Obrońca Wołodymyra Ż. złożył zażalenie na decyzję warszawskiego sądu okręgowego o przedłużeniu aresztu jego klientowi. Mecenas Paprocki zapowiedział walkę o to, by 49-letni Ukrainiec odpowiadał z wolnej stopy.
"Obrona czeka teraz na wyznaczenie posiedzenia w zakresie zażalenia na tymczasowy areszt, które będzie rozpoznawać Sąd Apelacyjny w Warszawie" - zaznaczył Paprocki. W poniedziałek sąd przedłużył areszt do 9 listopada, czyli na 40 dni od daty zatrzymania mężczyzny.
Niemiecki nakaz aresztowania
Wołodymyr Ż. jest poszukiwany europejskim nakazem aresztowania wydanym przez Federalny Trybunał Sprawiedliwości w Karlsruhe. Niemcy podejrzewają go o sabotaż konstytucyjny, zniszczenie mienia oraz zniszczenie rurociągu Nord Stream 2.
Ukrainiec został zatrzymany 30 września w miejscu swojego zamieszkania w podwarszawskim Pruszkowie. 3 października mężczyzna został przesłuchany jako świadek w polskim śledztwie w sprawie uszkodzeń rurociągów i wycieków gazu na dnie Morza Bałtyckiego.
Stanowisko polskiego rządu
Premier Donald Tusk podkreślił we wtorek, iż w interesie Polski nie jest oskarżanie albo wydawanie podejrzanego o wysadzenie Nord Stream Wołodymyra Ż. w ręce innego państwa. Dodał, iż "jedynymi, którzy powinni wstydzić się w kwestii Nord Stream 2, są ci, którzy zdecydowali o jego budowie".
O ewentualnym wydaniu Ukraińca Niemcom będzie decydował sąd. Wcześniej musi się on zapoznać z dokumentacją - ma na to 100 dni.
Prokuratura poinformowała w piątek, iż materiały dotyczące ściganego europejskim nakazem aresztowania mężczyzny zostały już przesłane mailem przez stronę niemiecką. Rzeczniczka Sądu Okręgowego w Warszawie sędzia Anna Ptaszek przekazała w poniedziałek, iż sędzia referent niebawem wyznaczy termin rozprawy w tej kwestii.
Atak na Nord Stream
Do zniszczenia trzech z czterech nitek Nord Stream 1 i Nord Stream 2, przeznaczonych do transportu gazu ziemnego z Rosji do Niemiec, doszło 26 września 2022 roku. Eksplozje nastąpiły na głębokości około 80 metrów, na dnie Morza Bałtyckiego, ponad siedem miesięcy po wybuchu pełnoskalowej rosyjskiej agresji na Ukrainę.
49-letni Ukrainiec twierdzi, iż nie miał nic wspólnego z atakiem i iż w czasie, gdy do niego doszło, przebywał w Ukrainie.
Źródła wykorzystane: "PAP" Uwaga: Ten artykuł został zredagowany z pomocą Sztucznej Inteligencji.