Nowy gigantyczny podatek dla Polaków już w 2026 roku? Każdy Polak może zapłacić na czołgi i rakiety

warszawawpigulce.pl 2 godzin temu

Budżet państwa jest w potrzebie, a wydatki na wojsko rosną lawinowo. W 2025 roku na obronność wydamy rekordowe 187 miliardów złotych. Ekonomiści mówią wprost – bez nowych źródeł finansowania długu publicznego Polska nie udźwignie. Rząd rozważa rozwiązanie, które budzi skrajne emocje: podatek wojenny. I wcale nie musi być dobrowolny.

Fot. Warszawa w Pigułce

„Bez alternatyw kapitulujemy gospodarczo”

Professor Konrad Raczkowski, były wiceminister finansów i dyrektor Centrum Gospodarki Światowej UKSW, nie ukrywa – sytuacja jest poważna. W rozmowie z portalem wnp.pl ostrzega, iż bez wiarygodnych alternatyw rząd faktycznie godzi się na włączenie biegu wstecznego w gospodarce.

„Założona przez rząd ścieżka długu publicznego zakłada, iż w 2028 roku przekroczymy pierwszy próg ostrożnościowy zadłużenia – czyli 55 procent PKB. W 2030 roku będziemy musieli wdrożyć procedury ostrożnościowe. Oznaczałoby to, iż już dziś rząd kapituluje – a to byłoby bolesne lądowanie” – tłumaczy ekonomista.

Podatek wojenny może być – zdaniem profesora – tymczasową kotwicą konsolidacji finansów publicznych. Ale tylko pod warunkiem bardzo dobrego projektu, jasno zdefiniowanego pięcioletniego okresu obowiązywania i równoległych reform wydatkowych.

Ryszard Petru ujawnia plany

Przewodniczący sejmowej Komisji Gospodarki i Rozwoju Ryszard Petru przyznał w rozmowie z Polską Agencją Prasową, iż rząd w tej chwili nie planuje wprowadzenia nowych podatków. Ale dodał jedno istotne „ale”.

Portal poradnikprzedsiebiorcy.pl przytacza jego słowa: „Gdyby sytuacja się zaostrzała, to przejściowo na rok, na dwa wprowadza się taki podatek jednorazowy czy dwurazowy. Każdy płaci taką samą kwotę, na konkretny projekt zbrojeniowy, jak na przykład tarcza czy lotnictwo.”

To by oznaczało podatek ryczałtowy – niezależnie od zarobków, każdy Polak płaciłby tę samą sumę. Ile? Tego jeszcze nie wiadomo. Ale jeżeli miałby finansować konkretne projekty jak system obrony przeciwlotniczej czy myśliwce, mówimy o setkach miliardów złotych.

187 miliardów w 2025 roku to dopiero początek

Skala wyzwania finansowego robi wrażenie. Portal defence24.pl informuje, iż w 2025 roku na obronność zostanie przeznaczone łącznie 186,5 miliarda złotych – to 4,7 procent PKB. Jest to wzrost o 27,7 miliarda w stosunku do 2024 roku.

Ale prawdziwy szok czeka w perspektywie dziesięcioletniej. Według raportu Deloitte przytaczanego przez portal deloitte.com, całkowite nakłady na obronność w latach 2025-2035 wyniosą aż 1,9 biliona złotych. To ponad dwukrotnie więcej niż wydano między 2014 a 2024 rokiem.

Skąd wziąć takie pieniądze? Portal portalmilitarny.pl wyjaśnia mechanizm – znaczna część pochodzi z Funduszu Wsparcia Sił Zbrojnych, który finansuje się poprzez emisję obligacji. W 2025 roku zadłużenie funduszu ma wzrosnąć o kolejne 60,59 miliarda złotych.

Czego nie robić: lekcja z Ukrainy

Profesor Raczkowski ostrzega przed bezkrytycznym kopiowaniem ukraińskiego modelu. Portal wnp.pl przytacza jego argumentację: w Ukrainie podatek wojenny płacą zarówno osoby fizyczne, jak i firmy – w tej chwili wynosi on 5 procent od dochodów.

„Model operacyjny Ukrainy komunikuje, iż każdy dokłada się do obrony. Tyle iż kosztuje to podaż pracy i sektor małych i średnich przedsiębiorstw” – ostrzega ekonomista.

Polska musiałaby – jego zdaniem – skupić się na miksie. Z jednej strony częściowe opodatkowanie dochodów z pracy, z drugiej opodatkowanie firm od nadzwyczajnych zysków. Chodzi o renty – czyli nadwyżki ponad normalny zysk, które pojawiły się nie dlatego, iż firma jest bardziej efektywna, ale ze względu na okoliczności zewnętrzne związane z wojną.

