- — Byłem zszokowany, gdy zadzwonił do mnie pilot śmigłowca i zapytał, czy może wylądować na mojej działce — mówi Bartłomiej Machaj, właściciel gospodarstwa rybnego w Jurgowie pod Tatrami
- Pilot i pasażerowie śmigłowca u górala kupili świeże pstrągi. Te są znane ze swojego smaku, ale nikt wcześniej nie latał po nie helikopterami
- — To jest dopiero ekstrawagancja przylecieć po ryby za 100 zł maszyną wartą ponad 3 miliony — śmieją się górale z Jurgowa
- Więcej podobnych tekstów znajdziesz na głównej stronie Onetu
Zdjęcie śmigłowca Bell 427 stojącego przed lokalem „Restauracja Giewont” znajdującej się na granicy Zakopanego i Kościeliska opublikował kilka dni temu „Tygodnik Podhalański”.
„Jak widać, do Giewontu warto choćby wskoczyć do swojego śmigłowca i wpaść na obiad”— czytamy w „Tygodniku Podhalańskim”, a pod tekstem pełno jest komentarzy osób, które są zszokowane tym, iż bogaci Polacy pozwalają sobie na przelot śmigłowcem tylko po to, by zjeść kolacje w ciekawym miejscu.
Śmigłowcem przylecieli na zakupy. Kupili ryby za 100-150 zł
— To jest ekstrawagancja, ale i tak ostatnio ktoś to przebił — mówi w rozmowie z Onetem pani Helena, mieszkanka Jurgowa w gminie Bukowina Tatrzańska (również na Podtatrzu). — Kilka dni temu, niedaleko mojego domu wylądował naprawdę duży helikopter. Gdy siadał na pobliskiej łące, to aż się szyby w oknach trzęsły. Ze środka wyszedł mężczyzna i poszedł do mojego sąsiada, który prowadzi w Jurgowie hodowle pstrągów. I proszę mi uwierzyć, iż pilot po kilku minutach wyszedł od sąsiada z reklamówką ryb i odleciał. Czyli on przyleciał w góry tylko po ryby, które mogły być warte może 100-150 zł. A na samo paliwo do helikoptera wydał pewnie kilka tysięcy. To się nazywa mieć fantazję! Fakt, ryby u mojego sąsiada są naprawdę wybitne w smaku, ale mimo wszystko szokuje mnie, iż ktoś przyleciał po nie specjalnie maszyną za ponad 3 mln zł.
Śmigłowiec, który wylądował w Jurgowie to Eurocopter EC135. Maszyna jeszcze jakiś czas temu była wystawiona na sprzedaż za bagatela 830 tys. euro. To w przeliczeniu na naszą walutę ponad 3 mln 400 tys. zł
— Nie ukrywam, byłem trochę zszokowany, gdy kilkanaście minut przed lądowaniem pilot tego śmigłowca do mnie zadzwonił i zapytał, czy może „usiąść” na mojej działce — mówi Bartłomiej Machaj, właściciel gospodarstwa rybnego w Jurgowie. — Zgodziłem się, więc po chwili przylecieli ci państwo. Byli bardzo sympatyczni. Ponoć są fanami moich ryb, odwiedzali mnie już latem, ale samochodem. Teraz przylecieli śmigłowcem. Mają wpadać częściej. Miło — dodaje ze śmiechem hodowca.