Mimo sukcesu skrajnej prawicy, UE pozostaje proukraińska [rozmowa]

krytykapolityczna.pl 4 miesięcy temu

Kaja Puto: Na szczycie Rady Europejskiej obsadzono tzw. top jobs. Przewodniczącą Komisji Europejskiej pozostanie Ursula von der Leyen, Portugalczyk Antonio Costa będzie szefem Rady Europejskiej, a Estonka Kaja Kallas – szefową unijnej dyplomacji. To dobra wiadomość dla Ukrainy?

Elżbieta Kaca: Bardzo dobra. Szczególnie korzystne dla Ukrainy jest przedłużenie kadencji Ursuli von der Leyen. Komisja Europejska ma najważniejsze znaczenie w kształtowaniu unijnej polityki wschodniej oraz przemysłu obronnego. W ubiegłej kadencji von der Leyen wspierała udzielanie Ukrainie dużej pomocy finansowej, robiła wszystko, co możliwe, by przyspieszyć proces jej akcesji do UE, była też zwolenniczką mocnych sankcji wobec Rosji. Wszystko wskazuje na to, iż polityka ta będzie kontynuowana.

Świetną wiadomością dla Ukrainy jest też nominacja Kai Kallas na wysoką przedstawicielkę do spraw polityki zagranicznej i bezpieczeństwa. Ta silnie proukraińska polityczka będzie odpowiadała m.in. za kwestie unijnej pomocy wojskowej dla Ukrainy, działanie misji szkolącej ukraińskich żołnierzy (EUMAM Ukraine), wsparcie Ukrainy w dziedzinie zagrożeń hybrydowych czy prowadzenie działalności dyplomatycznej w państwach globalnego Południa na rzecz zwiększenia poparcia dla Ukrainy.

Von der Leyen jest chadeczką, Costa – socjaldemokratą, Kallas – liberałką. Te nominacje to zapowiedź kontynuacji dominacji partii centrowych i proukraińskich w polityce unijnej. Jak się mają do niezłego wyniku antyukraińskiej, często skrajnej prawicy w czerwcowych eurowyborach? Czy ta prawica może utrudniać proukraińską politykę?

Najprawdopodobniej 18 lipca odbędzie się głosowanie nad nominacją von der Leyen w Parlamencie Europejskim. Jego wynik zależy od jej negocjacji z szefami grup politycznych, które odbędą się w najbliższych tygodniach. Przypuszczam, iż europarlament ostatecznie potwierdzi jej kandydaturę, choć z pewnością będzie to wymagało od przewodniczącej pewnych kompromisów.

Ale nie będzie to miało zasadniczego wpływu na politykę UE wobec Ukrainy. Unijna polityka zagraniczna oraz bezpieczeństwa ma charakter międzyrządowy, a Parlament Europejski nie ma w tej kwestii wielu znaczących kompetencji poza akceptacją budżetu unijnego i pomocy finansowej dla Ukrainy. Musi też oczywiście wyrazić zgodę na akcesję nowych członków UE, ale to temat prawdopodobnie wykraczający poza najbliższą kadencję.

Ale wzrost popularności skrajnej prawicy prędzej czy później odbije się na wynikach wyborów parlamentarnych w poszczególnych krajach, a zatem i na składzie ich rządów.

Nie sądzę, żeby zniszczyło to spójny i silny konsensus w kwestii potrzeby wsparcia Ukrainy. Europa jest w tej kwestii zgodna, z wyjątkiem Węgier, które blokują wiele punktów na proukraińskiej agendzie. Pewnym ryzykiem jest Francja, w której w pierwszej turze przedterminowych wyborów parlamentarnych zwyciężyło skrajnie prawicowe Zjednoczenie Narodowe. Ponieważ według sondaży żadna z partii nie będzie miała bezwzględnej większości w parlamencie, myślę, iż tutaj możemy spodziewać się co najwyżej częściowej modyfikacji stanowiska. Przykładowo Francja może zwiększyć nacisk na realizację w Ukrainie reform w dziedzinie praworządności.

Jeszcze przed szczytem UE państwa członkowskie uzgodniły ramy negocjacji członkowskich z Ukrainą i Mołdawią. Co to w praktyce oznacza dla tych państw?

Komisja Europejska będzie w tych krajach prowadzić tzw. screening, czyli ocenę zgodności ich prawa krajowego z prawem unijnym. Od lipca do końca przyszłego roku będzie ustalać z państwami kandydującymi, jakie reformy muszą podjąć. Negocjacje akcesyjne będą dotyczyć tempa wdrażania unijnego prawodawstwa, w tym ustalenia okresów przejściowych w podziale na sześć dużych klastrów tematycznych, które zawierają warunki do wypełnienia przez kandydatów.

Czego dotyczy pierwszy klaster?

Spraw fundamentalnych, czyli m.in. funkcjonowania instytucji demokratycznych, reformy administracji publicznej, sądownictwa i praw podstawowych czy zamówień publicznych. To najważniejszy klaster, negocjacje nad nim zaczynają się jako pierwsze i kończą jako ostatnie. W przypadku regresu w dziedzinie praworządności Rada może zawiesić rozmowy lub renegocjować zamknięte już rozdziały. Komisja Europejska zamierza skończyć screening tego klastra do końca 2024 roku, co oznacza, iż negocjacje na ten temat mogą odbyć się już podczas polskiej prezydencji w Radzie UE. Nie będą łatwe, bo wiele państw członkowskich domaga się dość ostrego podejścia do kandydatów w kwestii praworządności – zwłaszcza jeżeli chodzi o Ukrainę.

