Truskawiec leży obok Stebnyka i Drohobycza. Wielu Polaków kojarzy te miejscowości, zwłaszcza Drohobycz, gdzie urodził się i zginął Bruno Schulz. Położony na południu Truskawiec jest znaną bazą turystyczną, stąd startują wycieczki w Karpaty. Znajdują się tu również sanatoria i wody zdrojowe. Wojna, która trwa już trzeci rok, zdaje się omijać ten region, ale tylko z pozoru.
Po zameldowaniu w hotelu recepcjonistka informuje mnie, w jakich godzinach będzie dzisiaj prąd. W obwodzie lwowskim, w którym się znajduję, dzienne przerwy w dostawie energii wynoszą choćby do 12 godzin. Każdy obwód ma reglamentowaną ilość energii elektrycznej, a są obwody, gdzie prądu pozostało mniej. Jest to uzależnione od stanu zniszczeń poszczególnych elektrowni i elektrociepłowni.
Rosyjskie ataki na ukraińską infrastrukturę energetyczną przynoszą efekty. Coraz bardziej dotkliwe, bo ostrzały nie ustają. W dniu, w którym przyjechałem do Truskawca, media rozpisywały się o ataku na szpital dziecięcy Ochmatdyt w Kijowie, jednak w tym samym czasie trafiona została też kolejna elektrociepłownia.
– Teraz większych problemów nie ma, choć czasem brakuje zasięgu w telefonie, bo wieże komunikacyjne również potrzebują energii. Każdy wie, kiedy nie ma prądu, więc ładuje powerbanki i jest jakoś przygotowany. Ale zima może być bardzo ciężka. Najgorsza od wybuchu wojny – mówi Zoriana z Fundacji Polskie Centrum Pomocy Międzynarodowej.
Gdy zabraknie ogrzewania, dzieci znowu będą musiały uczyć się zdalnie. Były propozycje, żeby przesunąć rozpoczęcie roku na 1 sierpnia i wydłużyć nauczanie w okresie letnim, ale protesty zarówno nauczycieli, jak i uczniów gwałtownie spowodowały wycofanie się z tego pomysłu.
– Dla wielu dzieci nauka zdalna ciągnie się z przerwami od pandemii. Teraz część wróciła, ale jak będzie zimno, to szkołę zamkniemy – mówi dyrektor jednej z truskawieckich szkół, Igor Łyczuk.
Dzieci mogą uczyć się stacjonarnie m.in. dzięki Fundacji Polskie Centrum Pomocy Międzynarodowej. Organizacja ta dostarczyła meble, komputery, tablice i telewizory do szkolnych schronów. Według prawa ukraińskiego uczniowie nie mogą wrócić do placówek bez zapewnionego schronienia.
Znaki wojny
Gdy tylko wstrzymywana zostaje dostawa prądu, w mieście robi się głośniej. To przez wszechobecny rumor chodzących generatorów – jednego z charakterystycznych elementów tej wojny. Kolejnym jest alarm bombowy, na który nikt nie zwraca uwagi. Nic dziwnego, bo na Truskawiec od początku pełnoskalowej agresji nie spadła żadna rakieta.
Miasto żyje własnym tempem. Dopiero przy domu handlowym „Europa”, który znajduje się w klasycystycznym budynku z mocnym postsowieckim sznytem, spotykam grupę weteranów. Części brakuje kończyn. Najmniej poszkodowany stracił trzy środkowe palce, rękę ma w temblaku. Na ulicach mężczyzn, a zwłaszcza prowadzących pojazdy, jest wyraźnie mniej niż kobiet. Jak później tłumaczy mi pani Natalia, która koordynuje działania PCPM w Truskawcu: „Jeśli mężczyzna prowadzi pojazd, łatwo może zostać złowiony przez komendę uzupełnień i trafić do wojska”.
Przed wejściem do szkoły, którą odwiedzam w Truskawcu, wiszą cztery nekrologi wykute w czarnym kamieniu. To nazwiska absolwentów, którzy zginęli w walce o Ukrainę. Pierwszy, Andrij, poległ jeszcze w 2015 roku, w walkach pod Mariupolem. Kolejnych dwóch, Roman i Mychajło, w Bachmucie, a Petro w czerwcu 2024 roku na Zaporożu.
Jeszcze przed wejściem słychać panią Andżelikę, która przez lata uczyła w szkole w Sandomierzu i napisała tomik poetycki. Trwa właśnie spotkanie autorskie, prowadzone po polsku, bo i wiersze są w tym języku. Większość, jak sama mówi, jest o polskiej pomocy i o miłości.
Po krótkim wysłuchaniu dyrektor zabiera mnie do schronów. Panuje w nich ciemność, rozświetlana tylko latarką, bo akurat jest przerwa w dostawie prądu. Ściany są porysowane przez dzieci. W oczy najbardziej rzuca się pomieszczenie przeznaczone dla klasy 6B, gdzie namalowana jest gęś w kamizelce kuloodpornej i hełmie. – Rosjanie mówili, iż w Ukrainie choćby ptaki są przeciwko nam. Gęś znajduje się w herbie naszego miasta, więc dzieci narysowały ją w bojowym rynsztunku – mówi Igor Łyczuk.
Fundacja PCPM doposażyła schrony łącznie w trzech truskawieckich szkołach. Dodatkowo w jednej z nich ma powstać sala komputerowa, która dostępna będzie nie tylko dla uczniów. – Doposażyliśmy jeszcze trzy ambulatoria wokół miasta, mamy też pakiety z pomocą higieniczną dla wewnętrznych przesiedleńców – mówi mi Zoriana z polskiej organizacji.
