Nasza y wasza

ekskursje.pl 2 lat temu

Po raz pierwszy rocznicę Powstania obchodzimy z wojną tuż za miedzą. Nietypowo napiszę więc blogonotkę z okazji rocznicy, choć zwykle unikam tekstów okolicznościowych.

Swoje stanowisko przedstawiałem wielokrotnie. Nie podoba mi się propagandowa hucpa, w której Powstanie przedstawiane jest w konwencji przygodowej, a pomija się tragedię ludności cywilnej.

Nie podoba mi się jednak także odwrotna propaganda, w której przedstawia się je jako wielki, niepotrzebny błąd. Jakkolwiek strasznie to brzmi, nie było wtedy łatwego sposobu na uchronienie mieszkańców Warszawy przed takim czy innym strasznym losem.

Alternatywną historię, w której rozkaz o rozpoczęciu Powstania nigdy nie pada, daje się wyobrazić, ale wtedy losy stolicy byłyby wypadkową Kijowa i Festung Breslau. To również oznaczałoby jej zrównanie z ziemią oraz setki tysięcy ofiar.

Niemcy przecież nie pozwoliliby ludności cywilnej na humanitarną ewakuację. Przydałaby się w roli żywych tarcz oraz siły roboczej do budowy fortyfikacji.

Niemcy w Festung Warschau mogliby się bronić do wiosny 1945. Może choćby do maja, tak jak we Wrocławiu. Przez te pół roku również działyby się rzeczy straszne.

Jak ustalili historycy, powstanie miałoby większe szanse, gdyby wybuchnęło kilka dni wcześniej lub kilka dni później. W tym sensie było błędem – taktycznym, ale nie strategicznym.

Wierzę jednak, iż gdyby go nie było wtedy – mielibyśmy je w 1956 lub 1981. Rosjanie byli wtedy o krok od zbrojnej interwencji. Przecież nie zrezygnowali z niej dlatego, iż są tacy humanitarni. Skądinąd wiemy, co Rosjanie robią z tymi, po których nie spodziewają się oporu.

Nasi sąsiedzi też zmuszeni są do straszliwych wyborów – czy oddać jakieś miasto bez walki, czy też zamieniać je w fortecę. Czy więcej ludzi zginie w okupowanym Chersoniu czy w wyzwalanym Chersoniu? Jedno jest pewne: jeżeli Rosja wygra, my będziemy następni.

Są lewicowe środowiska propagujące pacyfizm za wszelką cenę. W Polsce to sa raczej pojedynczy meszuge, nie ma to (chyba?) żadnej formy zorganizowanej, ale na Zachodzie to bywają całe redakcje czy organizacje.

W swoim bąbelku nikogo takiego nie mam. Nie musiałem robić pod tym względem czystki ani wśród fejsofriendsów krajowych, ani zagranicznych. Wśród blokomentatorów też nie widać hurra-pacyfistów.

Łączenie lewicowości z odrzucaniem wszelkich form patriotyzmu jest błędne. I Międzynarodówka powstała na wiecu zwołanym dla poparcia Powstania Styczniowego. A lewicowiec odrzucający Międzynarodówkę jest jak wegetarianin co wcina schabowe.

Powstańcy Warszawscy walczyli o Polskę socjalną, z gospodarką planową, z silnym sektorem państwowym (skrin to fragment programu Polski Walczącej). O Polskę jako część europejskiej federacji. Walczyli o samorząd pracowniczy i prawa związkowe. Walczyli o wszystkie sprawy bliskie jakiejkolwiek lewicy.

W programach Polski Walczącej nie było oczywiście praw LGBT, ale skoro jest tam szeroka demokratyzacja, to także prawo do zakładania organizacji walczących o prawa LGBT. W alternatywnej historii, w której powojenną Polskę urządza rząd londyński, poszlibyśmy ścieżką państw nordyckich.

Dziś zaś każda osoba o lewicowych poglądach powinna stać za Ukrainą. W „russkim mirze” nie ma w ogóle praw LGBT.

Oczywiście, w Ukrainie jest pod tym względem gorzej niż w Polsce, a w Polsce gorzej niż w Niemczech. Ale po tamtej stronie frontu tych praw nie ma po prostu wcale (w Czeczenii gejów nie ma wcale – można się domyślić, ile okrucieństwa stoi za słowami Kadyrowa).

Podobnie jest z prawami pracowniczymi. W Ukrainie gorzej niż w Polsce, w Polsce gorzej niż w Niemczech. W okupowanym Donbasie nie ma ich wcale. Ile godzin będzie tam żyć górnik, który spróbuje w kopalni założyć niezależny związek zawodowy?

Rosja w czasach Marksa uosabiała to, co wtedy nazywano „siłami reakcji”, dlatego każdy europejski lewicowiec popierał powstańców styczniowych (i szerzej: wszystkich stawiających opór carskiemu zamordyzmowi). Nic się nie zmieniło.

Polska lewica powinna być wierna tradycji Polski Walczącej. I w imieniu tej tradycji stać po stronie obrońców Ukrainy – walczą za wolność „naszą y waszą”, jak kiedyś nasi dziadkowie.

Idź do oryginalnego materiału