Zamiast dyskretnie czaić się pod wodą, rosyjski okręt podwodny płynie na powierzchni jak zwykły statek. Towarzyszy mu holownik, a nad głowami krążą szwedzkie myśliwce. NATO eskortuje uszkodzoną jednostkę od Morza Śródziemnego przez całą Europę. Sekretarz generalny Sojuszu drwi publicznie: „Teraz to raczej polowanie na mechanika”. Co się stało z rosyjską potęgą morską i czy powinniśmy się martwić obecnością obcego okrętu na Bałtyku?

Fot. Warszawa w Pigułce
Gdy okręt podwodny traci swoją tajemnicę
Piętnastego października szwedzka marynarka wojenna opublikowała zdjęcie, które obiegło media w całej Europie. Na wodach Bałtyku płynął rosyjski okręt podwodny B-261 Noworosyjsk, ale nie pod wodą, gdzie jego miejsce, tylko na powierzchni. Towarzyszyły mu szwedzkie okręty wojenne i myśliwce Gripen. To nie była scena z thrillera szpiegowskiego. To była eskorta uszkodzonej jednostki, która desperacko próbuje wrócić do bazy.
Okręt podwodny, który płynie na powierzchni, to jak złodziej włamujący się do banku przy świetle dnia. Traci swoją główną przewagę – niewidzialność. Noworosyjsk, jednostka klasy Kilo z napędem diesel-elektrycznym, uważana za jedną z najcichszych w rosyjskim arsenale, stała się obiektem żartów w całej Europie. Sekretarz generalny NATO Mark Rutte podczas wizyty w Słowenii stwierdził z uśmiechem: „Co za zmiana w porównaniu z powieścią Toma Clancy’ego Polowanie na Czerwony Październik. Dziś to raczej polowanie na najbliższego mechanika”.
Szwedzkie siły zbrojne podkreślają, iż prowadzą rutynową operację monitorowania we współpracy z sojusznikami. Rutynową, ale intensywną. Okręt był śledzony już od cieśniny Kattegat i pozostaje pod obserwacją podczas całej podróży przez Bałtyk. To pokazuje, jak poważnie NATO traktuje każdy rosyjski ruch w regionie, choćby jeżeli dotyczy zepsutej jednostki wracającej do domu.
Awaria, która stała się problemem międzynarodowym
Historia kłopotów Noworosyjska zaczęła się kilka tygodni wcześniej na Morzu Śródziemnym. Według doniesień rosyjskiego kanału Telegram VChK-OGPU, który specjalizuje się w przeciekach z kręgów służb bezpieczeństwa, okręt doznał poważnej awarii układu paliwowego. Paliwo zaczęło wyciekać do ładowni dennej, tworząc z powietrzem mieszankę wybuchową. Pięćdziesięciodwuosobowa załoga stanęła przed koszmarnym wyborem: albo próbować naprawić awarię i ryzykować eksplozją, albo wypompować paliwo bezpośrednio do morza, powodując potencjalną katastrofę ekologiczną.
Okręt wynurzył się w rejonie Cieśniny Gibraltarskiej, co jest niezwykle nietypowe dla jednostek tego typu. Awaria uniemożliwiła dalsze operacje podwodne, więc Noworosyjsk musiał kontynuować podróż na powierzchni. To moment, gdy cała Europa zaczęła się przyglądać. Brytyjska Królewska Marynarka Wojenna śledziła rosyjski okręt między siódmym a dziewiątym października podczas jego przejścia przez kanał La Manche. Dzień później francuska fregata obserwowała go u wybrzeży Bretanii. Holenderska marynarka wojenna eskortowała Noworosyjsk wraz z towarzyszącym mu holownikiem Jakow Grebelski na Morzu Północnym.
Każdy członek NATO wiedział, gdzie jest rosyjski okręt, dokąd płynie i w jakim stanie się znajduje. To nie była tajna operacja. To była publiczna demonstracja słabości rosyjskiej floty.
Co to oznacza dla Ciebie?
Dla przeciętnego Polaka obecność uszkodzonego rosyjskiego okrętu na Bałtyku może wydawać się odległym problemem. W końcu to tylko jeden okręt wracający do domu po awarii. Ale spojrzenie głębsze pokazuje coś znacznie ważniejszego: NATO ma pełną kontrolę nad tym, co dzieje się na Bałtyku. Każdy rosyjski okręt, który wpływa w ten region, jest natychmiast wykrywany, identyfikowany i eskortowany.
To oznacza bezpieczeństwo dla państw nadbałtyckich, w tym Polski. jeżeli Rosja nie może przemieścić uszkodzonego okrętu bez pełnej widoczności i eskorty, to znaczy, iż każda próba agresywnych działań również zostanie natychmiast wykryta. System obserwacji działa sprawnie i obejmuje współpracę wielu krajów: Szwecji, Wielkiej Brytanii, Francji, Holandii, Polski i innych członków Sojuszu.
