Sprzeciwiamy się dzieleniu żołnierskiej krwi na lepszą i gorszą
Michał Syska – zastępca szefa Urzędu ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych. Absolwent Uniwersytetu Wrocławskiego oraz Podyplomowego Studium „Prawa i Wolności Człowieka” w Polskiej Akademii Nauk w Warszawie. Dyrektor wrocławskiego Ośrodka Myśli Społecznej im. Ferdynanda Lassalle’a, współtwórca Klubu Krytyki Politycznej we Wrocławiu.
Co się zmieniło w postrzeganiu II wojny światowej w ostatnich latach, a choćby miesiącach?
– 80. rocznicę zakończenia II wojny światowej obchodzimy w bardzo niespokojnych czasach. Za naszą wschodnią granicą toczy się wojna wywołana przez putinowską Rosję. Za oceanem nowa administracja amerykańska dokonuje znaczących zmian, które kształtują rolę USA na arenie międzynarodowej. W wielu krajach europejskich odnotowujemy wzrost poparcia dla partii, które mobilizują wyborców hasłami ksenofobicznymi, a część z tych ugrupowań wywodzi się niemal wprost z tradycji faszystowskiej. Trudno nie odnieść wrażenia, iż w jakimś sensie kończy się porządek światowy ukształtowany w wyniku II wojny światowej, jej tragicznych skutków.
W jakim stopniu II wojna światowa wpływa na działania, myślenie polityków w Polsce i na świecie?
– Zagrożona jest wizja zjednoczonej Europy, mającej nas trwale chronić przed kolejną wojną. Wizja ta była zbudowana na przywiązaniu do wartości demokratycznych, na prawach człowieka i współpracy międzynarodowej. Została zbudowana na antyfaszystowskiej platformie, a zakorzeniona była w osobistym doświadczeniu i świadectwie milionów ludzi, którzy doświadczyli wojennych okrucieństw. Dziś odchodzą ostatni uczestnicy i świadkowie tamtych wydarzeń. To powoduje, iż na nas i na kolejnych pokoleniach spoczywa obowiązek niesienia tej sztafety pamięci. A trzeba ją nieść, by zapobiegać banalizacji zła, by ostrzegać.
Jak bardzo na oglądzie II wojny światowej odciska piętno napaść Rosji na Ukrainę?
– Rosyjska agresja na Ukrainę uzmysłowiła nam brutalnie, iż wojna znów staje się czymś realnym. Przypomina nam także, czym jest imperializm. Trudno od tego abstrahować podczas rocznicowych uroczystości. Trudno też nie dostrzegać, iż coraz powszechniejszy język nacjonalizmu, dyskryminacji i narodowego egoizmu przypomina retorykę, dzięki której naziści zdołali uzyskać masowy poklask w niemieckim społeczeństwie dla swojej zbrodniczej polityki. To jest ten niepokojący kontekst, w którym obchodzimy 80. rocznicę zakończenia wojny.
Pamięć o niej i o tym, co nastąpiło później, dzieli. Podziały te przebiegają między narodami, jak i wewnątrz społeczeństw. Tak jak w Polsce.
– Pamięć historyczna jest częstokroć narzędziem ofensyw ideologicznych i doraźnej polityki. Doświadczaliśmy tego wielokrotnie przez osiem lat rządów PiS. Doświadczali tego np. samorządowcy w różnych zakątkach Polski, których próbowano zmuszać do realizacji polityki pamięci sprzecznej z pamięcią lokalnych społeczności. Na Ziemiach Zachodnich próbowano wymazywać pamięć o żołnierzach 1. i 2. Armii WP, zapominając, iż najczęściej
Post Nigdy więcej wojny! pojawił się poraz pierwszy w Przegląd.