Praworządność to jedyny trudny temat w nadchodzących negocjacjach?

Będzie ich bardzo wiele. Szczególnie w przypadku Ukrainy spodziewam się długotrwałych negocjacji. Ukraińska gospodarka jest mocno nadwyrężona przez wojnę i zbliżanie się do standardów unijnych w wielu obszarach – czy to środowiska, czy przemysłu – będzie dla niej bardzo kosztowne. Z kolei dla państw członkowskich trudne będą negocjacje na przykład w sprawie rolnictwa oraz branży usługowej, choćby transportowej, ze względu na konkurencyjność ukraińskich firm. Z powyższych względów nie należy spodziewać się szybkiego otwierania najtrudniejszych gospodarczych klastrów.

Według doniesień medialnych Polska stara się o tekę komisarza ds. rozszerzenia. Przypuszczam, iż w Ukrainie taka nominacja wzbudziłaby obawy, bo Polska kojarzy się w tej chwili z bezwzględną obroną swoich interesów gospodarczych.

Polska ze względu na bliskość geograficzną jest najbardziej narażona na konkurencję ze strony ukraińskich produktów, ale wszystko da się wynegocjować. Można wprowadzać okresy przejściowe, można zmieniać warunki dopłat dla rolników. To najmniejszy problem. Kiedy UE negocjowała umowę stowarzyszeniową z Ukrainą, to właśnie Polska była krajem, który popychał te negocjacje do przodu, a jednocześnie najostrzej negocjował kwoty na konkretne produkty rolne. A zatem jedno nie wyklucza drugiego.

W polskiej optyce na Ukrainę kwestie gospodarcze są mniej ważne niż te związane z bezpieczeństwem. Jesteśmy w Polsce dość zgodni co do tego, iż potrzebujemy Ukrainy przewidywalnej, demokratycznej i stabilnej. A to może jej zapewnić jedynie wejście do UE. Dlatego w mojej opinii nominacja polskiego komisarza byłaby dla Ukrainy dobrą wiadomością.

Na szczycie w UE podpisano również z Ukrainą umowę o bezpieczeństwie. Czy przyniesie ona jakieś znaczące zmiany?

Ten dokument, który podsumowuje unijne wsparcie dla Ukrainy w sferze bezpieczeństwa i deklaruje jego kontynuację, należy postrzegać jako sygnał polityczny, iż Unia jest tu istotnym partnerem Ukrainy. Warto przypomnieć, iż od czasu inwazji UE i państwa członkowskie udzieliły Ukrainie pomocy wojskowej w wysokości 39 miliardów euro, czyli kilka mniej niż USA (ok. 48 mld euro), UE przeszkoliła też 50 tysięcy ukraińskich żołnierzy i wspiera Ukrainę w dziedzinie zagrożeń hybrydowych.

Nowością tej umowy jest natomiast włączenie Ukrainy w większym stopniu w inicjatywy dotyczące wzmocnienia europejskiego przemysłu wojskowego. Pytanie tylko, czy to wzmocnienie faktycznie nastąpi. A zależy to od państw członkowskich i od najbliższej kadencji Komisji Europejskiej.

A jaką rolę odegrają tu wyniki jesiennych wyborów prezydenckich w Stanach Zjednoczonych? Co stanie się, jeżeli wygra je Donald Trump? Będziemy przez cały czas wspierać Ukrainę czy skupimy się na zbrojeniu samych siebie?

Unijni przywódcy myślą teraz głównie o tym, jak najlepiej wspierać Ukrainę. Widać to na przykład po ostatniej decyzji grupy G7 i Unii Europejskiej o udzieleniu wspólnej pożyczki w wysokości 50 miliardów dolarów, gwarantowanej przez przyszłe odsetki z zysków z zarządzania zablokowanymi rosyjskimi aktywami.

Ponadto w instytucjach europejskich toczą się już niepubliczne rozmowy na temat innowacyjnych źródeł finansowania dla Ukrainy w nowej perspektywie budżetowej po 2027 roku. Wzmocnienie unijnego bezpieczeństwa jest jednym z głównych priorytetów na nową kadencję instytucji europejskich, a agenda strategiczna przyjęta na szczycie Rady Europejskiej odzwierciedla to myślenie.

**

Elżbieta Kaca – analityczka programu Unia Europejska w Polskim Instytucie Spraw Międzynarodowych. Jej obszary badawcze to wspólna polityka zagraniczna i bezpieczeństwa UE, w tym m.in. sankcje i unijna dyplomacja oraz relacje UE z państwami wschodniego sąsiedztwa. Studiowała nauki polityczne na Uniwersytecie Warszawskim oraz ukończyła studia podyplomowe w Kolegium Europejskim w Natolinie. Posługuje się językiem angielskim, rosyjskim i francuskim.

Idź do oryginalnego materiału