"Na granicy z Białorusią Polska zbudowała płot, rozstawiła zapory przeciwczołgowe i rozmieściła elektroniczne urządzenia kontrolne. Czy niedługo na granicy pojawią się też miny?" – zastanawia się Viktoria Grossmann w weekendowym wydaniu "Sueddeutsche Zeitung".
"Miny przeciwpiechotne są prawem międzynarodowym zakazane" – podkreśliła autorka, warszawska korespondentka niemieckiej gazety. Polska i Kraje Bałtyckie chcą w tej chwili wystąpić z Konwencji Ottawskiej, która zakazuje stosowanie takich min. Powodem jest wzrost zagrożenia ze strony Rosji.
Polska armia posiada na wyposażeniu, podobnie jak Bundeswehra, miny przeciwpancerne – pisze Grossmann. Władze w Warszawie chcą dodatkowo pozyskać miny przeciwpiechotne, a choćby uruchomić ich produkcję w Polsce.
Milion min przeciwpiechotnych dla Polski
Sekretarz stanu w ministerstwie obrony Paweł Bejda zapowiedział, iż Polska musi mieć kilkaset tysięcy, a choćby milion takich min. Produkcji może się podjąć Polska Grupa Zbrojeniowa (PGZ). Miny przeciwpiechotne mają być elementem Tarczy Wschód – linii obrony na granicy z Okręgiem Kaliningradzkim i Białorusią.
Grossmann przypomniała, iż na granicy wschodniej istnieje już stalowy płot wzniesiony przez "prawicowo-nacjonalistyczne" PiS. Jego celem jest "utrzymanie na dystans" uchodźców. Premier Donald Tusk zabiega o europejskie finansowanie dla Tarczy Wschód.
"Czy granica ma zostać zaminowana?" – pyta Grossmann. Jej zdaniem wypowiedzi Bejdy o tym świadczą. Natomiast estoński minister obrony Hanno Pevkur uważa, iż jego krajowi miny są niepotrzebne. Estonia nie planuje produkcji takich min – zapewnił.
Jego kolega z Łotwy Andris Sprueds uważa natomiast, iż jego kraj dysponuje zdolnościami pozwalającymi na stosunkowo szybkie rozpoczęcie masowej produkcji min.
Ofiarami min przeciwpiechotnych są przede wszystkim cywile
Grossmann przypomniała, iż Konwencja Ottawska została podpisana w 1997 r., a w tej chwili należą do niej 164 państwa. Ponad 80 proc. osób poszkodowanych w wyniku wybuchu min przeciwpiechotnych to osoby cywilne.
Polska poinformowała w 2016 r., iż całkowicie pozbyła się min przeciwpiechotnych. w tej chwili Polacy i Bałtowie chcą odrzucić te ograniczenia. "Zagrożenie wojskowe wyraźnie wrosło" – czytamy we wspólnym stanowisku. "Wymaga to wzmocnienia potencjału odstraszania i obrony". Litewskie ministerstwo obrony oświadczyło konkretnie, iż "wcześniejsze prawne zobowiązania" uznawane są w tej chwili za "ograniczenie zdolności Litwy do obrony kraju".
"To, co w czasach pokoju uważano za słuszne, przestaje obowiązywać w czasach, gdy we własnym kraju grozi wojna" – pisze Grossmann zaznaczając, iż tego poglądu nie podziela minister spraw zagranicznych Norwegii Espen Barth Eide. Konwencja Ottawska jest jego zdaniem szczególnie istotna właśnie w czasach wojny. Miny przeciwpiechotne utrudniają odbudowę kraju po wojnie i sprawiają, iż całe połacie kraju stają się niezdolne do zamieszkania – uważa norweski polityk.
Rosja grozi odwetem
Większe wrażenie na Polsce zrobiła reakcja Rosji, która zagroziła krokami odwetowymi. Groźby Moskwy zostały odebrane w Europie Środkowej jako potwierdzenie, iż Rosja stosuje tego rodzaju miny. O wyjściu z Konwencji Ottawskiej myśli też Finlandia. Litwa rozważa również wycofanie się z konwencji zakazującej stosowania bomb kasetowych.
"SZ" zastrzega, iż wycofanie się z konwencji będących prawno-międzynarodowymi umowami nie nastąpi z dnia na dzień. Decyzja musi być uzasadniona i nabiera mocy prawnej dopiero po półrocznym okresie oczekiwania.
Grossmann zwrócił uwagę, iż w dużej części Ukrainy istnieje zagrożenie minami. Tylko w 2023 r. wskutek wybuchów min zginęło 580 osób. Doszło też do licznych wypadków z udziałem traktorów i samochodów osobowych. Miny przeciwpancerne oraz miny przeciwko pojazdom nie są zakazane przez Konwencję Ottawską. Bundeswehra również przeprowadza ćwiczenia z tego rodzaju minami. Organizacje w rodzaju Handicap International chciałyby zakazać wszystkich rodzajów min – pisze w zakończeniu Viktoria Grossmann.