Ambulatoria i kołchoz
Następnego dnia odwiedziłem ambulatorium w Dobrohostiwie, które znajduje się w budynku szkoły wybudowanej jeszcze za czasów austro-węgierskich. Zdradzają to drewniane stropy i stary piec kaflowy. Gdyby nie uruchomiony generator i mała tabliczka informacyjna, trudno byłoby się domyślić, iż to ośrodek zdrowia. Obok znajduje się niedokończony budynek, który ma być nowym ambulatorium. – Budowa trwa od 2019 roku i pewnie jeszcze trochę poczekamy – stwierdza lekarka Marharyta Oleksiwa.
– W czerwcu otrzymaliśmy od PCPM analizatory do badań krwi i byliśmy szkoleni przez producenta – dodaje. – Do badań pacjentów używamy ich od ponad miesiąca, w naszej miejscowości z analizatora skorzystało już około 180 osób. Jesteśmy bardzo wdzięczni Polskiemu Centrum Pomocy Międzynarodowej oraz Tajwanowi, który sfinansował to wszystko.
Fundacja PCPM współpracuje z przedstawicielstwem Tajwanu od 2022 roku. Na początku była to głównie pomoc humanitarna, jednak w 2023 roku organizacja otrzymała finansowanie o wysokości 4 mln dolarów. Za te pieniądze PCPM rozpoczął szereg projektów w Ukrainie: od pomocy humanitarnej, po odbudowy i dostawy wyspecjalizowanego sprzętu, jak autobusy, komputery czy właśnie analizatory do ambulatoriów takich jak w wioskach pod Truskawcem.
– Dzięki analizatorom część badań możemy wykonać na miejscu. Jednak najbardziej ułatwiają one życie osobom starszym. Pomijając fakt, iż ciężej im się poruszać, to kiedyś na takie badania musieli jechać do Truskawca, a to dość spory wydatek. Najniższa emerytura wynosi ok. 250 zł. Bilet w dwie strony do miasta to ok. 6 zł, a jeszcze potrzebny jest bilet w samym mieście – tłumaczy Marharyta.
Dobrohostiw ma to szczęście, iż jest dość blisko Truskawca, a autobusów jest sporo.
Słuchaj podcastu „Blok Wschodni”:
– Wcześniej był tutaj kołchoz, ludzie z tego żyli, a teraz młodych, czyli nie w wieku emerytalnym, w całej miejscowości jest może z 30 proc. – mówi doktor Makijan Iwasykiw.
– Uciekają do Polski, niektórzy jeżdżą do pracy do Truskawca. Większość ludzi żyje z emerytury i drobnej uprawy. Jak ktoś jedzie do miasta, to musi zostać tam całą zmianę, bo autobus kursuje tylko rano i wieczorem – dodaje.
Dla mieszkańców Oriwa analizatory do badań krwi to jeszcze większe ułatwienie niż dla tych z Dobrohostiwa i Ulycznego. Wioska, choć położona nie tak daleko od Truskawca, jest dość odcięta. Droga jest dziurawa i choćby samochodem terenowym ciężko się poruszać. Oriw jest rozciągniętą miejscowością wzdłuż rzeczki, która w zimie potrafi podzielić ją na pół. Na odległości 13 km jest tylko jeden most, a reszta komunikacji odbywa się przez drewniane kładki. Gdy spływa woda z gór, koryto rzeki jest tak duże, iż kładki trzeba likwidować, bo nurt może je zerwać.
Doktor Iwasykiw zaprosił mnie na drobny poczęstunek. Jak opowiada, jest teraz lekarzem rodzinnym w Oriwie. Wcześniej studiował w Charkowie i przez wiele lat pracował w tamtejszym szpitalu. Tutaj ma spokój i ładne widoki.
Wracając z ambulatorium, zatrzymałem się jeszcze przy domu wójta i szkole.
– Czy ta szkoła ma schron? – pytam.
– Nie. W Truskawcu każda szkoła ma schron, mimo iż jest tam bezpiecznie. Tutaj przecież nic się nie stanie, zresztą nie byłoby go jak wybudować. Brakuje miejsca i pieniędzy – mówi pani pracująca w ambulatorium.
– A jak przyjdzie jakaś kontrola? – dopytuję.
– Nie przyjdzie – odpowiada wesoło. – Są ważniejsze rzeczy do sprawdzania.
Przy szkole, tak jak w Truskawcu, stoją kolejne cztery tablice ze zdjęciami i nekrologami. Byli z Oriwa, dwóch zginęło jeszcze w 2022 roku, a dwóch zostało w Bachmucie.
Nazwa tego miasta jest na ustach wielu Ukraińców. Od lipca 2023 roku do maja roku następnego trwała tam najkrwawsza bitwa w Europie od czasów II wojny światowej (w samym mieście starcia zaczęły się w grudniu). Straty po obu stronach są bardzo trudne do oszacowania. Zdaniem prezydenta USA Joe Bidena Rosja miała stracić tam choćby 100 tys. żołnierzy (zabitych i rannych). Ukraina – tutaj dane są jeszcze trudniejsze do oszacowania – choćby 50 tys.
Jednak gdy mija się kolejne tablice pamiątkowe w Ukrainie, ma się wrażenie, iż Bachmut pochłonął cały kraj. – Tylu ludzi tam zginęło, Wuhledar (miasto w obwodzie charkowskim, tuż przy granicy z Rosją – przyp. aut.) będzie następny – mówi mi Zoriana, gdy spoglądam na tablice pamiątkowe.