Rosyjskie drony naruszyły polską przestrzeń powietrzną, a w Europie zawrzało. Niemieckie media ostrzegają, iż milczenie Waszyngtonu po incydencie to niebezpieczny sygnał dla Kremla. Publicyści przekonują, iż jeżeli Donald Trump nie pokaże determinacji, Władimir Putin uzna, iż może pozwolić sobie na kolejne prowokacje wobec NATO.

Fot. Warszawa w Pigułce
Milczenie Waszyngtonu i obawy Europy
Atak rosyjskich dronów na Polskę odbił się szerokim echem w Europie Zachodniej. Największe niemieckie i włoskie dzienniki poświęciły mu obszerne komentarze, podkreślając nie tylko determinację Warszawy, ale też niepokojące milczenie Stanów Zjednoczonych. W ocenie publicystów, brak natychmiastowej reakcji ze strony administracji Donalda Trumpa może zostać odczytany przez Kreml jako zachęta do dalszych prowokacji.
Putin testuje granice
„Konflikt między Putinem a Zachodem staje się coraz bardziej niebezpieczny” – pisał Nicolas Richter w „Sueddeutsche Zeitung”. Według niego rosyjskie drony wysłane w stronę Polski nie były przypadkiem, ale elementem wojny hybrydowej. Kreml, eskalując napięcia, bada reakcje NATO i sprawdza, jak daleko może się posunąć.
Richter wskazał, iż Putin nie chce otwartego starcia z Sojuszem, ale wykorzystuje prowokacje, aby testować determinację Zachodu. Blisko 20 dronów, które polskie lotnictwo zestrzeliło nad własnym terytorium, miało być właśnie takim eksperymentem: sprawdzianem dla Warszawy, ale przede wszystkim dla Białego Domu.
Trump pod ostrzałem krytyki
Niemieckie media podkreślają, iż ugodowa postawa Donalda Trumpa wobec Rosji tylko zachęca Kreml do ryzyka. „Putin sprawia wrażenie, iż traci respekt przed Zachodem, bo Trump daje się rozgrywać” – komentował Richter.
W podobnym tonie wypowiedział się Philipp Fritz z „Die Welt”, określając incydent „wielką rosyjską prowokacją”. Jego zdaniem Rosja prowadzi politykę „testowania Europy”, a brak zdecydowanej reakcji USA może prowadzić do dalszych kroków – od prowokacji w Estonii po atak rakietowy na jedno z europejskich miast.
Europa musi się zjednoczyć
Komentatorzy niemieccy i włoscy zwracają uwagę, iż NATO stoi dziś przed koniecznością pokazania politycznej jedności. Polska – jak podkreślają – zareagowała adekwatnie, eliminując drony i konsultując się z sojusznikami. Teraz jednak to od reszty państw zależy, czy Moskwa usłyszy jednoznaczne ostrzeżenie.
„Jeżeli NATO chce zapobiec eskalacji, musi wyznaczyć granicę i jasno dać do zrozumienia, iż nie będzie tolerować naruszania przestrzeni powietrznej” – pisał Richter.
Głos, na który czeka Kreml
Najostrzejsze słowa padły w „Frankfurter Allgemeine Zeitung”. Berthold Kohler ocenił, iż cisza w Waszyngtonie była poważnym błędem. W Berlinie, Paryżu i Londynie potępiono Kreml gwałtownie i ostro, tymczasem w Białym Domu panowała „absolutna cisza”.
„Po ataku dronów Putin wyciągnie wniosek, iż podobnie jak Netanjahu może sobie u Trumpa pozwolić na wszystko” – ostrzegł Kohler. W jego opinii NATO zdało test „tylko warunkowo”, bo największa potęga militarna świata nie wykazała dostatecznej determinacji.
Rosyjski test dla Sojuszu
Według niemieckich komentatorów, celem Kremla było nie tylko wywołanie strachu, ale też sprawdzenie zdolności NATO do wspólnej obrony. Tym razem Polska i europejscy sojusznicy zareagowali skutecznie, jednak długie milczenie Waszyngtonu rzuca cień na wiarygodność całego sojuszu.
Rosja – ostrzegają publicyści – wyciąga wnioski z każdej prowokacji. jeżeli NATO nie pokaże pełnej jedności, kolejne próby destabilizacji mogą być jeszcze bardziej ryzykowne.