Co to oznacza dla Ciebie?

Jeśli podatek wojenny zostanie wprowadzony w formie ryczałtu, zapłacisz tyle samo co milioner. To będzie boleć zwłaszcza osoby o niskich dochodach. Ryczałt 500 złotych dla osoby zarabiającej 4000 złotych brutto to zupełnie inny ciężar niż dla managera z pensją 20 tysięcy.

Z drugiej strony, jeżeli rząd zdecyduje się na podatek od dochodów – choćby 1-2 procent – wpłynie to na wszystkie portfele. Osoba zarabiająca 8000 złotych brutto zapłaci dodatkowe 80-160 złotych miesięcznie. Rocznie daje to prawie 2000 złotych.

Najgorszy scenariusz? Połączenie obu form – zarówno ryczałt, jak i procentowe obciążenie dochodów. Wtedy mówimy o kilku tysiącach złotych rocznie dla przeciętnej rodziny.

Warto też pamiętać o mechanizmie „znaczonych pieniędzy”. Professor Raczkowski podkreśla w rozmowie z portalem wnp.pl, iż bez wyraźnego określenia celu podatku środki zostaną „przejedzioną” i trafią na inne obietnice wyborcze, a nie na zbrojenia.

„Tymczasowy” podatek na zawsze?

Pani Agnieszka z Bemowa pamięta dobrze 2011 rok. „Mówili, iż VAT podnoszą z 22 do 23 procent tylko do 2013 roku. Minęło czternaście lat i przez cały czas mamy 23 procent. Wierzę, iż z podatkiem wojennym będzie tak samo.”

Portal portalobronny.se.pl przypomina ten precedens. Podwyżka VAT wprowadzona jako tymczasowe rozwiązanie kryzysowe została na stałe. Czy historia się powtórzy?

Profesor Raczkowski ostrzega: „Doświadczenie pokazuje, iż tymczasowe daniny lubią się utrwalać. Ryzyko zabetonowania rośnie, gdy brak jasnego mechanizmu wygaszania i gdy podatek zasila ogólny budżet państwa zamiast funduszu celowego z jasną metryką rezultatów.”

To kluczowe. jeżeli podatek ma faktycznie być tymczasowy, musi mieć wbudowany automatyczny mechanizm wygaszenia po określonym czasie – bez możliwości przedłużenia przez parlament zwykłą uchwałą.

Kto zapłaci najwięcej?

Gdyby polski podatek wojenny miał wzorować się na koncepcji profesora Raczkowskiego, najbardziej obciążone byłyby firmy osiągające nadzwyczajne zyski. Chodzi o przedsiębiorstwa, które zyskują nie dzięki lepszemu zarządzaniu, ale okolicznościom zewnętrznym – jak rosnące ceny energii czy skutki wojny.

Przykład? Firma energetyczna, której zyski wzrosły trzykrotnie nie dlatego, iż lepiej działa, ale dlatego, iż ceny prądu poszły w górę przez wojnę na Ukrainie. Taka firma płaciłaby podatek od tej „renty” – nadwyżki ponad normalny, rynkowy zysk.

Dla małych i średnich przedsiębiorstw mechanizm miałby być łagodniejszy. Profesor Raczkowski podkreśla potrzebę ochrony MŚP i rynku pracy. Inaczej koszt gospodarczy przewyższy zysk fiskalny.

Portal warsaw-enterprise-institute.pl przytacza słowa Tomasza Wróblewskiego: „Obecnie mamy poważny problem z przejrzystością wydatków na zbrojenia. Mimo dużych inwestycji w nowoczesny sprzęt brakuje odpowiednio przeszkolonych osób, które mogłyby go obsługiwać.”

Precedensy historyczne

Podatek wojenny w Polsce nie byłby niczym nowym. Portal portalobronny.se.pl przypomina przedwojenny Fundusz Obrony Narodowej – obywatelską instytucję finansującą zbrojenia przed II wojną światową.

We Francji istnieje podatek od biletów lotniczych, którego część trafia na finansowanie operacji wojskowych. We Włoszech obywatele mogą przekazać 0,5 procent swojego podatku na dobrowolny fundusz obronny Cinque per Mille.

Eksperci sugerują, iż lepszym rozwiązaniem niż przymusowy podatek byłaby emisja specjalnych obligacji obronnych – atrakcyjnie oprocentowanych, celowych. Pozwoliłoby to obywatelom dobrowolnie wesprzeć zbrojenia, zamiast zmuszać ich podatkiem.

Kiedy może wejść w życie?