Pani Krystyna z Gdyni pracuje w porcie i codziennie widzi ruch statków na Bałtyku. Gdy usłyszała o rosyjskim okręcie, zaniepokoiła się. „Myślałam, iż to jakaś prowokacja, iż chcą nas nastraszyć” – mówi. Dopiero po przeczytaniu szczegółów zrozumiała, iż to zepsuty okręt wracający do domu pod pełną kontrolą NATO. „To choćby trochę śmieszne. Wszyscy o tym wiedzą, śledzą go samoloty i okręty. Nie ma żadnej tajemnicy”.
Koniec rosyjskiej dominacji na Morzu Śródziemnym
Problemy Noworosyjska to nie przypadek. To symptom znacznie poważniejszego problemu rosyjskiej marynarki wojennej. Portal Naval News zwraca uwagę na drastyczne osłabienie rosyjskiej obecności morskiej na Morzu Śródziemnym. Od czasu utraty syryjskiej bazy w Tartusie w grudniu 2024 roku, po upadku reżimu Assada, oraz wprowadzenia ograniczeń w przemieszczaniu się przez Bosfor, rosyjska grupa operacyjna w tym regionie praktycznie zanikła.
Noworosyjsk był jednym z ostatnich okrętów rosyjskich operujących na Morzu Śródziemnym. Jego wycofanie przez Cieśninę Gibraltarską podkreśla trudności Moskwy w utrzymaniu zdolności operacyjnych. Rosja może przez cały czas wysyłać okręty podwodne o napędzie jądrowym, jak typu Yasen, ale ich obecność jest sporadyczna i bardziej symboliczna niż strategiczna.
Utrata bazy w Tartusie była kluczowa. To stamtąd Rosja mogła skutecznie kontrolować wschodnią część Morza Śródziemnego i wspierać swoje operacje w Syrii. Bez tej bazy rosyjskie okręty muszą pokonywać czterdzieści tysięcy kilometrów z Bałtyku lub Morza Czarnego, co obciąża załogi i sprzęt. Długie trasy oznaczają więcej zużycia, więcej awarii i mniej efektywności operacyjnej.
Noworosyjsk został przyjęty do służby w 2014 roku jako stosunkowo nowy okręt wyposażony w pociski manewrujące Kalibr. Powinien służyć jeszcze przez dekady. Tymczasem już teraz wymaga specjalistycznej konserwacji, której nie może otrzymać bez dostępu do odpowiednich portów i części zamiennych. Sankcje nałożone na Rosję po inwazji na Ukrainę utrudniają import technologii i komponentów niezbędnych do utrzymania floty w sprawności.
Jak NATO śledzi rosyjskie okręty?
Koordynacja działań NATO podczas eskorty Noworosyjska pokazuje, jak sprawnie działa system monitorowania Sojuszu. Okręt był nieprzerwanie śledzony od momentu opuszczenia Morza Śródziemnego. Brytyjczycy przejęli go w kanale La Manche, Francuzi u wybrzeży Bretanii, Holendrzy na Morzu Północnym, a Szwedzi na Bałtyku. Każdy kraj wiedział dokładnie, gdzie jest okręt, jakim kursem płynie i w jakim stanie się znajduje.
Wykorzystywane są różne środki obserwacji. Okręty nawodne podążają za rosyjską jednostką w bezpiecznej odległości. Myśliwce wykonują loty rozpoznawcze i fotografują obiekt. Satelity śledzą ruch z orbity. Stacje nadbrzeżne monitorują sygnały elektroniczne. System działa tak skutecznie, iż żaden rosyjski okręt nie może poruszać się po europejskich wodach bez pełnej świadomości NATO.
Pan Tomasz z Warszawy, emerytowany marynarz, śledzi sytuację na Bałtyku z zawodowym zainteresowaniem. „Kiedyś rosyjskie okręty budziły respekt. Były niewidzialne, groźne, nieosiągalne. Teraz widzimy zepsutą jednostkę płynącą na powierzchni z holownikiem. To pokazuje, jak bardzo ich możliwości się zmniejszyły. A my mamy pełną świadomość sytuacji. To dobre uczucie” – komentuje.
Czy powinniśmy się bać obecności rosyjskich okrętów na Bałtyku?
Krótka odpowiedź brzmi: nie w tym przypadku. Noworosyjsk to uszkodzona jednostka wracająca do bazy, nie zagrożenie militarne. Płynie pod pełną kontrolą NATO i nie podejmuje żadnych działań, które mogłyby być uznane za agresywne. To rutynowy tranzyt, choć w nietypowych okolicznościach.
Dłuższa odpowiedź wymaga nuansów. Rosyjskie okręty regularnie pojawiają się na Bałtyku i będą się pojawiać. To ich prawo do przemieszczania się przez międzynarodowe wody. Problem pojawia się, gdy te okręty podejmują działania, które mogą zagrozić infrastrukturze podmorskiej – kablom internetowym, rurociągom gazowym – lub gdy prowadzą działania szpiegowskie wobec instalacji NATO.
