Blaknie. To paradoks, nie pierwszy, iż pamięć o spuściźnie polskich Żydów trwa niczym mgławica wyłącznie dzięki antysemitom. To ich ekscesy przywracają nam pamięć. Burzą spokój, każą zadawać pytania i sobie odpowiadać.
Nam, którym barbarzyństwo polskie, a tym jest – szeroko obecny także w wielu krajach świata – antysemityzm, ciąży, rodzi poczucie wyrządzonej rodakom, polskim Żydom, krzywdy. Holocaust, pogromy powojenne, rok 1968, formują pasmo bólu, którego wielu nie uznaje, a jeżeli już, to z haniebną satysfakcją: należało się im.
Agnieszka Dobkiewicz, autorka książki badająca dzieje polskich Żydów w XX wieku, postanowiła określić ich obecność, a raczej nieobecność, w pojęciu „pożydowskość”. To termin, jak pisze, który „nie ogranicza się do Polski, choć w Polsce z uwagi na wspólną tysiącletnią historię jest szczególnie widoczny, oczywiście pod warunkiem, iż chce się ją widzieć. Profesor Jakub Goldberg mówił, iż nie ma historii Żydów bez historii Polski i nie ma historii Polski bez historii Żydów”. Autorka eksploatuje więc zabieg przywracania pamięci o Żydach, którzy zapisali się dobitnie w dziejach kultury polskiej, zabieg nazwijmy stereotypowy, bo dużo ciekawsze byłoby takie ujęcie zagadnienia, które pokazuje nie to, co w pamięci ocalało, ale co zostało kompletnie wyparte, więc pominięte. Brak wiedzy jest też przecież symptomem stanu świadomości. Może choćby boleśniejszym…