Now Playing (188)

ekskursje.pl 2 lat temu

A jednak pojawił się aspekt popkulturowy! Na jednym teatrze działań Ukraina już odniosła zwycięstwo: to wojna propagandowo-wizerunkowa.

W tym Rosjanie dotąd byli mistrzami. Udawało im się opakować swoje stanowisko propagandowe w niezłych filmach, powieściach, piosenkach.

Nawet największy rusofob może i tak czuć miętę do Chóru Aleksandrowa. W latach 80. któryś polski zespół punkowy grał rockową wersję „Stawaj Strana Agromnaja” i oczywiście publika to uwielbiała, tak jak dzisiaj Sabatona.

Ten patos, te chóry, te surmy, te aranżacje były potrzebne by ukryć, iż śmierć wielu ofiar wielkiej wojny ojczyźnianej była najzwyczajniej niepotrzebna. Brała się ze złego przygotowania. Hitler liczył się z życiem swoich żołnierzy (do pewnego momentu przynajmniej), Stalin nie liczył się z niczyim.

I nagle okazuje się, iż Ukraińcy ten balon patosu przebijają żartem, ironią, sarkazmem. Tak jak w pieśni o „Bajraktarze”, która będzie gwarantowanym przebojem lata.

Jeśli ktoś jeszcze nie słyszał, to niech celebruje każdą sekundę nieznajomości; nie dlatego, iż to jest złe, po prostu za chwilę będzie dobiegało z każdej strony. W istocie to naprawdę jest bardzo dobre, zwracam uwagę np. na serię niebanalnych rymów do tytułowego słowa. Może ktoś z was wie coś więcej o twórcach?

O ile rosyjski patos dla człowieka Zachodu brzmi jak produkt innej cywilizacji (bo trochę faktycznie nim jest), ukraińskie „russkij korabl, idi nachuj” podbiło Internet. Prorosyjskie onuce są w odwrocie, chyba nie tylko dlatego, iż przelewy przestały przychodzić.

Zastanawiając się nad przyczyną doszedłem do wniosku, iż wzorcem z Sevres zachodniego poczucia humoru jest Saturday Night Live. choćby jeżeli ktoś nie ogląda, na pewno zna humor „absolwentów” tego programu.

Nie każdy Polak wie, kto to Lorne Michaels, ale w moim pokoleniu każdy oglądał „Blues Brothers” co najmniej dziesięć razy. Każdy wie, jakie rodzaje muzyki grają w „Budzie Boba” i jak się kupuje instrumenty na kredyt.

Do tego wszyscy znamy (w moim pokoleniu) Chevy Chase’a, Jima Carreya, Steve’a Martina, Billa Murraya, Eddiego Murphy’ego, Bena Stillera, Willa Ferrella. Młodzież zna Sarę Silverman i Pete’a Davidsona.

Jeśli mamy uczucie, iż wszyscy ci komicy żartują w mniej więcej podobny sposób, jakby wyszli spod jednej sztancy – to dlatego, iż tak jest. Są ukształtowani przez „SNL” (także „Seinfelda”, także niezależnych komików standupowych – te światy się przenikały).

To humor kresowych Aszkenazyjczyków. W Polsce tę tradycję kontynuowali choćby Hemar czy Tuwim, nie mówiąc już o Moim Ukochanym Pisarzu.

Ceni się w nim autoironię. Patos jest obiektem kpiny, ale wysoce ceni się cnotę zachowywania odwagi w chwili próby („nie zobaczą tu trwogi ziemianina!” – woła Ijon Tichy podczas Strumu).

Żaden ze mnie znawca judaistyki, więc skontrujcie moją ewentualną niewiedzę. PODOBNO praźródłem tego stylu są czasy powstania Chmielnickiego, gdy kresowi Żydzi uznali, iż muszą przebłagać Boga za swoją dotychczasową rozpustę, więc wprowadzono zakaz tańców, żartów i swawoli.

Że względu na znaczenie ceremonii weselnych dla spoistości społecznej zostawiono jednak instytucję badchena (weselnego mistrza ceremonii) i klezmerów (weselnych grajków). PODOBNO gdy potomkowie kresowych Aszkenazyjczyków trafili do Nowego Jorku i Hollywood, przenieśli złośliwą ironię badchenów do satyry, a klezmerskie solówki do muzyki pop. Sam nie umiem ocenić, ile w tym prawdy.

Ale jeżeli jest tej prawdy choćby okruch, to okazuje się, iż ulice Lwowa czy Odessy są tak naprawdę pra-matecznikiem, źródłem Q, Wedami, sanskrytem współczesnej popkultury. I dlatego gdy widzimy Zełeńskiego, widzimy w nim „naszego”. Bo my wszyscy – on, my, Jake & Elwood Blues, Beavis i Butthead, jesteśmy z tego samego Izaaka Babla, choć nie zawsze o tym wiemy.

Idź do oryginalnego materiału