Dlatego każdy rosyjski ruch jest monitorowany. Szwecja, która przystąpiła do NATO w 2024 roku, demonstruje bliską współpracę z sojusznikami. Koordynowana akcja szwedzkiego lotnictwa i okrętów wojennych pokazuje, iż kraj ten traktuje swoje członkostwo w Sojuszu bardzo poważnie i aktywnie uczestniczy w zapewnianiu bezpieczeństwa regionu.
Praktyczne konsekwencje dla bezpieczeństwa regionu
Incident z Noworosyjskiem ma szersze implikacje dla bezpieczeństwa Bałtyku. Po pierwsze, potwierdza skuteczność systemu obserwacji NATO. Każdy obiekt jest wykrywany, identyfikowany i śledzony. To zniechęca do prób prowokacji czy tajnych operacji, bo Rosja wie, iż wszystko zostanie zauważone i udokumentowane.
Po drugie, pokazuje rosnące problemy rosyjskiej marynarki wojennej. Okręty wymagają regularnej konserwacji, części zamiennych i wykwalifikowanej załogi. Sankcje utrudniają dostęp do technologii zachodnich, a długoletnia korupcja w rosyjskim przemyśle obronnym oznacza, iż wiele pieniędzy przeznaczonych na utrzymanie floty nigdy nie trafia do adekwatnych miejsc.
Po trzecie, utrata bazy w Tartusie zmienia strategiczną sytuację Rosji na morzach. Bez tej bazy Rosja traci możliwość skutecznego projektowania siły na Morzu Śródziemnym. Okręty muszą pokonywać długie dystanse z Bałtyku lub Morza Czarnego, co ogranicza ich efektywność operacyjną.
Co robić, jeżeli zobaczysz obcy okręt na Bałtyku?
Dla mieszkańców polskiego wybrzeża obecność obcych okrętów wojennych na horyzoncie nie jest niczym nowym. Bałtyk to ruchliwy akwen, przez który codziennie przepływają setki statków różnych narodowości. Jednak jeżeli zauważysz coś nietypowego, warto wiedzieć, jak zareagować.
Przede wszystkim zachowaj spokój. Większość obcych okrętów na Bałtyku to rutynowe tranzyty przez międzynarodowe wody. Polska Marynarka Wojenna i NATO monitorują sytuację non-stop i reagują na każde potencjalne zagrożenie.
Jeśli zobaczysz okręt, który zachowuje się nietypowo – na przykład kręci się wokół instalacji portowych, prowadzi operacje w pobliżu kabli podmorskich lub podejmuje działania, które wyglądają na szpiegowskie – możesz to zgłosić. Straż Graniczna i Marynarka Wojenna mają całodobowe służby dyżurne, które przyjmują takie informacje.
Unikaj robienia zdjęć z bliska lub podpływania do obcych okrętów własnymi łodziami. To nie tylko niebezpieczne, ale może być również źle zinterpretowane przez załogę obcego okrętu. Zostaw obserwację i eskorty profesjonalistom.
Dla większości Polaków obecność rosyjskiego okrętu na Bałtyku to ciekawostka medialna, nie powód do paniki. System bezpieczeństwa działa, NATO ma pełną kontrolę nad sytuacją, a każdy rosyjski ruch jest monitorowany. To powinno dawać poczucie bezpieczeństwa, nie strachu.
Żart sekretarza generalnego NATO, który mówi wszystko
Mark Rutte, sekretarz generalny NATO, mógłby wydać suchy komunikat o monitorowaniu rosyjskiego okrętu. Zamiast tego zażartował publicznie, porównując sytuację do powieści Polowanie na Czerwony Październik i dodając, iż teraz priorytetem Rosjan jest znalezienie mechanika. To nie była przypadkowa uwaga. To był celowy przekaz: NATO nie boi się rosyjskiej floty. Wręcz przeciwnie, Sojusz obserwuje jej słabość i nie waha się o tym mówić głośno.
Taki ton komunikacji jest nowy. Przez lata NATO zachowywało powagę i dyplomatyczną powściągliwość. Teraz, gdy Rosja pokazuje wyraźne oznaki słabości, Sojusz pozwala sobie na publiczne drwiny. To sygnał zarówno dla własnych obywateli – możecie czuć się bezpiecznie – jak i dla Rosji – widzimy waszą słabość i nie damy się zastraszyć.
Dla mieszkańców państw nadbałtyckich, w tym Polski, ta zmiana tonu ma znaczenie psychologiczne. Lata strachu przed rosyjską agresją powoli ustępują miejsca realistycznej ocenie sytuacji. Rosja to przez cały czas groźny przeciwnik z bronią jądrową i dużą armią, ale jej możliwości konwencjonalne – zwłaszcza morskie – są coraz bardziej ograniczone.
Zepsuty okręt płynący na powierzchni przez Bałtyk to symbol tej słabości. A eskortujące go myśliwce NATO to symbol siły Sojuszu i jego gotowości do obrony każdego członka.