyk stosowanych wówczas przez panie sprzedające. Otóż:
Ostatnio moja córka kupiła ser - twaróg w pawilonie spożywczym na ulicy Partyzantów. Był tak kwaśny i stary, iż nie można go było skonsumować. - pisał rodzic i apelował do handlu uspołecznionego, aby dzieci dokonujące zakupów traktowane był życzliwie.
Z listu wynika, iż do takich praktyk dochodziło zarówno w zakresie braku świeżości produktu jak i w temacie wagi.&