Oficjalnie – nie wiadomo. Ryszard Petru mówi o „zaostrzeniu sytuacji” jako warunku wprowadzenia podatku. Co miałoby oznaczać takie zaostrzenie? Atak na państwo NATO? Eskalację konfliktu na Ukrainie? Bezpośrednie zagrożenie dla Polski?

Portal gov.pl informuje, iż projekt budżetu na 2025 rok został już przyjęty i nie zawiera podatku wojennego. jeżeli miałby zostać wprowadzony, najwcześniej mógłby wejść w życie w 2026 roku.

Niektórzy eksperci sugerują, iż „zaostrzenie sytuacji” to tylko polityczna wymówka. W praktyce podatek może zostać wprowadzony, gdy rząd uzna, iż deficyt budżetowy jest nie do utrzymania – a to może się zdarzyć już w przyszłym roku.

Realne skutki dla gospodarki

Pan Tomasz, właściciel małej firmy budowlanej z Pragi, obawia się najgorszego. „Jeśli wprowadzą podatek od firm, to przełoży się na ceny. Ja nie mogę wziąć tego z powietrza. Albo podniosę ceny usług, albo zwolnię ludzi. Nie ma trzeciej opcji.”

I ma rację. Każdy dodatkowy podatek od firm przerzucany jest na konsumentów lub pracowników. Albo rosną ceny produktów i usług, albo maleją pensje i zatrudnienie. To podstawowa ekonomia.

Portal defence24.pl przytacza greckie doświadczenia z czasów kryzysu: za każdy miliard euro „zaoszczędzony” przez cięcia pensji i emerytur, wpływy podatkowe malały o 2 miliardy, a PKB kurczył się o 4 miliardy. Skutek odwrotny od zamierzonego.

Dlatego professor Raczkowski podkreśla potrzebę równoległych reform strukturalnych – zwłaszcza w służbie zdrowia, która pochłania coraz więcej środków publicznych bez widocznej poprawy efektywności.

Społeczne poparcie? Wątpliwe

Pani Monika z Mokotowa jest sceptyczna. „Zgodzę się płacić dodatkowy podatek, jak rząd pokaże mi dokładnie, na co idą pieniądze. A nie jak teraz – kupujemy helikoptery za 200 miliardów i nikt nie wie, kto to sprawdził i czy to dobra cena.”

Portal portalobronny.se.pl zwraca uwagę, iż akceptacja społeczna dodatkowych obciążeń może być problematyczna. „Nie mamy co ukrywać: nie tak ofiarne i świadome konieczności społeczeństwo, jak to sprzed roku 1939.”

Kluczowe będzie przekonanie obywateli, iż pieniądze faktycznie trafią na obronność, a nie zostaną „wydrenowane” na inne cele. Bez przejrzystości wydatków i konkretnych efektów trudno liczyć na poparcie.

Alternatywy dla podatku

Profesor Raczkowski wymienia możliwości uniknięcia podatku wojennego: trwałe cięcia wydatków publicznych, rekonfiguracja nieefektywnych wydatków, poszerzenie bazy podatkowej.

Portal portalobronny.se.pl sugeruje emisję specjalnych obligacji obronnych – atrakcyjnie oprocentowanych, długoterminowych. Obywatele mogliby dobrowolnie wspierać zbrojenia, jednocześnie lokując bezpiecznie oszczędności.

Innym pomysłem jest głęboka reforma Funduszu Wsparcia Sił Zbrojnych. w tej chwili jego funkcjonowanie jest mało przejrzyste – część środków idzie na odsetki i spłatę długu, a nie bezpośrednio na sprzęt wojskowy.

Co dalej?

Najbliższe miesiące pokażą, czy rząd zdecyduje się na ten krok. Wiele zależy od sytuacji geopolitycznej – dalszego przebiegu wojny na Ukrainie, polityki nowej administracji w USA wobec NATO, napięć na wschodniej granicy.

Wiele zależy też od stanu finansów publicznych. jeżeli deficyt budżetowy będzie rósł szybciej niż zakładano, a Unia Europejska zaostrzać procedury nadmiernego zadłużenia – presja na wprowadzenie nowych źródeł finansowania wzrośnie.

Jedno jest pewne – 187 miliardów złotych rocznie na wojsko to ogromne obciążenie dla budżetu. Bez dodatkowych źródeł finansowania albo drastycznych cięć w innych obszarach, polski dług publiczny będzie rósł w tempie nie do utrzymania. Pytanie brzmi: kto za to zapłaci?

Podatek wojenny może być odpowiedzią rządu. Ale czy społeczeństwo jest gotowe zaakceptować kolejne obciążenie – to już zupełnie inna historia.

Idź do oryginalnego materiału